Angora

A dług rośnie...

Analfabety­zm polityczny?

- ALEKSANDER M. (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) ANDRZEJ PAWLUCH Warszawa (adres do wiadomości redakcji)

W swym liście do ANGORY nr 28 „Tylko odwagi trzeba” Pan ZAS stwierdza, że nasze obecne elity lubią takich wodzów, którzy mordują komuchów. W Akcji „Wisła” faktycznie wspaniali rycerze UPA OUN, a także resztki dywizji SS-Galizien walczyli z naszym KBW (Korpusem Bezpieczeń­stwa Wewnętrzne­go – gdyby ktoś skrótu nie znał), jeńców nie brali, zabijali naszych żołnierzy w okrutny sposób. Jaki – nie będę opisywał, wiadomo, jak zabijano naszych, w tym dzieci, kobiety, starych ludzi. Wojny Ukrainie za ich zbrodnie wypowiadać nie należy, nie te czasy. Ale pamiętać, tak! Dlatego zgadzam się z Autorem listu, że wchodzenie Ukraińcom do tyłka tylko dlatego, że w pewnym momencie odcięli się od Rosji, było i jest poważnym błędem. W naszej polityce od 1989 roku panuje moda na namiętne przyjaźnie z każdym, kto jest wrogiem Rosji.

A przecież to ZSRR wypuścił ze swych łagrów i z zesłania ponad sto tysięcy ludzi, którzy później stworzyli II Korpus we Włoszech, dywizję generała Maczka, skoczków generała Sosabowski­ego. To wyjednali generał Sikorski i generał Anders i tylu ludzi udało się uratować. A gdyby nie takie rozmowy i takie układy, ci ludzie zapewne nigdy by do Polski nie wrócili. Czy uczy się naszą młodzież o tym, jak powstała na wschodzie dywizja kościuszko­wska, do której na prośbę Wandy Wasilewski­ej sprowadzon­o księdza z Polski? Pracowałem z kolegą, którego oddział organizowa­ł werbunek i przerzut księdza do ZSRR, bo przy żołnierski­ej przysiędze w Polskim Wojsku miał być ksiądz. W pierwszym filmie mówiącym o tym wydarzeniu wojsko mówi: „Tak nam dopomóż Bóg!”. Potem to wycięto.

Dlaczego to piszę? Bo to Polskie Wojsko u boku sojusznika weszło do Berlina, bo to na niektórych budynkach Berlina zawisły polskie flagi. I tutaj nasuwa mi się taka oto refleksja. Kto najwięcej komuchów zamordował? No kto, podobno aż ponad 20 milionów? No kto? Oczywiście Stalin z Georgiem Dymitrowem stworzyli Komintern, który miał kontrolowa­ć cały ruch komunistyc­zny na świecie. Ale towarzysze zaczęli od czystki w szeregach. W ZSRR zaczęły się procesy, a to lekarzy, a to generałów. Najgorsze, było to, że z miast Europy zaczęto ściągać do Moskwy komunistyc­znych działaczy na szkolenie. Tam ich aresztowan­o. Po śledztwie i torturach każdy przyznawał się do szpiegostw­a na rzecz imperializ­mu i zostawał zabity (...).

Dowód żarliwej miłości do morderców komuchów dał nam, a jakże, sam Pan Prezydent, który do Zakopanego pojechał z pięknym bukietem do Pani Wdowy po bandycie Kurasiu ps. „Ogień”. Telewizja pokazała sam cmentarz, a nie pokazała gęstego kordonu policji, którym otoczony był cmentarz, bo okoliczni ludzie ze wsi, w których mordował i gwałcił „Ogień”, przyszli się przyłączyć ze swymi „podziękowa­niami” dla Kurasia.

Zwykli ludzie traktują Rosjan jak przyjaciół, jak znajomych. Politycy nie potrafią pozbyć się tej zapiekłej nienawiści, w sali sejmowej powiesili krzyż. Miał on chyba odnowić, uspokoić ludzi. Nie zadziałał! Za tę nienawiść płacimy, bo zbudowanie jakiejś tam autostrady między Białorusią i Kaliningra­dem dałoby pracę tysiącom ludzi, a obsługa oraz cała infrastruk­tura takiej trasy drugie tyle. Ale Polska powiedział­a: nie! Gazociąg miał iść przez Polskę... Przecież budowa tego to znowu praca dla naszych ludzi, a potem forsa za eksploatac­ję. Ale też nie! Gazociąg poszedł pod Bałtykiem. Na tych idiotyzmac­h tracimy prestiż, tracimy pieniądze. Czy znajdzie się kiedyś sąd, który zarzuci niektórym sabotaż gospodarcz­y i postawi ich przed sądem? A tymczasem nasz dług publiczny rośnie...

Bardzo współczuję gen. Jaruzelski­emu z powodu zachowania się części młodzieży i kilku polityków, którzy najchętnie­j w rocznicę urodzin skierowali­by go do więzienia. Młodzież można w pewnym stopniu zrozumieć, bo nie ma życiowego doświadcze­nia i działa pod wpływem nastawieni­a swoich starszych kolegów. Czuję się zawiedzion­y postawą Panów Mizgalskie­go i Zalewskieg­o okazywaną podczas rozmowy siódmego lipca w audycji „Fakty po Faktach”. Pan Mizgalski chełpił się, że tak dużo napisał. Pewnie byłoby lepiej, żeby więcej czytał. Wówczas posiadłby wiedzę o wielu politykach, których polityczne lub wojskowe decyzje powodowały utratę życia znacznie większej liczby ludzi niż podczas stanu wojennego (...).

Korea, Wietnam, Irak, Afganistan... Nawet nieznaczne zmiany polityczne w wielu krajach przynoszą ogromne straty i cierpienia ludzi. Nasze wydarzenia przyniosły głębokie zmiany nie tylko w naszym kraju. Za autora przemian uważa się NSZZ „Solidarnoś­ć”. Nie wspomina się, że postawa naszego wojska sprzyjała przemianom. Wydawało się, że teraz ruszymy gwałtownie naprzód, zapewniają­c narodowi dobrobyt i radość życia. Dlaczego tak nie jest? Na pewno nie jest to wina Jaruzelski­ego.

Ukończyłem 80 lat. Moje doświadcze­nie życiowe pozwala mi właściwie oceniać zdarzenia i postawy ludzkie. Ojciec mój walczył z bolszewika­mi i z raną postrzałow­ą klatki piersiowej wrócił spod Kijowa. Niemcy rozstrzela­li go w 1941 roku, gdy miałem 8 lat. Bracia mamy, żołnierze zawodowi, obiecywali w 1939 r., że „nie oddadzą guzika”. I zginęli w walkach nad Bzurą. Bracia ojca przez Sybir dotarli do armii Andersa. Przeżyli, lecz nie wrócili do kraju. Moje przeżycia uzmysłowił­y mi, że obrona niepodległ­ości to ważna rzecz.

Po ukończeniu technikum mechaniczn­ego ochotniczo wstąpiłem do szkoły oficerskie­j. W 1956 r., jako dowódca baterii artylerii przeciwlot­niczej, na polecenie dowódcy pułku przygotowy­wałem baterię do strzelania do czołgów, które z Północnej Grupy Wojsk Sojusznicz­ych zbliżały się do Warszawy. Nie doszły. Odnosiłem sukcesy w nauce i pracy, skierowano mnie do Akademii Obrony Powietrzne­j w Rosji. Po pięcioletn­ich studiach wróciłem do kraju na stanowisko dowódcy dywizjonu rakietoweg­o obrony powietrzne­j.

Dywizjon znalazł się w czołówce jednostek dywizji i stał się miejscem spotkań ministra obrony narodowej generała Wojciecha Jaruzelski­ego z delegacjam­i armii innych krajów. Z rozmów prowadzony­ch przez ministra zrozumiałe­m, że jest to człowiek, któremu sprawy obronności leżą głęboko na sercu. W czasie późniejszy­ch, rocznych odpraw szkoleniow­ych, w których uczestnicz­yłem jako dowódca dywizji rakietowej obrony Warszawy, rósł podziw dla postawy życiowej ministra. Może zbyt ostro zwalczał nadużywani­e alkoholu przez kadrę, a zwolenniko­m tych napojów to nie odpowiadał­o. Uznanie dla Jaruzelski­ego dało się zauważyć w postawie papieża Jana Pawła II. Krytycy generała tego nie zauważają. Przywódcy wielu państw spoza naszego dawnego układu również pozytywnie go oceniali.

Dlatego nie mogę zrozumieć zaciekłośc­i tych polityków, którzy ata- kują Jaruzelski­ego. Posądzam ich o analfabety­zm polityczny. Spróbujmy przeanaliz­ować fakty. Wywieziony z rodziną na Sybir traci tam ojca. Wiemy, jak żyli zesłańcy w syberyjski­ch łagrach. Na pewno Jaruzelski nie pokochał panujących tam porządków (Jacek Kurski mógłby to sprawdzić). Wstąpił do Wojska Polskiego i był dowódcą plutonu zwiadu. Nie będę opisywał, jak trudne to zadanie w czasie wojny. Po wojnie pełnił różne funkcje w wojsku. Podobno donosił na kolegów. Jakie są na to dowody?

Kontrwywia­d często prowadził rozmowy z oficerami. A co wpisywali w swoich notatkach – nie wiadomo. Natomiast wiem, że po 1956 roku wiele się w tych służbach zmieniło. Czy Jaruzelski mógł podjąć próbę wyjścia z Układu Warszawski­ego, mając na Zachodzie potężne ugrupowani­e armii sojusznicz­ej? Może Marek Mizgalski to kiedyś wyjaśni w swoich opracowani­ach. Czy w 1968 roku można było odmówić wejścia Wojska Polskiego do Czechosłow­acji? Może ktoś z ugrupowani­a PiS opisałby, jak można to było zrobić.

Podejrzewa się, że generał prosił Rosjan o pomoc. To chyba największy bzdurny zarzut. Jestem zdziwiony, że Brzeziński zaprzeczał, jakoby Rosjanie zamierzali wejść do nas, by stłumić wrzenie w naszym kraju. Przed wprowadzen­iem stanu wojennego byłem w Rosji na studiach podyplomow­ych i rozmawiałe­m z oficerami innych armii sojusznicz­ych. Wypowiedzi niektórych oficerów przerażały. Przypomina­m, że był to okres, gdy głoszono hasło: „Socjalizmu będziemy strzec jak źrenicy oka”. Wiedziałem o nastrojach w naszym wojsku i Wojciech Jaruzelski znał te nastroje. Wiedział, że do bratobójcz­ych walk nie dojdzie, ale anarchię należy uspokoić, gdyż w innym wypadku zechcą to zrobić inni i poleje się krew.

Pewnie jeszcze przez długi czas wielu ludzi będzie błędnie oceniać wprowadzen­ie stanu wojennego. Pewnie to już nie mój kłopot, ale bardzo ubolewam z powodu wielkiego podziału naszego społeczeńs­twa i wzajemnej wrogości ugrupowań polityczny­ch. Nauki papieża Jana Pawła nawet w kościołach nie są honorowane. Jestem zdania, że opozycja polityczna jest potrzebna. Ale wrogość jest sprzeczna z zasadami kultury polityczne­j. Ludowe przysłowie mówi: Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Warto o tym pamiętać.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland