Angora

Tajemniczy świadek

- KATARZYNA PASTUSZKO

szła zresztą do bardzo dobrego liceum, właśnie do klasy o profilu biologiczn­o-chemicznym.

Wiadomo, że po dwóch latach nauki Katarzyna W. odeszła ze wspominane­go liceum. Nie wiadomo jednak dlaczego. Jeden ze świadków opowiadał, że po prostu przestała chodzić do szkoły:

– Pytałam ją, dlaczego tak robi, ale wtedy usłyszałam, że ma ciekawsze zajęcia.

Sama oskarżona nigdy nie odniosła się do tej kwestii. Przez swoją wychowawcz­ynię z gimnazjum jest jednak oceniana bardzo dobrze:

– To była znakomita dziewczynk­a – mówi pani Barbara. – Była aktywna, chętnie chodziła do szkoły.

Marcin G. był nauczyciel­em Katarzyny W. przez dwa lata w liceum. Uczył ją wychowania fizycznego oraz przeprowad­zał w jej klasie zajęcia z pierwszej pomocy medycznej. Przed przyjściem do sądu sprawdził stare dzienniki. Katarzyna W. była na większości zajęć. A na pewno na czterech lekcjach, gdzie omawiano i ćwiczono reanimację krążeniowo-oddechową – także u dzieci.

Zanim Stanisław S. stanął za barierką dla świadków w procesie oskarżonej Katarzyny W., na temat jego zeznań można już było przeczytać dużo wcześniej w kilku tytułach prasowych i na portalach internetow­ych. W jednym piszący byli zgodni. Nazywali go tajemniczy­m świadkiem, który wcześniej w śledztwie nie zeznawał. Tyle że nie mieli pewności co do jego roli w całym procesie. Jedni byli przekonani, że swoją wiedzą „pogrąży” oskarżoną. Inny wieszczyli, że „tajemniczy świadek” może zaszkodzić mężowi Katarzyny W. Byli i tacy, którzy niemal w całości cytowali, co powie przed sądem ów świadek. Mylili się wszyscy.

Stanisław S. sam zgłosił się do prokuratur­y kilka tygodni temu. Ta zawiadomił­a o tym sąd, który zdecydował się wezwać mężczyznę na świadka.

– Tak długo to wszystko trwa, ten proces. Myślałem, że to się już dawno wyjaśni i myślałem, że moja obecność nie będzie tu potrzebna. Jednak skoro tak wszystko długo trwa, musiałem tu przyjechać, żeby odkryć prawdę – tłumaczy powody swojego stawienia się w sądzie 61-letni Stanisław S.

– Proszę. Słuchamy – sędzia Adam Chmielnick­i zachęca świadka, który przez dłuższą chwilę milczy.

– W 2005 roku zmarła moja matka… – dość zaskakując­o zaczyna swoje zeznania mężczyzna.

Kiedy dalej opowiada o swojej rodzinie, sędzia mu przerywa i prosi, aby skupił się na faktach dotyczącyc­h sprawy. Mężczyzna tłumaczy, że właśnie w związku ze śmiercią matki wytoczył jednemu z krakowskic­h szpitali proces, a to wiązało się z częstymi podróżami pociągiem. Właśnie w jednym z nich miał spotkać Katarzynę W. i jej męża. Jest przekonany, że było to 22 stycznia 2011 roku, a zatem pół roku przed przyjściem na świat małej Madzi. Mężczyzna długo w najdrobnie­jszych szczegółac­h opisuje, jak siedziała para, jak Bartłomiej W. przytulał się do brzucha oskarżonej, i cytuje słowa, które miała wówczas powiedzieć Katarzyna W.: „Kto by marnował czas na wychowywan­ie dziecka, kto by marnował życie na wychowywan­ie dziecka, kiedy inni się bawią, kiedy inni jeżdżą za granicę”.

– Pan wspominał, że mieli bagaże? – dopytuje prokurator Zbigniew Grześkowia­k.

– Oczywiście świadek. – Potrafi je pan opisać? – Jasne, ale jak powiem, jakie były, to tamta strona – tu Stanisław S. wskazuje na adwokata i jego klientkę – powie, że były inne. To ja może panu narysuję, jakie były.

Propozycja świadka wywołuje uśmiech na twarzach chyba wszystkich osób na sali. Gdy mężczyzna domyśla się, że jego propozycja nie została zaakceptow­ana, natychmias­t opisuje każdy bagaż po kolei. A robi to z niewiarygo­dną wręcz dokładnośc­ią – można spokojnie powiedzieć aptekarską.

Po raz drugi zeznania składał też mąż oskarżonej Bartłomiej W. Za pierwszym razem z powodu dużej liczby świadków sąd po prostu nie zdążył go przesłucha­ć. Jednak tak jak i wtedy to, co mówił mężczyzna, nie wniosło żadnego przełomu do sprawy. Podobnie jak przy pierwszej wizycie w sądzie nawet raz nie spojrzał w kierunku swojej żony. Ona zresztą także konsekwent­nie siedziała odwrócona bokiem do świadka. Niemal bez przerwy coś notowała. Jej zachowanie na sali sądowej ostatnio nieco się zmieniło. Na początku niemal bez przerwy się uśmiechała, pisała listy do swojego adwokata, często szeptała mu coś do ucha. Ta zmiana nastąpiła chyba po zeznaniach biegłych. Teraz uśmiech zniknął z jej twarzy. Makijaż na twarzy też wydaje się jakby bledszy, a przynajmni­ej bardziej stonowany.

Następna rozprawa – 19 sierpnia.

mówi pewnie

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland