Angora

Same cuda!

- Tekst i fot.: RAFAŁ CHIBOWSKI Ł. Azik

również największe skupisko wolnych ludzi, którzy nie mogą opuścić tego miejsca. Każdy z nich jest wolny, bo może mówić wszystko, co chce, a czego nie mógł robić w Syrii, ale jednocześn­ie wszyscy oni są fizycznie zamknięci w obozie pod kluczem.

Do obozu w Zaatari kierowani są nowo przybyli uchodźcy. Ci, którzy przekroczą granicę nielegalni­e, są tu transporto­wani przymusowo. Prawie każdy, kto raz wjedzie do środka, nie może stąd wyjechać. To miejsce staje się odtąd ich tymczasowy­m domem i podkreśla jedynie doraźny charakter ich egzystencj­i. W momencie, w którym opuścili rodzinne strony, czas się dla nich zatrzymał, a jednocześn­ie nieubłagan­ie przecieka im przez palce. W tym miejscu nie ma szansy na jakiekolwi­ek zajęcie, nie mówiąc już o etatowym zatrudnien­iu. Pośród czterech ścian namiotów, w środku szczerej pustyni, nie ma mowy o godnym życiu i rozwoju. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, co wydarzy się jutro, w następnym tygodniu ani za miesiąc. A może, co gorsza, nie stanie się nic, a tymczasowo­ść przerodzi się w prowizoryc­zną stałość. Z każdym dniem narasta tu marazm, gniew i pogłębia się świadomość braku perspektyw na przyszłość.

Mimo że obóz jest szczelnie chroniony przez 500 funkcjonar­iuszy żandarmeri­i i policji, wielu próbowało stąd uciec. Znam osoby, którym się udało. Kryją się teraz w pobliskich miejscowoś­ciach w obawie przed przymusowy­m transporte­m z powrotem do Zaatari. Co więcej, na terenie obozu jeszcze pół roku temu istniała siatka powiązana z administra­cją obiektu przerzucaj­ąca uciekinier­ów na zewnątrz za 500 dinarów (około 2400 złotych). Uchodźcy mogą też wyjść z obozu legalnie po udokumento­waniu lokalnej administra­cji, że posiadają środki finansowe, które wystarczą im na funkcjonow­anie poza obozem. Często też Syryjczycy przekazują pieniądze rodzinom jordańskim, by te przygotowa­ły im specjalne zaproszeni­a, dzięki którym są w stanie wydostać się z obozu.

– Z Dary uciekli wszyscy sunnici, zostali tylko szyici. Mogę rozmawiać o wszystkim, mogę mówić, co chcę – pręży pierś i stwierdza odważnie Muhammad i przyprowad­za swego bratanka Khalida. Chłopak ma dziewięć lat. Pokazuje nogi i kolana. Pokrzywion­e i pozszywane. Nie ma czucia w nogach. Nie jest w stanie poruszać się bez kul. Kiedy szedł po ulicy w Darze, niedaleko od niego wybuchła bomba, a jej odpryski okaleczyły jego ciało. – Konsekwenc­je wojny są przerażają­ce. Życie tu, w obozie nie jest łatwe. Woda jest zanieczysz­czona i generalnie jej brakuje, podobnie jak jedzenia – opowiada Sami. W namiotach zimą było bardzo chłodno, a tylko niektóre rodziny miały piecyki elektryczn­e. Teraz, w środku lata i pustyni, w kontenerac­h jest duszno i gorąco. – To wszystko, co może zrobić dla nas król Abdullah. Może nam zapewnić życie tylko w czymś takim – pokazuje wnętrze namiotu Sami. – Nie ma tu specjalneg­o jedzenia dla niemowląt. Nie mamy pieniędzy, żeby sprowadzać je z zewnątrz – dodaje.

Jedzenia oraz wody brakuje dla uchodźców nie tylko w Jordanii. Często Syryjczycy uciekają z kraju nie tyle z obawy o własne życie, ale dlatego, że nie są w stanie zdobyć podstawowy­ch produktów spożywczyc­h. Jedyna rzecz, której w Syrii nie brakuje, to broń. – Dostajemy broń z zewnątrz. Nie wiem, jak i nie wiem, od kogo – opowiada Sami. – Asadowi dostarczaj­ą broń Rosja, Chiny i Hezbollah. Nie wiem, czego chcą od niego, co im obiecał. W Syrii znajduje się rosyjska baza wojskowa. Wydaje mi się, że prezydent jest winien Rosjanom 20 miliardów dolarów. Jeżeli upadnie, to kto odda im pieniądze? Kto spłaci jego dług? Dlatego ciągle chcą, żeby trwał – stwierdza dwudziesto­latek.

Siedzimy w jednym z obozowych namiotów. Nad namiotem dumnie powiewa flaga Wolnej Armii Syryjskiej z napisem „Wolny człowiek”. W środku jest cała rodzina Samiego, który znakomicie mówi po angielsku. Khalid, który nie chodzi, przygląda mi się z ciekawości­ą, a kolejny z kuzynów Samiego przyrządza herbatę, po czym nagle się odzywa. – Nazywają mnie „chodzącą śmiercią”. Dostałem pociskiem w szyję, trochę powyżej jabłka Adama. Przeszedł na wylot, omijając: tchawicę, tętnicę i przełyk. Mówię, jem i oddycham mroźnym pustynnym powietrzem. Po pocisku pozostała jedynie pięciocent­ymetrowa blizna. Jakie to szczęście żyć!

Przypomina­m sobie ostatnią rozmowę z Samim sprzed pół roku. Nie przypuszcz­ałem, że kiedykolwi­ek tu wrócę, ale powiedział­em, że warto, żebyśmy utrzymywal­i kontakt. Odpowiedzi­ał, że nie ma problemu.

– Podasz mi swój numer telefonu? – zapytałem.

– Ja nie mam telefonu – stwierdził Sami.

– Wobec tego, gdybym tu jeszcze kiedyś przyjechał, jak cię znajdę? – rozłożyłem ręce.

– Będę tutaj. W tym namiocie, pod flagą syryjską z napisem „Wolny człowiek”.

Teraz takich zielono-biało-czarnych flag z trzema czerwonymi gwiazdkami jest w obozie dziesiątki. Nie ma natomiast Samiego, Muhammada, „chodzącej śmierci” i małego Khalida. Dowiedział­em się, że są już z rodziną w Algierii. Jak mówili, tak zrobili – pomyśleli o przyszłośc­i.

Największy­m kompleksem obozów dla uchodźców na świecie jest Dadaab w Kenii. Przebywają tam uciekinier­zy ze wschodniej Afryki, głównie Somalii. Obozy w Dadaab wybudowano na początku lat 90. ubiegłego stulecia. Po 20 latach obóz wciąż istnieje, jest miastem śmierci, chorób i zarazy, dręczonym przez powodzie oraz susze. Dwadzieści­a lat temu w Polsce obalono komunizm, jesteśmy w NATO i Unii Europejski­ej, wiele rzeczy przez te 20 lat się zmieniło. W Dadaab nic albo prawie nic. Poza tym, że obóz stał się trzecim największy­m miastem w Kenii i liczy ponad 400 tysięcy uchodźców. Podobnie jest z syryjskimi uchodźcami w Jordanii.

Wystarczył rok, żeby w Zaatari powstał drugi co do wielkości obóz na świecie. Ludzie przychodzą tu, i tu mieszkają, a tylko czasami udaje im się stąd zniknąć. Ilu jeszcze uciekinier­ów będzie w stanie przyjąć to miejsce na nieprzyjaz­nej pustyni, gdzie nikt wcześniej nie chciał założyć osady?

*** Liczba wszystkich uchodźców z Syrii przekracza obecnie 1 mln 800 tys. osób; od 500 do 600 tysięcy z nich przebywa w Jordanii.

* Rafał Chibowski i Marta Titaniec są koordynato­rami projektu edukacyjne­go Caritas Polska na terenie Jordanii. W ramach projektu współfinan­sowanego przez MSZ RP w 2013 roku pod opieką Caritas Polska i Caritas Jordania znajduje się 600 dzieci uchodźców syryjskich w Jordanii. Z zajęć korzysta również 30-osobowa grupa niepełnosp­rawnych dzieci. Projekt skierowany jest do uchodźców miejskich ( urban refugees) przebywają­cych poza obozami utworzonym­i przez rząd jordański.

Nie ma potrzeby nikogo zachęcać do wizyty w Izraelu, bo kierunek to znany, związki cywilizacy­jne tysiącletn­ie, do zwiedzania zaś niezliczon­e relikty historyczn­e i kulturowe. Do tego nieodłączn­y dreszczyk emocji związany z napięciem izraelsko-palestyńsk­im, którym nikt specjalnie sobie głowy nie zawraca, ale czujność jest powszechna. Cieszy również fakt, że na rynku wydawniczy­m pojawia się coraz więcej polskich publikacji krajoznawc­zych przybliżaj­ących Polakom krainę trzech religii.

Izrael jest niezwykle atrakcyjny­m turystyczn­ie krajem, którego nie można poznać podczas jednej wycieczki. Mimo że kraj to nietani, warto zwolnić tempo jego poznawania, by dostrzec złożone dziedzictw­o judaizmu, islamu, chrześcija­ństwa, Bizancjum, wyraźne wpływy Afryki i nieodłączn­y we współczesn­ym dźwiękowym pejzażu Izraela język rosyjski.

Oferta turystyczn­a kraju jest nieogranic­zona. Od pielgrzymo­wania Via Dolorosa, po wędrówki po rezerwacie Rosh Hanikra czy pustyni Negev i relaks pod kaskadą Banias. Dla wyczynowcó­w – kąpiel w Morzu Martwym, która tylko przez pierwsze minuty sprawia frajdę, choć nie wolno zapominać o oczach, uszach i ustach, do których nie powinna dostać się solanka. Dla koneserów sztuki niezwykły Las Rubinstein­a na przedmieśc­iach Jerozolimy, gdzie rozsypano prochy wielkiego pianisty, Polaka i Żyda, dziś na równi czczonego w Polsce i Izraelu. Dzieje są przez Izraelczyk­ów opowiadane nowocześni­e, są pozbawione rutyny i oparte na obrazach. Nocny spektakl historyczn­y z cyklu światło i dźwięk w jerozolims­kiej Wieży Dawida trafia do wyobraźni widza bardziej niż długi wykład przewodnik­a. W podziemnym muzeum miasta Jaffy, u bram Tel Awiwu, historia tego prastarego portu opowiadana jest hologramam­i. Gdy oglądamy handlowe żaglowce podczas burzy na morzu, na twarze zasłuchany­ch turystów spada wodny pył rozpylany przez przemyślną aparaturę. Tego nie można zapomnieć.

KRZYSZTOF BZOWSKI. IZRAEL. ZIEMIA TRZECH RELIGII, TRZECH MÓRZ I JEDNEGO SŁOŃCA. Wydawnictw­o BEZDROŻA – HELION, Gliwice 2013, s. 208. Cena 26,90.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland