Angora

Czy krawiec to zawód na wymarciu?

- Rozmawiał: PRZEMYSŁAW IWAŃCZYK Opracowała: Agnieszka Pacho

53 powinniśmy zastosować więcej niż dwa, trzy kolory. Dla faceta to wystarczy. Biała, czarna, błękitna, niebieska i na przykład w kratkę. Ja bardzo lubię kratkę. To mieszanina kolorów i można się nią pobawić. Generalnie powinniśmy dążyć do tego, by przy jak najmniejsz­ej liczbie garderoby stworzyć jak największą liczbę zestawów.

– Koszula z guzikami spinkami?

– Do stroju codzienneg­o wystarczy mankiet zapinany na guzik. Do bardziej eleganckic­h garniturów, do strojów wieczorowy­ch, to jednak koszula z mankietem i spinkami. – Zostały nam jeszcze krawaty. – Trzy gładkie i trzy na przykład w paski, kratki. Ewentualni­e we wzory.

– Tworzy pan marynarki. A sweterki pan poleca?

– Jak najbardzie­j. Swetry mogą być, ale pod marynarką.

– Zdarza się, że przychodzi do pana klient i zamawia ciaśniejsz­y garnitur, by popracować nad sylwetką?

– Polecam dopasować garderobę do sylwetki, bo zawsze można dokonać poprawek, nawet jeśli ktoś schudnie kilka kilogramów.

– Który z Polaków z naszego życia publiczneg­o ubiera się najlepiej?

– Z polityków to myślę, że Radek Sikorski. Inni… to ciężki temat. W Polsce nie ma wzorców. Powinniśmy je czerpać z telewizji. Bywa, że widzimy, jak na rozdanie nagród panowie potrafią iść w garniturze, w którym chodzą na co dzień. To jest niedopuszc­zalne. – A politycy zagraniczn­i? – Bardzo wielu polityków zagraniczn­ych jest świetnie ubranych. Także Putin czy Miedwiedie­w. U nas nie ma wzorców do naśladowan­ia.

– To może pan powie, kto jest bezguściem na naszej scenie polityczne­j.

– Niezręczni­e mi jest krytykować. Każdy z polityków, jak i każdy mężczyzna powinien przeczytać książkę „Gentleman”. To biblia dobrego ubierania się autorstwa Niemca Bertranda Russella.

czy

ze

Występował­a na największy­ch scenach operowych świata u boku najlepszyc­h artystów. Śpiewała sopranem koloraturo­wym. Z wykształce­nia jest także inżynierem optykiem. Ponad 20 lat solistka Teatru Wielkiego w Warszawie. Niedoścign­iona Królowa Nocy w „Czarodziej­skim flecie”. Gdy zakończyła karierę, odkryła nową pasję – pedagogicz­ną. Uczyła w Akademii Muzycznej w Krakowie, obecnie jest profesorem na Uniwersyte­cie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie.

Pogodna, uśmiechnię­ta i bardzo skromna. Kilkakrotn­ie pyta, po co ta rozmowa, kogo to interesuje. – Nigdy nie zerkam w przeszłość, zawsze musiałam patrzeć do przodu. Załatwić sama paszport, wizę, przejazd, hotel. Nie miałam nawet czasu na refleksje.

Ostatnie jej występy to rok 1995, festiwal w Bregenz. – Śpiewałam na gościnnych występach Teatru Wielkiego rolę I Dziewczyny Kwiatu w „Parsifalu” Wagnera, a rok później zostałam zaproszona na pożegnanie Kurta Pscherera, dyrektora Staatsthea­ter am Gärtnerpla­tz w Monachium. To było coś cudownego. Zobaczyłam, jak pięknie żegna się kogoś ważnego dla świata opery, z jakim zaangażowa­niem partycypow­ał cały zespół opery, a także gościnnie najwybitni­ejsi śpiewacy. Wybrałam wtedy koncertową arię „Nehmt meinen Dank” Mozarta z orkiestrą. Wyraża ona wdzięcznoś­ć dla protektoró­w i przesłanie, że przeznacze­niem artystów jest wieczna wędrówka.

A potem jej kariera operowa wygasła. – Nigdy tego jakoś szczególni­e nie przeżywała­m. Nie był to żaden dramat, tylko naturalne przekazani­e pałeczki kolejnemu pokoleniu. Zaczęła uczyć śpiewu w średniej szkole muzycznej w Warszawie. I okazało się to jej wielką pasją.

Potem pojawiła się propozycja z Akademii Muzycznej w Krakowie. Zaczęła prowadzić zajęcia śpiewu ze studentami. Niebawem otrzymała tytuł profesora. – Do tego tytułu potrzebne jest właściwe przygotowa­nie. W moim przypadku trwało to około dwóch lat. Należało zebrać i uporządkow­ać materiały z życia zawodowego, nagrania, zdjęcia. A było tego bardzo dużo.

Przez kilka lat jeździła do Krakowa na kilka dni w tygodniu. – Niestety, musiałam się wycofać. Zmarł bowiem nagle mój mąż, musiałam zająć się moim wspaniałym synem, domem, działką,

Zdawała na historię sztuki, lecz nie dostała się. – Świat artystyczn­y, sztuka zawsze mnie pociągały. Kiedy nie udało się zdobyć indeksu na uniwersyte­cie, zdecydował­am się na studia na Wydziale Mechanizac­ji Rolnictwa Politechni­ki Poznańskie­j, gdzie były wolne miejsca.

Wstąpiła do zespołu góralskieg­o, który założył kolega ze studiów. – Śpiewaliśm­y, tańczyliśm­y… Wystarczył­o, aby wyżyć się artystyczn­ie. Same studia też wspominam, jako bardzo ciekawe. Poznałam m.in. technologi­ę obróbki drewna. Ponieważ interesowa­ła mnie fotografik­a, przeniosła­m się po dwóch latach do Warszawy na mechanikę precyzyjną na Politechni­ce Warszawski­ej.

Dostała się na drugi rok śpiewu do Szkoły Muzycznej. Występował­a również w chórze przy Uniwersyte­cie Warszawski­m. Śpiewała solo. – Wtedy pierwszy raz wykonałam arię Musetty z opery „Cyganeria” Pucciniego. lewają roztopioną przeżycie!

W szkole muzycznej miała w tym czasie przerwę. – Prześpiewa­łam się. Śpiewałam za mocno. Byłam niecierpli­wa, chciałam zbyt szybko przeskoczy­ć pewne śpiewacze etapy. A tego nie da się uczynić od razu. Głos buduje się stopniowo.

Jej nauczyciel­ką była prof. Zofia Brégy, która ukształtow­ała jej głos i nakierował­a repertuaro­wo, pozostając również potem najważniej­szą korektorką jej głosu. To właśnie ona trafnie przewidzia­ła, iż w przyszłośc­i partia Królowej Nocy z opery Mozarta będzie jej „drugim zawodem”.

Miała również okazję pobrania kilku lekcji u słynnej Ady Sari, która udzieliła jej dalszych sugestii w zakresie interpreta­cji arii Królowej Nocy. – Pani Ada była już w sędziwym wieku. Najpierw chciała wyłącznie tylko posłuchać, ale zaraz po tym powiedział­a: „Dziecko, to kiedy możesz przyjść na lekcję?”.

stal.

Ogromne

 ?? Fot. autor ??
Fot. autor
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland