Fanklub Jerzyka
Podbić Amerykę. Już od czwartku Jerzyk jest w Toronto, gdzie w tym tygodniu rozgrywane są zawody Rogers Cup. To jeden z najstarszych turniejów świata, ustępujący rangą jedynie imprezom Wielkiego Szlema. Gra się tu na twardej nawierzchni, a zwycięzca otrzyma aż 1000 punktów rankingowych i ponad 520 tys. dolarów. Na starcie stają wszyscy najlepsi tenisiści. – Czuję się dobrze przygotowany, mimo że ostatnio leczyłem kontuzję – przyznał Jerzyk przed wylotem za ocean. – Dlatego też ruszam z nadzieją na dobre występy zarówno w Kanadzie, jak i później w Stanach Zjednoczonych. W ciągu miesiąca wystąpię w trzech wielkich turniejach, łącznie z US Open, i wierzę, że będę wracał do domu w dobrym humorze. Kibicom wypada więc ściskać kciuki i śledzić grę Jurka w Montrealu dzięki transmisjom na sportowych kanałach Polsatu.
Tenisowy przystanek. Zanim jednak Jerzyk wsiadł do samolotu, zafundował sobie przejażdżkę miejskim autobusem w Łodzi. Dojechał nim, ku zdziwieniu wielu pasażerów, na przystanek przygotowany przez swojego głównego sponsora – firmę Atlas. – Jak wsiadłem do autobusu od razu skasowałem bilet, by nie złapał mnie kanar – przyznał Jurek z uśmiechem. Na przystanku udekorowanym w tenisowe akcesoria czekał tłum fanów i fotoreporterów. Spotkanie to było jednym z elementów specjalnego konkursu dla kibiców, a zarazem wspaniałą okazją do spotkania się z Jerzykiem. Były więc wspólne zdjęcia i autografy, które Jerzyk cierpliwie rozdawał ponad godzinę. Jeden z kibiców wyrecytował nawet własny wiersz poświęcony naszemu mistrzowi. Uwadze fanów nie uszła jego koszulka z fotografią tajemniczej blondynki. – To limitowana seria – zażartował tenisista i przyznał, że nie spodziewał się aż tylu osób na spotkaniu. – To bardzo miłe, że kilkanaście miesięcy po wejściu do światowej czołówki dorobiłem się własnego przystanku – stwierdził Jerzyk. – Mam nadzieje, że na tym się skończy. Jeśli będzie odnosił coraz większe sukcesy, w co ani przez chwilę