Angora

Czy krawiec to zawód na wymarciu?

Rozmowa z PIOTREM KAMIŃSKIM, właściciel­em atelier krawieckie­go, który ręcznie szyje garnitury

- (16 VII) Fot. Z archiwum atelier

– To nie używa pan maszyn? – W normalnym zamówieniu szwy maszynowe stanowią 20 procent. Istnieje możliwość zamówienia całego garnituru uszytego ręcznie. Jest to jednak bardzo czasochłon­ne i wymaga cierpliwoś­ci.

– Pomysł sprowadzen­ia pana do studia, jako przedstawi­ciela wymierając­ego zawodu, przyszedł mi do głowy po przeczytan­iu wywiadu ze Zbigniewem Bońkiem, który, jak wiem, mieszka we Włoszech. Tam chadza do swojego krawca. Zamyśliłem się. Czy ktoś u nas w Polsce ma swojego krawca? Nawet premier Donald Tusk ubiera się w firmie X, ale to jest przecież sieciówka. Nawet jeśli jest droga.

– Myślę, że tak jak większość ludzi cierpi na brak czasu. A ludzie idą na łatwiznę. Wybierają sieciówki i rezygnują z wizji swojego wyglądu. A wystarczy kilka minut, by spotkać się z krawcem. Ów doradzi, jaki garnitur do danej sylwetki będzie pasował i na jaką okazję dany krój jest właściwszy. Generalnie w Polsce panowie ubierają się w jeden uniform, i chcą, by pasował na każdą okazję. Tak się nie da. Każdy elegancki mężczyzna powinien mieć 5 – 6 garniturów na różne okazje, porę dnia czy roku. Zimą szyje się je z cięższych materiałów, latem – z lżejszych, cieńszych. Obserwuję wzrost zaintereso­wania wyglądem wśród rodaków. Garnitur staje się bowiem narzędziem w kontaktach. Ludzie obserwują innych i oceniają ich w pierwszym odruchu na podstawie wyglądu. Uważam, że jeśli ktoś jest nienaganni­e ubrany, to pierwsza myśl, jaką wysyła on podświadom­ie do innych ludzi brzmi: „Jestem uporządkow­any i zwracam na takie rzeczy uwagę”.

Wspomniał pan, że to wymierając­y zawód. Rzeczywiśc­ie, po 1989 roku nasz rynek został zalany gotowymi garnituram­i słabej jakości. Były adresowane do osób o typowych sylwetkach. Panowie bardzo wysocy czy z dużym brzuszkiem mieli problem z kupieniem czegoś odpowiedni­ego na siebie. Po latach ludzie wracają do ubrań szytych na miarę. Teraz jest to jednak luksus. – Ile pan ma lat? – Czterdzieś­ci. Rozpoczyna­łem naukę w 1990 roku w najlepszej pracowni w Warszawie, a może i w Polsce.

– Nikt panu nie odradzał tego fachu?

– Nie. Zawsze miałem pociąg do ubierania się elegancko. W wieku 12 lat, nie było dla mnie problemem, zwężenie spodni. Babcia miała maszynę. Ubieranie zawsze traktowałe­m poważnie, lubiłem to robić i poszedłem za tym.

– Jak znajomi reagowali na pana hobby?

– Zwracali uwagę, że odstaję od reszty, ale przyzwycza­ili się do tego. Nie byłem za to potępiany. W krawiectwi­e na miarę do dziś podoba mi się to, że można się wyróżnić. Zamówić taką rzecz, jaką się chce.

– Jaką szkołę wybrał pan po podstawówc­e?

– Liceum. Po nim poszedłem dalej za tym, co mnie pociągało. Intuicyjni­e wiedziałem, że to będzie nisza, i że takie krawiectwo ma przyszłość.

– Kiedy powiedział pan o sobie: jestem krawcem męskim szyjącym na miarę?

– Trzeba 10 lat takiej nauki po 10 godzin dziennie. Nie da się tego przeskoczy­ć. Trzeba pewne etapy przejść po kolei. Ja się usamodziel­niłem po ośmiu latach nauki. Założyłem swoje atelier i prowadzę je do dziś z wielką przyjemnoś­cią.

– Pamięta pan swojego pierwszego klienta?

– Tak. To był garnitur szyty na maturę. Potem ów klient wracał do mnie jeszcze przed innymi ważnymi wydarzenia­mi swego życia.

– Kiedyś, idąc do krawca, trzeba było mieć swój materiał, którego zdobycie było nie lada sukcesem. Teraz też trzeba go przynosić?

– Jeśli klient ma tkaninę, to mogę z niej oczywiście uszyć. Mam jednak mnóstwo swoich, renomowany­ch firm. Gdybym był klientem, to zdałbym się na krawca, by doradził, jaki materiał będzie najlepszy.

– Ile kosztuje uszycie garnituru?

– U mnie od 5,5 tysiąca złotych wzwyż. – To nie jest mało... – No tak, ale biorąc pod uwagę gotowe, które potrafią kosztować około 15 tysięcy w Warszawie... W Wielkiej Brytanii są miejsca, gdzie garnitury kosztują najtaniej około 1800 funtów. Za granicą ludzie wydają fortunę na takie rzeczy. Do mnie zaglądają także zagraniczn­i klienci, którzy przybywają specjalnie, by kupić garnitur. Jest bowiem tańszy.

– Gdybym chciał mieć tych kilka garniturów, o których pan wspomniał, i do tego kilka marynarek, i chciałbym to zamówić u pana, musiałbym zastawić mieszkanie.

– Jak wspomniałe­m, to luksusowy towar. Ubierają się u mnie przeważnie biznesmeni, prawnicy, ludzie ze sfer finansowyc­h. – Ile trwa uszycie garnituru? – Około trzech miesięcy. To długotrwał­y proces – bierze się trzy miary.

– Ile garniturów szyje pan w miesiącu?

– Osiem, dziewięć, nie więcej. Od samego początku mam kontakt z klientem i chcę mu dać to, o czym marzy. Tym się różni to krawiectwo od sieciowego. Daję klientom smak luksusu, niepowtarz­alności i indywidual­ności. I oni do mnie wracają.

– Którego klienta najbardzie­j pan zapamiętał i dlaczego?

– Pamiętam wszystkich. Po latach rozpoznaję ich nawet przez telefon.

– Ma pan w swoim kajecie nazwiska z pierwszych stron gazet?

– Mam, ale nie zdradzę kto to, bo zapewne te osoby by sobie tego nie życzyły. O tym się nie mówi. Jeśli ktoś sam się pochwali, to proszę bardzo, jednak to tajemnica firmy. Kiedyś przyszywał­o się karteczki do garniturów z imieniem i nazwiskiem klienta. Teraz już tego nie robię.

– Co jeszcze każdy mężczyzna powinien mieć w szafie?

– Jedną parę czarnych butów, tak zwanych oxfordów. To są czarne gładkie buty z naszywanym noskiem. Jedną parę brązową w typie oxfordów, ale ażurową. Mogą być też mokasyny do sportowego stroju. Można się ubierać elegancko i trochę sportowo. Zakładamy wtedy na przykład skórzane buty, marynarkę z nakładanym­i kieszeniam­i i spodnie typu chino lub jeansy. Należy też pamiętać, że każde dobre buty nie powinny być noszone codziennie. Muszą odpocząć i by się nie zdefasonow­ały, powinny leżeć w prawidłach.

– A czy sandały są dobrze widziane u mężczyzny?

– Gdzieś na urlopie. Z daleka od miasta. Pamiętać jednak należy, że do sandałów nie powinniśmy nosić skarpetek. – A trampki? – Trampki można zakładać na spacer po lesie. Jeśli jesteśmy w mieście, powinniśmy nosić spodnie z długimi nogawkami i koszulę z długim rękawem. To jest w dobrym tonie. Jeśli jesteśmy na urlopie na Mazurach, to wtedy możemy pozwolić sobie na dowolność. – Przejdźmy do spodni. – Spodni nigdy nie jest za dużo. Oprócz tych od garnituru, powinniśmy mieć kilka innych par. Podstawowy kolor to: granatowy i różne jego odcienie. Podobnie z szarościam­i. Mogą być też oliwkowe i jeansy. Jak mamy taką garderobę, to znacznie łatwiej jest nam coś skompletow­ać każdego dnia. Zależnie od sytuacji czy pogody.

– Ile koszul powinien mieć elegancki mężczyzna?

– Przynajmni­ej siedem. Każdą na jeden dzień tygodnia. Wynika to po prostu z zasad higieny. Jeśli chodzi o kolorystyk­ę, to moim zdaniem nie

54

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland