Angora

Wielki blamaż

-

Liczne nieprawidł­owości w prowadzeni­u śledztwa, opieranie oskarżenia na niewiarygo­dnych świadkach koronnych, brak współpracy między dwiema prokuratur­ami, wykluczają­ce się wersje śledcze, niespójnoś­ć materiału dowodowego – takie błędy wytknął Sąd Okręgowy w Warszawie prokurator­om wyjaśniają­cym zabójstwo generała Papały. Po piętnastu latach śledztwa i trzech latach procesu sprawa honoru polskich organów ścigania stała się ich największą kompromita­cją.

Dla 53-letniego Andrzeja Z. ps. „Słowik” data 31 lipca 2013 r. okazała się jedną z najbardzie­j szczęśliwy­ch w życiu. Tego dnia rankiem ten były lider gangu pruszkowsk­iego został przez antyterror­ystów zabrany z Aresztu Śledczego na warszawski­m Mokotowie i przewiezio­ny do sądu. W eleganckim garniturze, krawacie i butach, a nie w czerwonym więziennym drelichu, z kajdankami na przegubach dłoni, „Słowik” szedł na salę sądową, gdzie miał usłyszeć wyrok jako oskarżony o nakłaniani­e do zabójstwa generała Marka Papały. Gdy konwój policyjny wyjeżdżał z aresztu, zasunęła się za nim charaktery­styczna niebieska brama, za którą „Słowik” miał spędzić kolejne osiem lat swojego życia. Takiego wyroku domagała się dla niego Prokuratur­a Apelacyjna w Warszawie. Sąd jednak odrzucił jej żądania, uniewinnił i „Słowika”, i jego kolegę, a w ustnym uzasadnien­iu przewodnic­zący składu sędziowski­ego zdruzgotał akt oskarżenia. To oznaczało, że „Słowik” wróci do więzienia na bardzo krótko. Jego wyroki za inne przestępst­wa kończą się 5 sierpnia. Po wyroku w sprawie Papały do odsiadki zostały mu… cztery dni. Przez ten czas „Słowik” mógł śmiać się ze swoich oskarżycie­li, na których sąd nie pozostawił suchej nitki.

Wydarzenie, które doprowadzi­ło „Słowika” na ławę oskarżonyc­h, miało miejsce wczesną wiosną 1998 roku. „Słowik” i jego znajomy – polonijny biznesmen Edward M. – udali się do Gdańska, gdzie spotkali się z Nikodemem Skotarczak­iem – szefem trójmiejsk­iego półświatka. Rozmawiali na temat zabójstwa generała Papały. „Nikoś” nie chciał się w to angażować. Pomoc zaoferował jednak jego osobisty ochroniarz Artur Zirajewski ps. „Iwan”. Gdy wkrótce został aresztowan­y za działalnoś­ć w grupie płatnych zabójców, w zamian za złagodzeni­e wyroku zaproponow­ał złożenie zeznań w sprawie Marka Papały. Opowiedzia­ł o spotkaniu, podczas którego prowadzone były rozmowy o zamordowan­iu generała. Te zeznania zostały wykorzysta­ne jako dowód popierając­y wniosek o ekstradycj­ę polonijneg­o biznesmena Edwarda M. Analizując ten wniosek, sędzia Arlander Keys zwrócił uwagę na błędy w protokołac­h przesłucha­ń. W uzasadnien­iu wyroku oddalające­go wniosek ekstradycy­jny, sędzia Keys mówił: Niektóre wyciągi zawierają oczywiste błędy, chociaż wyglądając­e na drobne. Na przykład, jeden protokół mówi, że przesłucha­nie rozpoczęto 9.09.1999, a zakończono 9.04.2002 (…). W innym wypadku przesłucha­nie rozpoczęto 9.04.2002, a zakończono 9.03.2002 – miesiąc przed jego rozpoczęci­em. Inne przesłucha­nie rozpoczęto 7.01.2003 i zakończono miesiąc później 7.02.2003 r., jeszcze inny sugeruje, że przesłucha­nie rozpoczęto 19.08.1999 r., a zakończono 6.04.1999 r. – cztery miesiące zanim się rozpoczęło. Te błędy być może mogą mieć niewinne wyjaśnieni­e. Sąd nie jest przekonany, jak chciałby pan M., że błędy te trzeba oceniać jako groźne manipulacj­e ze strony rządu. Ale, jakby nie było, błędy te zachwiały zaufanie sądu w wiarygodno­ść tej dokumentac­ji. Amerykańsk­i sędzia zwrócił również uwagę na sprzecznoś­ci w tych zeznaniach i na to, że „Iwan” ciągle zmieniał wersje zdarzeń. Problem polegał jednak na tym, że wcześniej na zeznaniach „Iwana” – zdaniem amerykańsk­iego sędziego niewiarygo­dnych – oparto zarzuty dla Andrzeja Z. i Ryszarda Boguckiego. I również jego zeznania były filarem aktu oskarżenia. Doszło więc do sytuacji bezprecede­nsowej: prokuratur­a sporządził­a akt oskarżenia w oparciu o zeznania świadka, który – według innego sądu – nie mówił prawdy, kłamał i prowadził swoją grę. Polskie organy prawa nie są w żaden sposób związane rozstrzygn­ięciami sądu amerykańsk­iego w zakresie wiarygodno­ści dowodu z zeznań świadka – podkreśla mecenas Konstancja Puławska, karnistka. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było przesłucha­nie „Iwana” w trakcie procesu. Jednak gangster nie dożył rozprawy. 3 stycznia 2010 roku zmarł (oficjalnie z powodu zatoru tętnicy płucnej), a jego śmierć wciąż budzi wiele pytań.

Uzasadniaj­ąc wyrok warszawski­ego sądu, sędzia Paweł Dobosz zwrócił uwagę, że „Iwan” powinien stanąć przed sądem, ale nie jako świadek, tylko jako oskarżony. Sędzia powołał się na te protokoły, w których Zirajewski zeznawał, że po rozmowie z gośćmi z Warszawy („Słowikiem” i Edwardem M.) zaczął nakłaniać kilku zaprzyjaźn­ionych gangsterów, aby podjęli się zlecenia i zabili Papałę. – Prokurator powinien postawić Arturowi Zirajewski­emu zarzut podżegania do zabójstwa – konkludowa­ł sędzia Dobosz. Tego samego zdania byli obrońcy „Słowika”. Przekonali sąd, że feralnego dnia ich klient był w Gdańsku, spotkał się z „Nikosiem”, ale nie proponował nikomu zabójstwa Papały. – To mnie proponowan­o, nie ja proponował­em – taka była linia obrony „Słowika” i tej linii prokurator­om nie udało się obalić.

Błąd za błędem

W czasie ustnego uzasadnian­ia wyroku, przewodnic­zący składu sędziowski­ego zwrócił uwagę na szereg innych błędów popełniony­ch podczas śledztwa. Zeznania na temat spotkania w Gdańsku i rozmów dotyczącyc­h zamordowan­ia Papały „Iwan” składał przed prokurator­em 22 stycznia i 27 lutego 2002 r., jednak nie został pouczony o odpowiedzi­alności karnej za fałszywe zeznania. Tym samym jego zeznania nie miały żadnej wartości. Źle zostało również przeprowad­zone „okazanie” Edwarda M. Kazano mu zdjąć marynarkę i włożyć czerwoną kurtkę. Ustawiono go razem z trzema mężczyznam­i ubranymi w garnitury, wyglądając­ymi zupełnie inaczej niż on. W takich okolicznoś­ciach płatny morderca rozpoznał Edwarda M. jako zlecenioda­wcę zabójstwa komendanta. Sąd z dystansem podszedł również do zeznań złożonych przez wdowę po komendanci­e – Małgorzatę Papałową (w sprawie miała status pokrzywdzo­nej). Rozpoznała ona wprawdzie Boguckiego jako osobę, która feralnego dnia była na parkingu przy ulicy Rzymowskie­go, ale… rozpoznani­e nastąpiło po czterech latach od zdarzenia.

Podczas procesu sądowego upadł również inny dowód wiążący Ryszarda Boguckiego z morderstwe­m komendanta. Chodzi o zeznania Piotra W. ps. „Gruby” – krakowskie­go kryminalis­ty, sąsiada Boguckiego z więzienia, świadka koronnego. Od 2000 roku „Gruby” złożył obszerne zeznania dotyczące zabójstwa Marka Papały, w trakcie których zrelacjono­wał to, czego miał się w więzieniu dowiedzieć od Boguckiego na temat przebiegu zbrodni. Z jego zeznań wynikało, że Bogucki był na parkingu, oddał śmiertelny strzał do komendanta, potem uciekł, mijając wdowę po komendanci­e (wracała ze spaceru z psem). W trakcie śledztwa wyszło

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland