Kopalnia przegrała ze środowiskiem
trafia się tu zazwyczaj w krzemieniu. Po chwili turystka z Płocka przynosi mi kamień znaleziony na drodze i pyta: Czy to nie jest złoto?
Kamień trafił na podsypkę drogi w Jarnołtówku po budowie kanalizacji. Przywieziono go z sąsiedniego kamieniołomu szarogłazu w Dębowcu. Już na miejscu przejechał po nim walec i kamień pękł, pokazując w środku trzy przełamane ziarnka złota milimetrowej wielkości. Drugą połówkę uczestnicy wycieczki znaleźli wspólnie kawałek dalej.
– Podzieliliśmy się z tą turystką po równo, jeden kawałek dla mnie, drugi dla niej – opowiada Jerzy Chmiel. – Podobne zdarzenie miałem kiedyś z inną wycieczką, z którą zwiedzałem sztolnię góralską w Głuchołazach. Jeden z mężczyzn odłamał ze skały kawałek i pod spodem odkrył cieniutką blaszkę złota. Potem okazało się, że to kolekcjoner minerałów.
– Kilka lat temu trafiło do mnie kilku poszukiwaczy złota, głównie Czechów – przyznaje Grzegorz Wysokulski, właściciel zakładu złotniczego w Głuchołazach. – Przynosili małe samorodki, do kilku gramów wagi. Opowiadali, że wypłukują je w potoku koło Złotych Młynów. Na ich prośbę stopiłem je i sprawdziłem próbę. Wynosiła od 800 do 900 jednostek czystego złota na tysiąc jednostek stopu. To wysoka próba, świadcząca o dużej czystości kruszcu. Do zwykłych wyrobów jubilerskich używa się niskiej próby 333.
Czescy poszukiwacze coraz częściej wykorzystują czułe detektory metalu, które potrafią namierzyć drobinki nawet kilka centymetrów pod ziemią, także na wtórnych hałdach po wyrobisku. Po znalezieniu nugatu ze Zlatych Hor w Czechach zmieniono jednak przepisy. Wtedy młody poszukiwacz zatrzymał dla siebie nugat. Dziś jednak musiałby go oddać władzom w zamian za 10 procent znaleźnego. W efekcie poszukiwacze przestali się chwalić znaleziskami. Ich dyskusje przeniosły się jednak do internetu.
– Jeżdżę za złotem do Zlatych Hor, w okolice Bruntala i Unicova – przyznaje na czeskim forum jeden z poszukiwaczy. – Zazwyczaj zostają mi w misce drobinki do 0,2 milimetra, ale znalazłem już też odłamki 5-milimetrowe i jeden 7-milimetrowy. Złoto można znaleźć też na hałdach urobku wyciągniętego kiedyś z kopalni. Piękne kawałki nawet do 1 centymetra udaje się znaleźć wokół sztolni Mir, która była drążona do tzw. złotego słupa. W ciągu dwóch sezonów znalazłem w sumie 18,5 grama złota, przy czym przeciętny odłamek waży 1 – 1,5 grama.
– Są miejsca w korytach rzek, gdzie złota jest więcej niż gdzie indziej – dodaje inny internauta. – Zdarzyło mi się, że na misce znalazłem ok. 40 kawałków do 1 milimetra wielkości. Piękny widok.
Po drugiej wojnie światowej państwowa kopalnia w Zlatych Horach wznowiła wydobycie, ale nastawiła się na pozyskiwanie z rudy innych surowców: miedzi, srebra, ołowiu czy wolframu. Jednak złoto ciągle im towarzyszyło. Pod koniec pracy kopalni, zamkniętej ostatecznie w 1993 roku, przemysłowo wydobywano go ok. 30 kilogramów rocznie. Najwięcej w kopalni Mir na północnych stokach Przecznej Hory oraz w sztolni Ma- ria Pomocna, w pobliżu znanego sanktuarium Mariahilfe. Według geologów Jirego Zimaka i Miroslava Nepejchala można tam ciągle znaleźć w okazach krzemienia drobinki złota o dużej czystości, które mają nawet do 3 milimetrów średnicy.
Ostatecznie zlotohorską kopalnię zamknięto w 1993 roku, skazując miasteczko na ogromne bezrobocie. Wejścia do sztolni są betonowane, grodzone, nawet zasypywane czy wysadzane w powietrze. Oficjalnie z powodów bezpieczeństwa, żeby nikt niepowołany nie dostał się do środka. Odkąd jednak cena złota zaczęła rosnąć, już kilkakrotnie czeskie przedsiębiorstwa górnicze starały się o pozwolenie na wznowienie wydobycia.
W 2010 roku minister środowiska Republiki Czeskiej ostatecznie odmówił wydania zgody na badania dla firmy Altenberg. Uzasadnienie było krótkie: Jest to sprzeczne z polityką surowcową państwa, która zakłada, że zasoby złota mają pozostać w ziemi na przyszłość. Wcześniej przedstawiciel firmy Altenberg Petr Brejda argumentował w prasie, że wydobycie przemysłowe w tym rejonie ma ekonomiczne uzasadnienie, ale firma chce to jeszcze potwierdzić szczegółowymi badaniami geologicznymi. Według wstępnych ustaleń ze złóż w Jesenikach można uzyskać jeszcze 2,6 tony złota. W ziemi jest też ok. 20 tys. ton cynku. Wartość minerałów według Brejdy może dochodzić nawet do 2,5 miliarda koron (ok. 350 mln zł), a samo wydobycie miałoby minimalny wpływ na środowisko naturalne. Firma planowała bowiem zastosowanie takich metod, w których urobek pozostaje pod ziemią. Do 1993 roku urobek składowano na powierzchniowych hałdach, a pod ziemią pozostały ogromne puste komory, dziś wykorzystywane przez amatorów adrenaliny do skoków na bungee w ciemność.
– Na powierzchnię będziemy wydobywać tylko koncentrat, który będzie przewożony na dworzec kolejowy w Zlatych Horach, a potem trafi do jednego ze specjalistycznych zakładów metalurgicznych w Unii Europejskiej, gdzie będzie ostatecznie przetworzony – zapewniał w prasie przedstawiciel Altenberga.
Wniosek o wznowienie wydobycia złota wzbudził ogromne kontrowersje. Wydobyciem zainteresowane były miejscowe gminy, widząc w tym przyszłe miejsca pracy. Przeciwko protestowało natomiast ekologiczne Stowarzyszenie Przyjaciół Jeseników. Jego przedstawiciel komentował w prasie, że badania to miała być tylko formalność, bo zasoby są tu doskonale zbadane. Firmie chodzi zaś przede wszystkim o to, żeby się dostać do złoży. A to wiązałoby się z dewastacją przyrody w sąsiedztwie Obszaru Chronionego Jeseniki.
Wielu naszych czytelników kupuje mieszkania na ostatniej kondygnacji, których integralną częścią są duże tarasy, z reguły tylko z wylewką betonową i nie zawsze dobrze wykonaną izolacją wodoszczelną. Minęły już czasy, gdy prawie w 100 proc. na tarasach i balkonach klejone były płytki ceramiczne, które po kilku sezonach zimowych wymagały ponownego klejenia. Dzisiaj podjęcie decyzji o rodzaju nawierzchni uzależnione jest od naszego budżetu, preferencji wizualnych w zakresie materiałowym oraz przyszłych nakładów na konserwację. Do wyboru mamy:
płyty betonowe, klinkierowe oraz gres;
deski tarasowe z drewna sosnowego, modrzewia, drewna egzotycznego;
panele z drewna, kompozytów, tworzyw i sztucznej trawy;
sztuczną trawę w rolkach o różnej wysokości i gęstości runa.
W przypadku podjęcia decyzji o samodzielnym ułożeniu pokrycia tarasu uwaga nasza winna być skierowana na panele z drewna, kompozytów, tworzywa lub sztucznej trawy. Wszystkie cztery rodzaje paneli wykonane są według tej samej technologii – spód z PCW stanowi szkielet nośny warstwy wierzchniej i zapewnia prawidłowe odprowadzenie wody. Zaczepy na dwóch bokach pozwalają na łatwe łączenie poszczególnych paneli, umożliwiając równocześnie ułożenie dowolnego wzoru. Najczęściej występujące wymiary to 30x30 cm i 50x50 cm. W przypadku zastosowania paneli z drewna przyjmujemy na siebie obowiązek (dwu-, trzykrotnego w ciągu roku) zabezpieczenia drewna olejem do tego przeznaczonym. Należy pamiętać, że połączenia boczne nie wytrzymują częstej rozbiórki. Ułożenie paneli może być dokonane tylko wtedy, gdy podłoże zostanie doskonale zabezpieczone przed wsiąkaniem wody opadowej. Wykonanie warstwy wodoszczelnej winniśmy zlecić firmie specjalistycznej.
janik@angora.com.pl