TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Niewątpliwym przebojem minionego tygodnia w TVP były transmisje z Tour de Pologne. Cieszy bardzo, że nasz narodowy wyścig dzięki znakomitej pracy i ogromnemu uporowi Czesława Langa znajduje się w kalendarzu najważniejszych tego typu imprez na świecie. Jest w ekstraklasie kolarskich zawodów. Oglądanie transmisji z tego i innych najważniejszych wyścigów, poza oczywiście emocjami sportowymi i krajoznawczymi, ma również duże znaczenie poznawcze. Możemy przyjrzeć się z bliska temu, co dzieje się w kolarstwie szosowym. Laikom, takim jak my, wydawać by się mogło, że wygrywa najlepszy, najszybszy. Taktyka wyścigów nieskomplikowana ogranicza się do tego, że drużyna pracuje na tego zawodnika, który ma szansę na zajęcie w danym momencie najwyższego miejsca. Nic z tych rzeczy! Każda ekipa ma swojego lidera, na którego pracuje reszta zespołu. Skutkuje to takimi kuriozalnymi sytuacjami, że młody kolarz, który ma dużo sił i ambicji, nawet kiedy może wygrać, jest przez trenerów wycofywany na dalsze pozycje, bo to nie on ma walczyć na finiszu, tylko wyprowadzony przez niego lider. Głupie to jest i irytujące nad podziw. Człowiek ogląda relację, cieszy się, że np. jakiś polski kolarz jedzie w czołówce, trzyma za niego kciuki i nagle szlag go trafia, bo nasz zawodnik ewidentnie zwalnia. Zmęczył się? Ależ skąd! On, wyrobnik, pomocnik musi poczekać na gwiazdę swojej drużyny. Nie ma znaczenia, że młody miał szansę pokazać się z dobrej strony, zabłysnąć, wygrać. W kolarskim peletonie zawodowym już dawno przestała obowiązywać stara, dobra sportowa zasada, która mówiła (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu) BIJ MISTRZA! Wśród kolarzy obowiązuje zawołanie HOLUJ MISTRZA! I dlatego wielu z tych championów, to tak naprawdę gwiazdy finiszowych metrów. Przez ponad 200 kilometrów wożą się na plecach kolegów, oszczędzają siły, żeby w końcówce etapu zacząć naprawdę walczyć. Tacy to z nich mistrzowie. Co nie zmienia faktu, że i tak warto było transmisje z Tour de Pologne oglądać.
Z życia wzięte
Firma, z której zostałem zwolniony trzy lata temu, przejęła zakład, w którym pracuję obecnie. Pierwszą decyzją nowego właściciela było... zwolnienie mnie.
*** Mój chłopak zabrał mnie do swojej babci, żebym ją poznała. Wyszłam na chwilę do toalety i kiedy wracałam, usłyszałam jak jego babcia mówi: „Stać cię na dużo więcej, przecież ona nie jest ani ładna, ani sympatyczna”. Chłopak zamiast się oburzyć