Gloria victis
Polityczny ring. Krakowski polityk z dumnie podniesioną głową, premier zaś na deskach ostatnim tchem mówi: – Kończ waść, wstydu oszczędź! Czy tak wyobraża sobie przejęcie władzy w Platformie Obywatelskiej Jarosław Gowin? Tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że Donald Tusk, mimo iż od jakiegoś czasu tkwi w narożniku i co chwilę odbiera ciosy od różnych ludzi, to jednak ma przewagę nad Gowinem. Z prostego powodu. Obecne realia polityczne nastawione są na formacje wodzowskie – prezes utożsamiany jest z całą partią. Donald Tusk, czyli Platforma Obywatelska. On ją zakładał, on też był przez wiele lat jej niekwestionowanym liderem. Dlatego nikomu, może oprócz frakcji Gowina, nie jest na rękę, aby go zastąpić inną osobą. Zmiana na stanowisku przewodniczącego partii byłaby oznaką zamknięcia pewnego etapu w historii PO i zwiastunem zaprowadzania nowych porządków – włącznie z ob- sadzaniem ważnych stanowisk ludźmi Gowina i marginalizacją osób Donalda Tuska. Wiedzą o tym dobrze partyjni działacze, dlatego w konfrontacji Tusk – Gowin staną murem za premierem, mimo że pod jego wodzą partia ma coraz niższe notowania. Czy były minister sprawiedliwości dopuszcza do siebie taki scenariusz? Być może nie, być może jednak o czymś nie wiemy. Wyobraźmy sobie – Gowin przegrywa. Wskutek tego opuszcza Platformę i zabiera ze sobą frakcję konserwatystów. Tworzy nową partię centroprawicową, pozyskując republikanów Przemysława Wiplera czy ludzi z PJN. Dlatego ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Zwyciężony może stać się zwycięzcą. Na razie prawdopodobnie największym przegranym będzie Tusk. Jeśli w najbliższych miesiącach Polacy nie ujrzą choć cienia reform, Platforma Obywatelska po następnych wyborach może być już tylko wspomnieniem. Czyli jednak Gowin chyba wie, co robi.