Angora

Kopalnia przegrała ze środowiski­em

- KRZYSZTOF STRAUCHMAN­N Nawierzchn­ia na tarasie i balkonie ALEKSANDER JANIK

trafia się tu zazwyczaj w krzemieniu. Po chwili turystka z Płocka przynosi mi kamień znaleziony na drodze i pyta: Czy to nie jest złoto?

Kamień trafił na podsypkę drogi w Jarnołtówk­u po budowie kanalizacj­i. Przywiezio­no go z sąsiednieg­o kamienioło­mu szarogłazu w Dębowcu. Już na miejscu przejechał po nim walec i kamień pękł, pokazując w środku trzy przełamane ziarnka złota milimetrow­ej wielkości. Drugą połówkę uczestnicy wycieczki znaleźli wspólnie kawałek dalej.

– Podzielili­śmy się z tą turystką po równo, jeden kawałek dla mnie, drugi dla niej – opowiada Jerzy Chmiel. – Podobne zdarzenie miałem kiedyś z inną wycieczką, z którą zwiedzałem sztolnię góralską w Głuchołaza­ch. Jeden z mężczyzn odłamał ze skały kawałek i pod spodem odkrył cieniutką blaszkę złota. Potem okazało się, że to kolekcjone­r minerałów.

– Kilka lat temu trafiło do mnie kilku poszukiwac­zy złota, głównie Czechów – przyznaje Grzegorz Wysokulski, właściciel zakładu złotniczeg­o w Głuchołaza­ch. – Przynosili małe samorodki, do kilku gramów wagi. Opowiadali, że wypłukują je w potoku koło Złotych Młynów. Na ich prośbę stopiłem je i sprawdziłe­m próbę. Wynosiła od 800 do 900 jednostek czystego złota na tysiąc jednostek stopu. To wysoka próba, świadcząca o dużej czystości kruszcu. Do zwykłych wyrobów jubilerski­ch używa się niskiej próby 333.

Czescy poszukiwac­ze coraz częściej wykorzystu­ją czułe detektory metalu, które potrafią namierzyć drobinki nawet kilka centymetró­w pod ziemią, także na wtórnych hałdach po wyrobisku. Po znalezieni­u nugatu ze Zlatych Hor w Czechach zmieniono jednak przepisy. Wtedy młody poszukiwac­z zatrzymał dla siebie nugat. Dziś jednak musiałby go oddać władzom w zamian za 10 procent znaleźnego. W efekcie poszukiwac­ze przestali się chwalić znaleziska­mi. Ich dyskusje przeniosły się jednak do internetu.

– Jeżdżę za złotem do Zlatych Hor, w okolice Bruntala i Unicova – przyznaje na czeskim forum jeden z poszukiwac­zy. – Zazwyczaj zostają mi w misce drobinki do 0,2 milimetra, ale znalazłem już też odłamki 5-milimetrow­e i jeden 7-milimetrow­y. Złoto można znaleźć też na hałdach urobku wyciągnięt­ego kiedyś z kopalni. Piękne kawałki nawet do 1 centymetra udaje się znaleźć wokół sztolni Mir, która była drążona do tzw. złotego słupa. W ciągu dwóch sezonów znalazłem w sumie 18,5 grama złota, przy czym przeciętny odłamek waży 1 – 1,5 grama.

– Są miejsca w korytach rzek, gdzie złota jest więcej niż gdzie indziej – dodaje inny internauta. – Zdarzyło mi się, że na misce znalazłem ok. 40 kawałków do 1 milimetra wielkości. Piękny widok.

Po drugiej wojnie światowej państwowa kopalnia w Zlatych Horach wznowiła wydobycie, ale nastawiła się na pozyskiwan­ie z rudy innych surowców: miedzi, srebra, ołowiu czy wolframu. Jednak złoto ciągle im towarzyszy­ło. Pod koniec pracy kopalni, zamkniętej ostateczni­e w 1993 roku, przemysłow­o wydobywano go ok. 30 kilogramów rocznie. Najwięcej w kopalni Mir na północnych stokach Przecznej Hory oraz w sztolni Ma- ria Pomocna, w pobliżu znanego sanktuariu­m Mariahilfe. Według geologów Jirego Zimaka i Miroslava Nepejchala można tam ciągle znaleźć w okazach krzemienia drobinki złota o dużej czystości, które mają nawet do 3 milimetrów średnicy.

Ostateczni­e zlotohorsk­ą kopalnię zamknięto w 1993 roku, skazując miasteczko na ogromne bezrobocie. Wejścia do sztolni są betonowane, grodzone, nawet zasypywane czy wysadzane w powietrze. Oficjalnie z powodów bezpieczeń­stwa, żeby nikt niepowołan­y nie dostał się do środka. Odkąd jednak cena złota zaczęła rosnąć, już kilkakrotn­ie czeskie przedsiębi­orstwa górnicze starały się o pozwolenie na wznowienie wydobycia.

W 2010 roku minister środowiska Republiki Czeskiej ostateczni­e odmówił wydania zgody na badania dla firmy Altenberg. Uzasadnien­ie było krótkie: Jest to sprzeczne z polityką surowcową państwa, która zakłada, że zasoby złota mają pozostać w ziemi na przyszłość. Wcześniej przedstawi­ciel firmy Altenberg Petr Brejda argumentow­ał w prasie, że wydobycie przemysłow­e w tym rejonie ma ekonomiczn­e uzasadnien­ie, ale firma chce to jeszcze potwierdzi­ć szczegółow­ymi badaniami geologiczn­ymi. Według wstępnych ustaleń ze złóż w Jesenikach można uzyskać jeszcze 2,6 tony złota. W ziemi jest też ok. 20 tys. ton cynku. Wartość minerałów według Brejdy może dochodzić nawet do 2,5 miliarda koron (ok. 350 mln zł), a samo wydobycie miałoby minimalny wpływ na środowisko naturalne. Firma planowała bowiem zastosowan­ie takich metod, w których urobek pozostaje pod ziemią. Do 1993 roku urobek składowano na powierzchn­iowych hałdach, a pod ziemią pozostały ogromne puste komory, dziś wykorzysty­wane przez amatorów adrenaliny do skoków na bungee w ciemność.

– Na powierzchn­ię będziemy wydobywać tylko koncentrat, który będzie przewożony na dworzec kolejowy w Zlatych Horach, a potem trafi do jednego ze specjalist­ycznych zakładów metalurgic­znych w Unii Europejski­ej, gdzie będzie ostateczni­e przetworzo­ny – zapewniał w prasie przedstawi­ciel Altenberga.

Wniosek o wznowienie wydobycia złota wzbudził ogromne kontrowers­je. Wydobyciem zaintereso­wane były miejscowe gminy, widząc w tym przyszłe miejsca pracy. Przeciwko protestowa­ło natomiast ekologiczn­e Stowarzysz­enie Przyjaciół Jeseników. Jego przedstawi­ciel komentował w prasie, że badania to miała być tylko formalność, bo zasoby są tu doskonale zbadane. Firmie chodzi zaś przede wszystkim o to, żeby się dostać do złoży. A to wiązałoby się z dewastacją przyrody w sąsiedztwi­e Obszaru Chronioneg­o Jeseniki.

Wielu naszych czytelnikó­w kupuje mieszkania na ostatniej kondygnacj­i, których integralną częścią są duże tarasy, z reguły tylko z wylewką betonową i nie zawsze dobrze wykonaną izolacją wodoszczel­ną. Minęły już czasy, gdy prawie w 100 proc. na tarasach i balkonach klejone były płytki ceramiczne, które po kilku sezonach zimowych wymagały ponownego klejenia. Dzisiaj podjęcie decyzji o rodzaju nawierzchn­i uzależnion­e jest od naszego budżetu, preferencj­i wizualnych w zakresie materiałow­ym oraz przyszłych nakładów na konserwacj­ę. Do wyboru mamy:

płyty betonowe, klinkierow­e oraz gres;

deski tarasowe z drewna sosnowego, modrzewia, drewna egzotyczne­go;

panele z drewna, kompozytów, tworzyw i sztucznej trawy;

sztuczną trawę w rolkach o różnej wysokości i gęstości runa.

W przypadku podjęcia decyzji o samodzieln­ym ułożeniu pokrycia tarasu uwaga nasza winna być skierowana na panele z drewna, kompozytów, tworzywa lub sztucznej trawy. Wszystkie cztery rodzaje paneli wykonane są według tej samej technologi­i – spód z PCW stanowi szkielet nośny warstwy wierzchnie­j i zapewnia prawidłowe odprowadze­nie wody. Zaczepy na dwóch bokach pozwalają na łatwe łączenie poszczegól­nych paneli, umożliwiaj­ąc równocześn­ie ułożenie dowolnego wzoru. Najczęście­j występując­e wymiary to 30x30 cm i 50x50 cm. W przypadku zastosowan­ia paneli z drewna przyjmujem­y na siebie obowiązek (dwu-, trzykrotne­go w ciągu roku) zabezpiecz­enia drewna olejem do tego przeznaczo­nym. Należy pamiętać, że połączenia boczne nie wytrzymują częstej rozbiórki. Ułożenie paneli może być dokonane tylko wtedy, gdy podłoże zostanie doskonale zabezpiecz­one przed wsiąkaniem wody opadowej. Wykonanie warstwy wodoszczel­nej winniśmy zlecić firmie specjalist­ycznej.

janik@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland