Śmierć Aniki
35 Udali się na melinę przy ul. Przybyszewskiego, skąd wyszli z czterema butelkami wódki i pojechali do centrum Łodzi. Na podwórku przy ul. Jaracza otworzyli pierwsze pół litra. Rozpoczęła się trzygodzinna libacja. Anika była pijana. Około północy jeden z kumpli odprowadził zataczającą się dziewczynę na przystanek tramwajowy. Doszli do skrzyżowania ulic Narutowicza i Kilińskiego, zatrzymali się naprzeciwko hotelu „Polonia”. Tutaj odprowadzający Anikę mężczyzna zostawił ją i zniknął w mroku. Piotr W. zeznał potem w śledztwie, że odszedł tylko na chwilę po zapałki. Jako jednego z głównych podejrzanych zbadano właśnie Piotra W. za pomocą wariografu. Wyniki pozwoliły z dużym prawdopodobieństwem wykluczyć jego związek z zabójstwem Aniki. Piotr W. opowiedział milicjantom, że widział mężczyznę, który podszedł do Aniki. Niestety, nie udało się ustalić jego rysopisu. Być może był to morderca i gwałciciel.
Minęła noc. Był 30 sierpnia 1989 roku. W okolicach największego wtedy łódzkiego zakładu włókienniczego „Unionteksu” przeszukiwał teren Jan C., zbieracz surowców wtórnych. W otaczającym „Uniontex” parku im. Kilińskiego bywał codziennie. Rano zawsze mógł znaleźć tutaj butelki. 30 sierpnia Jan C. jak zwykle penetrował krzewy i trawniki parku. Wpewnym momencie zauważył, że z krzaków wystają nogi, ubrane w białe, zabrudzone ziemią skarpetki. Pod krzakiem leżały obnażone zwłoki dziewczyny. Sekcja zwłok wykazała, że została pobita, zgwałcona i uduszona. To była Anika C. Ubrana w cienką dzianinową bluzkę w zielone, różowe i żółte pasy oraz w biustonosz podciągnięty powyżej piersi. Obok zwłok znaleziono butelkę po szampanie i kilka sztuk garderoby, czarne spodnie damskie z dzianiny, szary, zapinany na guziki sweter, czerwone majtki i białe majtki w poprzeczne granatowe paski, białe spodenki sportowe i szary płaszcz.
Można przypuszczać, że do kompletnie pijanej Aniki, którą Piotr W. zostawił na przystanku przy skrzyżowaniu Kilińskiego i Narutowicza, podszedł jakiś mężczyzna, zaproponował jej odprowadzenie albo następną butelkę alkoholu. Zaprowadził lub zawiózł prawie nieprzytomną ofiarę do parku, tam ją pobił, zgwałcił i udusił. Ciało znaleziono w okolicy skrzyżowania ulic Kilińskiego i 8 Marca.
Historia śmierci Aniki C. może być przestrogą dla wielu młodych dziewcząt.
– Panie inspektorze, w firmie informatycznej „Grafen” dokonano włamania i ukradziono bardzo ważne dokumenty. Czy mógłby się pan tam udać i zbadać sprawę? – Oczywiście, szefie, już jadę. Kilka minut później inspektor Nerak wszedł do gabinetu prezesa spółki „Grafen”. Przywitał go przystojny mężczyzna w średnim wieku. Widząc służbową legitymację Neraka, zaczął opowiadać.
– Kilka miesięcy temu udało się nam opracować przełomowe rozwiązanie w dziedzinie elektroniki. Nasi specjaliści przygotowali kompletną dokumentację tego pomysłu i mieli wyniki swoich badań zaprezentować na najbliższym sympozjum w Brukseli. Dokumenty te od kilku dni były przechowywane w sejfie naszego sekretariatu. Dziś rano, kiedy jeszcze nie było mnie w pracy, nasza sekretarka pani Małgosia została napadnięta, obezwładniona i ktoś ukradł całą dokumentację, o której mówiłem. Podejrzewam, że była to kradzież na zamówienie którejś z firm konkurencyjnych. Kiedy przyszedłem do firmy chwilę po siódmej, w sekretariacie zastałem jednego z programistów, pana Jarka, który chustką zwilżoną w wodzie przemywał twarz nieprzytomnej sekretarki. Widząc mnie, podał mi chusteczkę, a sam zadzwonił na pogotowie. Gdy wykręcał numer, przyklęknąłem przy pani Małgosi i wówczas ona się ocknęła. Zostawiłem ją pod opieką koleżanek, które przyszły, i z panem Jarkiem przeszliśmy do mojego gabinetu.
Po wysłuchaniu prezesa Nerak na rozmowę zaprosił sekretarkę. Do pokoju weszła ładna, zgrabna blondynka. Inspektor wskazał jej krzesełko i poprosił, aby opowiedziała o przebiegu zdarzenia.
– Dziś do pracy przyszłam wcześniej niż zwykle, bo już o szóstej. Otworzyłam sejf, wyjęłam sprawozdanie, które miałam przygotować dla szefa na godzinę ósmą, i zabrałam się do pracy. Kilka minut przed siódmą, gdy siedziałam przy komputerze odwrócona tyłem do drzwi, ktoś wszedł do sekretariatu. Za-
Rozwiązanie zagadki za dwa tygodnie. Na odpowiedzi Czytelników detektywów czekamy do 8 sierpnia. Wśród osób, które udzielą poprawnej odpowiedzi, rozlosujemy nagrodę książkową. Rozwiązanie zagadki prosimy przesyłać pod adresem: redakcja@angora.com.pl lub na kartkach pocztowych: Tygodnik „Ango- nim zdążyłam się obrócić, poczułam, jak ktoś chwyta mnie za włosy i przykłada do mojej twarzy śmierdzącą szmatę. Chwilę się szamotałam, a potem straciłam przytomność. Z pewnością bandyta uśpił mnie chloroformem. Nie wiem, jak długo leżałabym nieprzytomna, gdyby nie pan Jarek, który się mną zajął.
Po wysłuchaniu kobiety inspektor Nerak dokładnie obejrzał sekretariat. Faktycznie, siedząc przy komputerze, pani Małgorzata nie mogła zobaczyć wchodzącego. Elegancki dywan leżący na podłodze z pewnością stłumił odgłos kroków. Policjant przyjrzał się jeszcze otwartemu sejfowi i zwracając się do sekretarki, oświadczył:
– Jestem pewny, że żadnego napadu nie było i podejrzewam, że wymyśliła go pani, a dokumenty ukradła, aby przekazać je konkurencyjnej firmie.
Na jakiej podstawie inspektor Nerak doszedł do takiego wniosku? ra”, 90-103 Łódź, ul. Piotrkowska 94.
Rozwiązanie zagadki sprzed dwóch tygodni „Nieudana akcja”: Narkotyki były w kieszeni kurtki Kwiatkowskiego, który w pudełeczku z pestkami dyni przekazał swój numerek z szatni Nowakowi. Ten zaś przekazał swój numerek Kwiatkowskiemu, oddając mu pudełeczko i wyszedł w jego kurtce. Obaj panowie przyszli bowiem w jednakowych kurtkach.
Wpłynęło 15 prawidłowych odpowiedzi na kartkach pocztowych i 90 e-mailem. Książkę Andreasa Winkelmanna „Ślepy instynkt” wylosował pan Aleksander Kazecki z Torunia. Gratulujemy! Nagrodę wyślemy pocztą.