Bezbronne dziewczyny
Ola i Kasia często się spotykały, były jak papużki nierozłączki. Późnym popołudniem 15 kwietnia 2000 roku Ola przyszła do mieszkania Kasi. Rozmowę przerwało im pukanie do drzwi. Do mieszkania weszło trzech kumpli z tzw. półświatka – 30-letni Daniel, niewiele młodszy Sebastian i 21-letni Krzysztof Wasilczuk.
Zaproponowali, że skoczą po alkohol, ale Kasia oznajmiła, że może wrócić jej matka, więc postanowili przenieść się do znanej w mieście kawiarni Mexico. Dziewczynom spodobał się ten pomysł. Mężczyźni postawili kilka kolejek. Dziś trudno ustalić, ile wypili, ale dziewczyny, choć rozbawione, piły raczej symbolicznie.
Początkowo rozmowa się nie kleiła, ale alkohol robił swoje. Daniel i Krzysztof zaczęli robić dziewczynom niedwuznaczne propozycje, a te obracały je w żart. Cieszyły się, że panowie komplementowali ich urodę. W pewnej chwili padła propozycja, aby przenieść się do kolegi mieszkającego również w Wysokiem Mazowieckiem. Po drodze kupili kilka butelek wódki i samochodem dotarli na miejsce. Byli już tam Robert Ł. i Tomasz Sz. Gospodarze zaproponowali wypicie szampana. Dziewczyny przystały na tę propozycję, choć były przestraszone towarzystwem pięciu mężczyzn. Siedząc z nimi w jednym małym pomieszczeniu, coraz bardziej były zaniepokojone ich chamskimi zaczepkami. Kiedy zorientowały się, że mogą stracić kontrolę nad niebezpiecznie rozwijającymi się zdarzeniami, próbowały opuścić lokum. Wtedy na przeszkodzie stanęli podpici faceci, którzy je sterroryzowali.
Pierwszy „wystartował” Wasilczuk, proponując Oli wyjście do pokoju obok. Kiedy oponowała, zerwał jej bluzkę. Potem rozebrał do naga omdlałą ze strachu dziewczynę. Kiedy nie chciała mu ulec, wziął ją na ręce i przez otwarte okno prezentował jej ciało, krzycząc: „Jak nie dasz dupy, to wyrzucę cię na ziemię”. Dziewczyna mu uległa. Podobny dramat rozwijał się w pokoju, gdzie została Kasia z czwórką mężczyzn. Gdy odmówiła odbycia stosunku z jednym z nich, użyli noża, grożąc jej śmiercią. Dziewczęta były wielokrotnie gwałcone przez wszystkich uczestników libacji. Kiedy stawiały opór, były bite i katowane. Polała się krew. Rozpaczliwe krzyki i wołanie o pomoc usłyszał nad ranem sąsiad. Do dziś nie wiadomo, dlaczego nie zawiadomił policji, a zaproponował, że odwiezie dziewczyny swoim samochodem. Pijani oprawcy nie oponowali. Dziewczyny znalazły azyl w samochodzie i marzyły, aby dotrzeć do domu. Samochód ruszył w stronę Sokołów.
Śmierć była blisko
Kiedy zaczęły opowiadać swojemu wybawcy, co się stało, ten zaproponował, że zawiezie je na policję. Odmówiły, bo bały się zemsty gwałcicieli. W pewnej