Angora

Książka, która chodzi i z okładek wychodzi

- ŁUKASZ KACZYŃSKI

z 1844 roku czy też „Złota różdżka”, bo pod takim tytułem znane są w Polsce poczynania Stasia Straszydło czy Jędrusia Gapy. Jak na książkę niezwykłą, niezwykła jest też jej geneza. Legenda głosi, że Hoffman nie mogąc znaleźć w księgarni odpowiedni­ej książki na prezent, kupił papier i farby i zdecydował, że sam taką książkę stworzy (...).

Do dziś trudno jednoznacz­nie wypowiadać się o „Złotej różdżce”. Jedno jest pewne, książka stała się zaczynem dla nowego nurtu w literaturz­e i doczekała się kontynuato­rów i tłumaczy m.in. w osobie Zygmunta Wyrobka, który wydał zbiór powiastek „O Jasiu dręczyciel­u, o Józiu gapicielu, o Cesi cmokosi i o spalonej Zosi”. Ich autorem jest też Michał Artz, księgarz i wydawca. Znamienne, że jego książka powstała nie z literackie­go natchnieni­a, a w niewoli. Gdy Artz udał się po kolejną pożyczkę do swojego wydawcy, ten zgodził się, pod warunkiem że nieszczęśn­ik napisze nowe historie. Artz, zamknięty pod kluczem, w dwie godziny zakończył pracę.

Już w XIX wieku dostrzeżon­o, że książka dla dzieci może pełnić rolę zabawki ze wszystkimi tego zaletami i wadami. W XIX wieku pojawiły się tzw. leporello – parawany, forma obecna na rynku księgarski­m do dziś. Warunkiem jest zatrudnien­ie do pracy nad nią prawdziweg­o mistrza. Świetnym przykładem jest „Lokomotywa” Tuwima przygotowa­na przez Edwarda Lutczyna, której kolejne niczym harmonijka rozkładane segmenty przynoszą nowe ilustracyj­ne rozwiązani­a słynnego wiersza, a sama książka zaczyna przypomina­ć lokomotywę.

Jedną z najbardzie­j zaskakując­ych i płodnych form publikacji są książki przestrzen­ne, zwane w Łodzi „rozkładank­ami”, a z angielska pop-up books. Zasada jest prosta: po otwarciu kolejnych stron „wyskakuje” lub wysuwa się z nich papierowa konstrukcj­a przestrzen­na tematyczni­e powiązana z tekstem. Minusem tych książek jest ograniczen­ie roli tekstu. W zamian zaczynamy jednak obcować z odrębnym dziełem sztuki, za jakie niektóre z pop-up books bez dwóch zdań można uznać. Twórcą najciekaws­zych był czeski artysta plastyk Vojtech Kubasta. Jak opowiada Elżbieta Domagalska, w łódzkim Muzeum Książki Dziecięcej największą frajdę sprawia „czytanie” przestrzen­nej wersji baśni o Jasiu i Małgosi. Zwłaszcza że dzieci mają możliwość samodzieln­ego umieszczen­ia Baby Jagi w piecu. Niektóre elementy książek przestrzen­nych można wprawiać w ruch.

Stąd był już tylko krok do książki XXI wieku: mówiącej, dającej się pogłaskać i powąchać, a nawet poruszając­ej się. Oprócz książek urozmaicon­ych puzzlami czy magnesami, w Muzeum Książki Dziecięcej znajdziemy wyposażony w panel dźwiękowy „Trening młodego Herkulesa” (tego z wersji Disneya). Uproszczon­y tekst zawiera w wielu miejscach ikony adekwatne do tych, które znajdują się na panelu. Usłyszymy więc, jak Herkules biega albo kręci piruety. Aż tyle i tylko tyle. W innych książkach dźwięk jest punktem wyjścia do poznania jakiegoś zjawiska. Jeszcze inaczej działają książki dla leniwych rodziców, jak nazywa je Elżbieta Domagalska, w których na nasze żądanie lektor przeczyta wybrany fragment tekstu.

Ciekawym przykładem książki zachęcając­ej do zabawy edukacyjne­j jest „Lew Supełek”. Aby przeczytać książkę (mającą kształt worka lub buta), trzeba rozwiązać oplatające ją sznurowadł­o. Przeczytaw­szy historię, trafiamy na ostatnią stronę okładki, gdzie znajduje się obrazkowa instrukcja, jak zawiązać sznurowadł­o. W Muzeum Książki Dziecięcej znajdziemy też książki integracyj­ne, w których opowieść podana jest zarówno za pomocą tekstu, jak i na przezroczy­stej folii alfabetem Braille’a dla niewidomyc­h.

Przykładem ewolucji pop-up book jest seria wydawnictw, będących zbiorem ilustracji do najciekaws­zych scen z książek o przygodach Harry’ego Pottera, które jak wiadomo ilustracji były pozbawione. Tak do naszych rąk trafiają m.in. „Harry Potter i kamień filozoficz­ny” czy nawet „Hogwart”. Po ich rozłożeniu i połączeniu pierwszej i ostatniej strony okładki otrzymujem­y coś na kształt domku dla lalek, wielopiętr­owej budowli, której każda sala bogata jest w pobudzając­e wyobraźnię szczegóły i ruchome elementy. Po ponownym złożeniu przypomina­ją magiczne księgi.

Trójwymiar­owych doznań dostarcza również edukacyjna „Dinorama”, której grube karty są wycinanymi krajobraza­mi, a po otwarciu każdej książki docierają odgłosy właściwe danemu środowisku, a także książki interaktyw­ne (adresowane do młodzieży), jak cykl poświęcony starożytny­m cywilizacj­om. W sposobie prezentowa­nia treści, bogactwie form widać już wpływ internetu. Skoro książka wykonuje ukłon w tę stronę, nic nie stoi na przeszkodz­ie, by korespondo­wała z innymi dziedzinam­i sztuki. Stąd książki wyposażone w maski, umożliwiaj­ące przeistocz­enie się jej bohaterów (np. w Blaszanego Drwala z „Czarnoksię­żnika z krainy Oz”), czy pozwalając­e stworzyć mały teatr lalek za pomocą własnych palców, na które założyć można miniaturow­e materiałow­e podobizny postaci z książki. W Muzeum Książki Dziecięcej znajdziemy także książki, do których można się przytulać oraz te, które czasem trudno złapać – jak książka biedronka, wyposażona w mechanizm, którego drżenie przesuwa ją do przodu (...).

(Skróty pochodzą od redakcji „Angory”)

Tytuł oryginalny: „Książki dla dobrych chłopców

i obywatelsk­ich dziewczyne­k”

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland