Dramat non-fiction
Film, który powstaje pod patronatem Muzeum Powstania Warszawskiego, jest już w dużej mierze gotowy. Na razie nie ustalono jednak daty kinowej premiery.
Opowiadanie o powstaniu to historia dwóch młodych reporterów – świadków walk. W przygotowywanym projekcie wykorzystane są autentyczne kroniki filmowe z sierpnia 1944 r. Autorzy tych kronik to fotoreporterzy i filmowcy z Biura Informacji i Propagandy Zarządu Głównego AK.
Jeszcze kilka lat temu taki film nie mógłby powstać. Dziś skomplikowane przedsięwzięcie umożliwiają najnowocześniejsze technologie filmowe i specjalistyczne oprogramowanie komputerowe sprowadzone ze Stanów Zjednoczonych.
Skąd pomysł? – Mój kilkuletni syn zapytał mnie, dlaczego ludzie, którzy brali udział w Powstaniu Warszawskim, są czarnoskórzy. U psychologa dziecięcego upewniłem się, czy rzeczywiście dzieci mogą odnieść takie wrażenie i tak wyobrażać sobie to historyczne wydarzenie – opowiada Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, które zaprezentowało we wtorek zwiastun przygotowywanego filmu.
To właśnie Ołdakowski wraz z najbliższymi współpracownikami postanowił „pokolorować” i udźwiękowić Powstanie Warszawskie po to, by przestało być milczącym czarno-białym obrazem.
Zwiastun filmu pokazywany we wtorek w Muzeum Powstania Warszawskiego promowany był zdjęciem młodego, uśmiechniętego i bardzo przystojnego powstańca z karabinem maszynowym w ręku.
– To Witold Kieżun, ps. Wypad, ze zdobycznym karabinem, dziś profesor i wykładowca akademicki – wyjaśnia Ołdakowski.
„Wypad” to pseudonim honorowy, który młody Witold Kieżun otrzymał za udany wypad na Pocztę Główną w czasie powstania.
„Rz” dotarła do bohatera tamtych dni. – Pamiętam dobrze to zdarzenie. 23 sierpnia zdobyliśmy główną komendę policji na ulicy Nowy Świat 1 – opowiada 91-letni dziś prof. Kieżun. – Atak rozpoczął się o 4 rano. Wzięliśmy całą broń, jaką tylko udało się tam znaleźć i zdobyć. To było dla nas wielkie szczęście, bo stale brakowało karabinów. Miałem wtedy też teczkę wyładowaną granatami – opowiada.
Zanim zrobiono zdjęcie, jego pięcioosobowy oddział przegonił Niemców z tego regionu. Stąd ten szeroki uśmiech na jego twarzy. – Jeden budynek oblaliśmy benzyną i podpaliliśmy, a kilku uciekających Niemców zastrzeliliśmy – wspomina profesor. – Fotoreporterów spotkaliśmy, gdy wracaliśmy z akcji.
Zdjęcie uśmiechniętego Kieżuna trafiło po wojnie w ręce UB i dopiero po wielu latach udało się je odzyskać.
Profesor Kieżun wspomina też inny dzień, gdy miesiąc później w budynku gazowni przy ul. Kredytowej został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari przez gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, dowódcę Powstania Warszawskiego. Odznaczonych wówczas zostało 14 żołnierzy i oficerów.
Tego zdarzenia widzowie prawdopodobnie nie zobaczą, ale będą mogli za to ujrzeć cały szereg innych niepowtarzalnych historii przygotowanych na podstawie sześciu godzin oryginalnych kronik powstańczych.
Nad filmem przez pół roku pracował zespół konsultantów ds. militariów, ubioru, architektury, również urbanistów, varsavianistów i historyków. Swoją wiedzą dzielił się z filmowcami Piotr Śliwowski, kierownik sekcji historycznej MPW.
– Udało nam się zidentyfikować 30 osób z kronik – mówi.
Efektem zespołowej pracy jest 90-minutowy, ściskający za gardło kolorowy i udźwiękowiony film fabularny, który ukazuje Powstanie Warszawskie z niespotykanym dotąd realizmem.
Reżyserem filmu jest Jan Komasa, a twórcami Joanna Pawluśkiewicz i Michał Sufin. W projekt zaangażowani zostali także aktorzy: Maciej Nowicki, Michał Żurawski, Mirosław Zbrojewicz oraz Antoni Królikowski, którzy użyczyli swych głosów bohaterom filmu.
Nad koloryzacją materiałów zdjęciowych czuwał uznany polski autor zdjęć Piotr Sobociński jr. Scenariusz stworzyli Jan Ołdakowski, Piotr Śliwowski oraz Jan Komasa. Za montaż odpowiadały Milenia Fiedler i Joanna Brühl. Muzykę stworzył Bartosz Chajdecki.
Wraz z Muzeum Powstania Warszawskiego film współfinansuje Instytut Sztuki Filmowej. nia. Jednak za obecny stan władza może mieć pretensje tylko do siebie. Platforma i Donald Tusk ponoszą odpowiedzialność za tak mocny i emocjonalny podział polityczny Polaków. Dlatego trudno się dziwić, że teraz ludzie reagują buczeniem czy gwizdami na widok tych, którzy ich zdaniem niedobrze służą Polsce.
Posłanka JULIA PITERA, PO:
– Gdy ja przez wiele, wiele lat chodziłam 1 sierpnia pod pomnik Gloria Victis, to nie widziałam wówczas ani polityków, ani tych buczących i syczących, którzy przecież nie mają po 20 lat. Polityczne wykorzystywanie obchodów wybuchu Powstania Warszawskiego zaczęło się w 2001 r., kiedy na Powązkach pojawiła się grupa, że tak ich określę, zabawnych parlamentarzystów. Rok później samochód spóźnionego na uroczystości prezydenta państwa zaparkował w alejce, u podnóża grobu mojej ciotki. Politycy powinni zostawić Powązki warszawiakom i organizować uroczystości w centrum miasta przy Pomniku Powstania Warszawskiego. Wszystkie