George Alexander Louis Wielka Brytania
Świat odetchnął z ulgą: księżna Cambridge urodziła syna, ujawniono jego imiona, sfotografowano, co tylko było możliwe. I tak naprawdę tylko to się liczyło. Historia, która zaczęła się jak piękna bajka, kończyła się jak telenowela. Wszyscy byli już zmęczeni oczekiwaniem na Royal Baby.
Dziecko przyszło na świat w poniedziałek – 22 lipca – o godzinie 16.24 w szpitalu St. Mary w Londynie. Chłopiec ważył 3,8 kilograma albo jak chce brytyjska tradycja – 8 funtów i 6 uncji. Oficjalnie pierwsza o przyjściu na świat dowiedziała się brytyjska królowa. Powiadomił ją szczęśliwy ojciec książę William albo też dziadek – książę Karol, bo w tej sprawie doniesienia są różne. Później Elżbieta II otrzymała oficjalny dokument, w którym kilku lekarzy przyjmujących poród poinformowało ją, że została prababcią. Wtedy przed pałacem Buckingham – oficjalną siedzibą monarchini – pojawił się stosowny anons, że Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej ma kolejnego dziedzica tronu. Tę samą informację przekazał poddanym królewski herold. Niestety, rychło okazało się, że fałszywy. Tony Appleton, którego tak chętnie pokazywały telewizje, nie był nigdy królewskim heroldem… Nikt go zresztą nie prosił o ten gest… Po prostu i on chciał błysnąć w świetle kamer skierowanych na przyszłego króla.
Nie od razu ujawniono imię dziecka – George Alexander Louis. Wiadomo było, że będzie ono wieloczłonowe. Jego ojciec to przecież William Arthur Philip Louis, dziadek nosi imiona Charles Philip Arthur George, zaś prababcia – królowa Wielkiej Brytanii – to Elizabeth Alexandra Mary… W końcu jed- nak świat dowiedział się, jak będzie nazywał się przyszły monarcha, i okazało się, że królewska rodzina pozostała wierna tradycji. Chłopiec będzie Jerzym – po angielsku George – jak jego prapradziadek, ojciec Elżbiety II. Zresztą to samo imię nosiło już kilku jego przodków. Kiedy pod koniec tego wieku syn księcia Williama i księżnej Catherine zasiądzie na tronie, będzie Jerzym VII. Zresztą imię to było wysoko obstawiane u bukmacherów. Przyjmując zakłady, obstawiali je oni w proporcji 7 do 1.
Pozostałe imiona przyszłego króla także nie są specjalną niespodzianką. Alexander kojarzony jest z imieniem księżniczki Alexandry – matki chrzestnej księcia Williama, a także jednym z imion królowej Elżbiety II. Louis jest z kolei jednym z imion księcia Williama…
Rodzina królewska zapewnia jednak, że przy wyborze imienia dla swojego kolejnego potomka nie kierowała się żadną symboliką. Trudno jednak w to uwierzyć, bo przecież mówi się o przyszłym królu.
Medialny szum
Kiedy długo oczekiwany królewski potomek przyszedł na świat, nie tylko Tony Appleton, czyli fałszywy londyński herold, chciał zabłysnąć. Zrobiły to liczne gwiazdy. Oczywiście stosowne oświadczenia wydali przedstawiciele rodziny królewskiej. Najpierw rodzice, którzy za pośrednictwem rzeczników prasowych zapewnili o swoim szczęściu z powodu przyjścia dziecka na świat, później dziadek – książę Walii ze swoją małżonką. „ Nie przypominam sobie, byśmy moja żona albo ja byli bardziej szczęśliwi niż w chwili przyjścia na świat naszego pierwszego wnuka. To niesamowity moment dla Williama i Catherine, ale my też jesteśmy tym bardzo przejęci. Zostanie dziadkiem to wyjątkowa chwila w życiu każdego z nas – o czym zresztą przekonywali mnie ostatnio liczni znajomi. Z wielkim optymizmem patrzymy na przyszłość naszego wnuka” – zapewnił książę Karol.
Swoją radością z przyjścia na świat królewskiego potomka cieszyły się też osoby, które raczej nie mają wielkich szans bywania na monarszych salonach. Krótko po urodzeniu chłopca Twitter przeżył gorące chwile. Zachwyt wyrazili aktorzy, piosenkarze, celebryci: NeNe Leakes, William Shatner, Joan Rivers, Hilaria Baldwin, Cheryl Cole, Jeff Daniels, Crystal Hefner, Kim Zolciak, Queen Latifah… Jeśli te nazwiska w Polsce mówią niewiele, to jednak szczególnie na amerykańskim medialnym rynku mają swoją wagę. Wszyscy ci ludzie chcieli obwieścić światu swoją radość z powodu przyjścia na świat dziecka. Obok gwiazd i gwiazdeczek pojawili się także poważni politycy. Premier Wielkiej Brytanii James Cameron napisał: „Gratulacje dla Rodziny Królewskiej z powodu przyjścia na świat chłopca”. Nancy Pelosi, jedna z liderów amerykańskiej Partii Demokratycznej, zapewniła: „Cieszę się radością księcia Williama i księżnej Kate, tak jak i Wielkiej Brytanii, witających najmłodszego członka Rodziny Królewskiej”…
Szukanie podobieństw,
ale i normalności
Królewski poród skłaniał do porównań. Niespodziewanie odkryto, że księżna Kate opuszczająca z synem szpital ma sukienkę podobną do tej, jaką przed laty miała matka jej męża – księżna Diana opuszczająca ten sam szpital po urodzeniu księcia Williama. „Drobiazg”, że sukienka Diany była zielona, zaś Kate niebieska, nie miał wielkiego znaczenia… Podobnie jak fakt, że w okresie po porodzie kobiety noszą odzież o podobnym kroju… Wszyscy chcieli widzieć jakąś symbolikę. Pewnie właśnie dlatego – oprócz panujących w tym czasie w Londynie upałów – młodzi rodzice oraz dziecko opuścili stolicę Wielkiej Brytanii. Kate i William udali się do wiejskiej posiadłości rodziny Middletonów w Bucklebury. Zapowiedzieli, że młoda mama będzie tam około 6 tygodni, ojciec spędzi z synem znacznie mniej czasu, bo musi wrócić do jednostki, w której służy jako pilot.
Nie ulega wątpliwości, że pobyt w rodzinnym domu Kate ma zarówno element symboliczny, jak i praktyczny. Oczywiście, można mówić o upałach i chęci odpoczynku od wielkiej metropolii, jaką jest Londyn. Jednak rodzina królewska ma kilka wiejskich posiadłości, w których mogłaby po porodzie odpoczywać księżna Kate. Prawda jest jednak taka, że i monarchowie muszą liczyć się z pewnymi wymogami wizerunkowymi. Właśnie dlatego o wiele lepiej wypada powrót do „normalnego” domu rodzinnego niż przeniesienie się do jednego z królewskich pałaców. Jeśli chodzi o zapewnienie ochrony młodej matce i następcy tronu, to przecież trudno o lepsze miejsca niż monarsze siedziby. Jak podliczyli statystycy, rodzina królewska dysponuje ponad 775 prywatnymi pokojami w swoich pałacach: Buckingham, Sandringham czy Balmoral.
Umiarkowane wrażenie robi też koszt królewskiego porodu. Kiedy czyta się informacje, że dzień pobytu w szpitalu księżnej Cambridge kosztował blisko 5 tys. funtów, to robi wrażenie, ale… nie na ludziach majętnych! Jak podliczyli Amerykanie, w ich kraju ten poród kosztowałby kilkakrotnie więcej. Urodzenie dziecka w przyzwoitej klinice w USA to wydatek wynoszący nawet 45 tys. dolarów.