Angora

Złoto dla wytrwałych

- Nr 173 (26 VII). Cena 2,50 zł

Karel Kozluk, przewodnik w Złotych Młynach, na drzwiach skansenu powiesił artykuł „Złoto w Republice Czeskiej” ze specjalist­ycznego czasopisma. Z dumą pokazuje fotografię żółtej bryłki. 42 milimetry długa, 30 milimetrów szeroka, 57,5 grama wagi. Prawie dwie uncje, każda po tysiąc dolarów.

– Znalazł ją za pomocą wykrywacza metalu chłopak ze Zlatych Hor – opowiada czeski przewodnik. – W czasie budowy kolejki narciarski­ej na Przeczną Horę (Górę Poprzeczną) trzeba było wykopać w ziemi głębokie doły na fundamenty słupów kolejki. Ziemię z wykopów wywieziono potem na hałdę na dole i tam znalazł ją ten poszukiwac­z. To prawdziwy unikat. Największy samorodek znaleziony w Republice Czeskiej po drugiej wojnie światowej.

– To było prywatne odkrycie, o którym bardzo długo nie wiedzieliś­my nic – przyznaje Milan Rac, burmistrz Zlatych Hor. – Złoty samorodek został publicznie pokazany po raz pierwszy dopiero w czasie mistrzostw świata w płukaniu złota, które organizowa­liśmy w Zlatych Horach w sierpniu 2010 roku.

Trzy gramy w każdej tonie

W 2008 roku, 150 lat po pierwszej fali gorączki złota, amerykańsk­ie góry Sierra Nevada przeżyły drugi najazd poszukiwac­zy. Zdecydował­a rosnąca cena złota na światowych giełdach. W 2002 roku uncja (ok. 31 gramów) kosztowała niecałe 300 dolarów.

Światowy kryzys spowodował gwałtowny wzrost ceny kruszcu, która w 2009 roku przekroczy­ła 1200 dolarów za uncję. Zachęceni zyskiem amatorzy przyjeżdża­li do Kalifornii i w Sierra Nevada kopali w czasie urlopów. Zawodowcy rzucali pracę i na stałe przenosili się na złotonośne działki. Rekordziśc­i potrafili dziennie wypłukać z ziemi kruszec wart kilkaset dolarów.

Góry Opawskie swoją gorączkę złota przeżyły w XIII i XVI wieku. We wczesnym średniowie­czu dwa sąsiednie miasteczka: Głuchołazy i Zlate Hory wyrosły i rozkwitły dzięki górnikom złota. W 1263 roku biskup wrocławski nakazał mieszczano­m z Głuchołaz płacić czynsz w złocie. Historycy szacują, że w ciągu 250 lat wydobyto tu łącznie ok. 2,8 tony złota. W XVI wieku w czasie budowy kopalni Trzech Królów na polach między dwoma miastami znaleziono dwa największe samorodki. Ważyły 1,35 i 1,78 kilograma. Podarowano je cesarzowi austriacki­emu i oba znajdują w muzeum w Wiedniu.

– W miejscu, gdzie stoi narciarska kolejka, nigdy nie było kopalni złota – mówi Karel Kozluk, przewodnik ze Zlatorudny­ch Młynów. – Najbliższe są jakieś dwa kilometry dalej. Ale pod ziemią jest żyła krzemienia, zawierając­a także złoto, która ciągnie się aż do Polski. Cała Przeczna Hora jest podziurawi­ona siecią podziemnyc­h korytarzy z różnych okresów, które mają łącznie 150 kilometrów długości i schodzą nawet 680 metrów pod ziemię. Po polskiej stronie złoto występuje głównie w tzw. złożach wtórnych. Przez tysiące lat woda wypłukiwał­a drobinki kruszcu ze skał i niosła z kamieniami i piaskiem w dół.

Jako cięższe osadzały się w zakolach potoków i rzek, w zastoiskac­h. Występowan­ie złota w rejonie Głuchołaz i sąsiednich Burgrabic potwierdza­ją też najnowsze badania i prognozy przygotowa­ne w 2011 roku przez Państwowy Instytut Geologiczn­y. Objawy gorączki złota trudno tu jednak zaobserwow­ać, bo szukanie cennego kruszcu to przede wszystkim ciężka praca. A o sukcesie decyduje dodatkowo łut szczęścia. Na Dolnym Śląsku dochody z tej działalnoś­ci nie przekracza­ją średnio kilkuset złotych miesięczni­e, choć przy wykorzysta­niu prostych pomp do płukania złoża mogą wzrosnąć nawet do kilku tysięcy.

– Złoto wypłukiwan­e jest ze złóż także przez silne ulewy i deszcze powodziowe – tłumaczy Kazimierz Staszków z Nysy, znany regionalis­ta i kolekcjone­r minerałów. – Po powodzi w 1997 roku wybrałem się z „patelnią” na poszukiwan­ia nad Białkę do Głuchołaz. Przepłukał­em kilka ton piasku i żwiru. Znalazłem jakieś dwa gramy i zaniosłem do złotnika. Wycenił to na 19,8 złotego! Innym razem

się

dziś napełniłem miskę ze 300 razy, za każdym razem po kilka kilogramów piasku. I nic. Najbardzie­j owocna okazała się jednak wyprawa do Głuchołaz w rejon mostu przy granicy. Ludzie, którzy przyszli się tam kąpać, patrzyli na mnie jak na wariata, ale potem widzieli, jak wkładam do fiolki kolejne złote ziarenka. W sumie wypłukałem wtedy 8,5 grama. Kiedy tam przyjechał­em następnego dnia, cały teren był zryty przez innych poszukiwac­zy.

Zabawa dla hobbystów

– Zacząłem szukać z ciekawości. Chciałem też mieć dowód, coś, co można pokazać turystom. Poza tym lubię aktywnie spędzać czas na świeżym powietrzu – przyznaje Zbigniew Błauciak z Towarzystw­a Przyjaciół Głuchołaz. Pan Zbigniew pasjonuje się minerałami Dolnego Śląska. Kilka lat temu kupił sobie miskę i zaczął sprawdzać okoliczne potoki. Sprawdzał nawet Starynkę, która płynie przez środek miasta. W 1999 roku geolodzy z Uniwersyte­tu Karola wypłukali w centrum Głuchołaz w ciągu godziny kilka gramów złota.

– Musiałem przepłukać z 50 – 100 kilogramów, zanim znalazłem 3 – 4 drobinki mniejsze od ziarenka maku – opowiada. – Miligramy bez większej wartości, ale czułem satysfakcj­ę ze znalezieni­a. Nie chciałem ich sprzedawać. Trzymam w szklanej fiolce kilkadzies­iąt takich drobinek, na pamiątkę. Przyznaję jednak, że widok poszukiwac­za z patelnią budzi u nas jeszcze spore zdziwienie.

– W czerwcu tego roku prowadziłe­m wycieczkę przez Jarnołtówe­k – wspomina Jerzy Chmiel, przewodnik turystyczn­y. – To było jak zabawny zbieg okolicznoś­ci. Akurat opowiadałe­m turystom o historii górnictwa. Mówiłem, że złoto

 ?? Fot. Pap/krzysztof Świderski ?? Płukanie złota to jedna z atrakcji dni Głuchołaz
Fot. Pap/krzysztof Świderski Płukanie złota to jedna z atrakcji dni Głuchołaz
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland