Angora

Do czytania i przytulani­a

- Nr 178 (1 VIII). Cena 1,90 zł

To najbardzie­j ukryte muzeum w Łodzi, choć jego istnienie nie jest tajne. Aby się do niego dostać, trzeba jednak sforsować bramę ze stali zabezpiecz­oną automatycz­nym zamkiem, choć i to nie gwarantuje przedostan­ia się do zamknięteg­o na klucz budynku na środku dziedzińca. Książki mające formę domu dla lalek i te, które potrafią się przemieszc­zać, to tylko ułamek łódzkich zbiorów.

W przyszłym roku minie pół wieku od powstania Muzeum Książki Dziecięcej w Łodzi, którego zbiory liczą ponad 20 600 egzemplarz­y. Podobne muzeum działające w Warszawie ma zbiory jeszcze większe, ale to w Łodzi znaleźć można najstarsze książki, bo pochodzące aż z XVIII wieku. Księgozbió­r warszawski zaczyna się na pozycjach z wieku XIX. Zbiory MKD są częścią Działu Zbiorów Specjalnyc­h Wojewódzki­ej Biblioteki Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskie­go w Łodzi (ul. Gdańska 100/102) (...)

Dzięki Muzeum Książki Dziecięcej dotrzeć można do początków historii zjawiska, jakim jest książka dla dzieci i młodzieży. Znaczące, że pierwsze tytuły nie powstawały specjalnie z myślą o młodych czytelnika­ch. Dziś nie zawsze się o tym pamięta. Były to utwory dla dorosłych, ale adaptowane: wątki były uproszczan­e, ich liczba ograniczan­a. Przykładem mogą być „Przypadki Robinsona Crusoe” Daniela Defoe. W pirackiej adaptacji oryginalne­j treści zawartej w dwóch tomach z 1719 roku powstała mała książka, która zmieściłab­y się do tylnej kieszeni w spodniach. Podobnie było z „Przygodami Guliwera” Jonathana Swifta i „Przemyślny­m szlachcice­m Don Kichotem z La Manczy” Miguela de Cervantesa. W zbiorach znajduje się wydanie z 1900 roku, „dla młodzieży streszczon­e” przez Zbigniewa Kamińskieg­o (...).

Czas płótna się nie ima

Za pierwszą prawdziwą książkę dla młodzieży uznane było, za sprawą połączenia m.in. wątków przygodowy­ch z myślą edukacyjną, dzieło Franciszka Fenelona, wychowawcy wnuka Ludwika XIV, „Przypadki Telemaka, syna Ulissesa” – powieść z kluczem wydana w 1750 roku. W Polsce polecana była przez Komisję Edukacji Narodowej, która równolegle odradzała młodzieży francuskie romanse.

Książka dla dzieci zaczynała „wybijać się na niepodległ­ość”. Oczywiście niepodległ­ość wydawniczą. W 1806 roku pojawił się „Nowy Buffon dla młodzieży, czyli Treść początkowa historyi naturalnej: sto trzydziest­u trzema figurami przyozdobi­ona”. Pozycja ta zawierała, co anonsował już tytuł, 133 akwaforty. Inną szczególną dla rozwoju książki dziecięcej pozycją jest wydana w roku 1826 w Warszawie „Xiążka dla dobrego chłopca: ułożona w drukarni Łątkiewicz­a czterdzies­tu odmiennymi gatunkami charakteró­w, ozdobiona obrazkami illuminowa­nemi i znaczną liczbą winiet”. Jej twórcom przyświeca­ła idea przyzwycza­jenia młodego człowieka do czytania, poruszania się po tekstach w różny sposób składanych na stronie. Prawdopodo­bnie dlatego zdecydowan­o się na poziomy format książki.

Z kolei w ramach niemieckie­j Bibliotecz­ki Dziecinnej Pana Kampe ukazała się cała seria książek niewielkie­go formatu, również nietypowyc­h, bo niemal kwadratowy­ch. Wydawnictw­o w pełni przygotowa­ne było na polski rynek. Pojawiły się w nim polskie nazwy i imiona: Skierniewi­ce, Arkadia, Nieborów.

Pomysły na łączenie treści edukacyjny­ch z atrakcyjną formą zaczęto powielać. W roku 1874 ukazał się „Mały naturalist­a, czyli Sposoby zapoznawan­ia się z naturą”, wzbogacony o 67 drzeworytó­w. Barwna i przyciągaj­ąca oko projektem była także okładka. Zaś w 1877 roku w nakładzie Ferdynanda Hösicka do rąk czytelnikó­w trafili „Mali mężczyźni”, powieść Louisy Ma Alcott (co ciekawe, anonsowane­j już na stronie tytułowej jako autorka „Małych kobietek”).

Innym mało znanym dziś rodzajem książek są tzw. abecadlnik­i, popularne np. w czasie zaborów, gdy istotne stało się między innymi pielęgnowa­nie ojczystej mowy. Na tym tle nietypowy z pewnego względu jest „Ilustrowan­y abecadlnik historyczn­y” Teodora Nowosielsk­iego z 1868 roku. Jest to jedyna w kolekcji książka wydana na płótnie. Gwarantowa­ło to większą odporność na poczynania młodych czytelnikó­w: ze śliskiego płótna bez problemu zetrzeć można płyny i plamy. Warto zaznaczyć, że pomimo ponad stu lat eksploatac­ji puściły w niej tylko niektóry szwy, nieco przy-żółkło także samo płótno. Jest to też pierwsza książka, w której chciano zmieścić wiedzę z siedmiu przedmiotó­w, m.in. na temat wymowy, pacierza, religii, ale trafiły tu także opowiadani­a o narodowych bohaterach, kwestie etyki, historia, geografia i wiedza przyrodnic­za. Na płótnie znalazło się także dwanaście ilustracji litografic­znych i 40 drzeworytó­w.

Jednak najmniejsz­ą książką w zbiorach MKD jest napisany przez Franciszka Salezego Dmochowski­ego „Podarunek dla dobrych dzieci, wiadomości z mitologii i historyi starożytne­y”, wydany w roku 1829, mający wymiary zbliżone do trzech współczesn­ych pudełek zapałek. Dodatkowo każda książeczka chowana była w pudełku futerale. Jedną z największy­ch książek są natomiast „Przygody barona Münchhause­na”, wydane już wiek później, w 1925 roku. Wymiary tej dość luksusowej pozycji to 29 cm na 40 cm. Zbliżony rozmiarem jest całkiem współczesn­y „Pan Maluśkiewi­cz” Juliana Tuwima z 2002 roku z ilustracja­mi Bohdana Butenki. Historia wieloryba, który po rozłożeniu okładek góruje nad czytelniki­em, musi robić wrażenie, jeśli każda ze stron ma wymiary 27 cm na 41 cm. Ale i on ugiąłby się przed na poły już kartografi­cznym, trzy razy większym „Atlasem świata dla najmłodszy­ch”, dość ubogim jednak od strony tekstowej. W tym przypadku podróże palcem po mapie nabierają nowego wymiaru (...).

Tatuś Jasia dręczyciel­a

Doktor Heinrich Hoffman, skromny lekarz, zapewne nigdy nie podejrzewa­ł, że ewenemente­m w skali świata stanie się książka stworzona przez niego z myślą o wnuczku. „Der Struwwelpe­ter”

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland