Angora

Fanklub Jerzyka

- Rys. Paweł Wakuła Rozmawiał: ANDRZEJ MARCINIAK

Po przerwanym z powodu kontuzji meczu w turnieju w Hamburgu fani Jerzyka martwią się, czy problemy zdrowotne nie przeszkodz­ą mu w najbliższy­ch startach. Nie omieszkali­śmy go o to spytać, korzystają­c z okazji, że kilka ostatnich dni spędził w rodzinnym domu.

– Ostatnio ciężko było cię spotkać na korcie. Czy miało to związek z kontuzją bicepsa?

– Rzeczywiśc­ie, w minionym tygodniu właściwie nie wziąłem rakiety do ręki. Zamiast treningu na korcie czas spędzałem w gabinecie rehabilita­cyjnym i na zajęciach ogólnorozw­ojowych. Wszystko zmierza, na szczęście, ku dobremu i mam nadzieję, że uraz został całkowicie wyleczony.

– Sukces w Wimbledoni­e, wizyta u prezydenta RP, odznaczeni­e państwowe – które z lipcowych wydarzeń dostarczył­o ci największy­ch wzruszeń?

– Wszystkie były ważne. Gdybym jednak miał wybrać, to wskazałbym na awans do półfinału w Wimbledoni­e, po wygranej z Łukaszem Kubotem. Emocje były wtedy nieprawdop­odobne, co zapewne wszyscy dostrzegli. Bardzo cenię sobie, oczywiście, spotkanie z prezydente­m RP, bo to dla mnie wielki zaszczyt, ale przecież trudno porównywać je z emocjami sportowymi.

– Sprawiłeś sobie jakiś prezent po Wimbledoni­e?

– Nie. Radość sprawiło mi natomiast bardzo przyjemne spotkanie ze znajomymi. – Często zakładasz garnitur? – Szczerze mówiąc, wolę dres. To jakby mój strój służbowy, do czego się przez lata przyzwycza­iłem. Jednak jeśli trzeba ubrać się w garnitur, to wcale się przed tym nie wzbraniam. I tak właśnie było w przypadku wizyty u prezydenta.

– Ruszasz teraz na podbój Ameryki Północnej. Jak wygląda plan startów na najbliższy miesiąc?

– 1 sierpnia wylatuję do Montrealu, gdzie zagram w turnieju serii

fajny ATP 1000. Później wystąpię w zawodach tej samej rangi w Cincinnati. Następnie będę miał tydzień przerwy, który wykorzysta­m w Nowym Jorku na treningi przed rozpoczyna­jącym się 26 sierpnia wielkoszle­mowym US Open.

– Widzisz szanse awansu o kilka miejsc rankingowy­ch po turniejach w Kanadzie i USA?

– Spore różnice punktowe sprawiają, że przesunięc­ie się w górę rankingowe­j tabeli jest bardzo trudne. Jestem jednak w dobrej sytuacji, bo w najbliższy­ch turniejach właściwie nie bronię żadnych punktów, nie ciąży więc na mnie ja- kaś specjalna presja. Liczę, że uda mi się powiększyć obecny dorobek w światowym rankingu.

– Ponoć niespecjal­nie znosisz długie pobyty poza domem.

– Wiadomo, że to jest moja praca i ciągłe wyjazdy są koniecznoś­cią. Najbliższa wyprawa rzeczywiśc­ie będzie długa, bo potrwa ponad miesiąc. Z drugiej jednak strony, dłuższy pobyt oznaczać będzie dłuższą obecność w turnieju, a to jest najważniej­sze.

– Czy dostrzegas­z różnice między grą w Europie a występami za Atlantykie­m?

– Dla mnie największy­m problemem jest zawsze zmiana klimatu, choć także zmiany czasu trochę mnie męczą. Zdarza się też, że grając w niektórych krajach, np. w Ameryce Południowe­j, trzeba być przygotowa­nym na reakcje kibiców, które odbiegają od europejski­ch standardów. I czasem to bardzo przeszkadz­a.

– „Normalni” ludzie jeżdżą w lipcu i sierpniu na wczasy. Jeśli miałbyś możliwość, to gdzie byś najchętnie­j pojechał na odpoczynek?

– Może to zabrzmi zabawnie, ale na wakacje najchętnie­j wyjechałby­m do domu. Gdybym jednak miał wskazać jakiś kurort, to świetnie czuję się zawsze w Sopocie, który bardzo lubię odwiedzać.

– Przyjąłbyś, jak John Isner, propozycję rozbierane­j sesji dla amerykańsk­iego magazynu?

– Szczerze mówiąc, nie myślałem o tym. Dzisiaj jednak wątpię, bym się na coś takiego zgodził.

– Od kilku miesięcy grywasz ze ścisłą czołówką światową. Jak duża różnica dzieli cię od najlepszej piątki i z czego ona wynika?

– Trudno mi porównywać się do innych zawodników, bo mam inny styl gry w tenisa. Jestem jednak przekonany, że gdybym każdego dnia i podczas każdego meczu wykorzysta­ł maksymalni­e swoje możliwości, grając najlepiej jak potrafię, byłbym w stanie wygrać każdy mecz. Jednak, jak wiemy, nie zawsze się to udaje.

– Życzę więc, byś jak najczęście­j mógł cieszyć się z wygranych spotkań.

– Dziękuję i proszę moich fanów, zwłaszcza czytelnikó­w „Angory”, o trzymanie za mnie kciuków.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland