Angora

Zatopione miasto

- EWA WESOŁOWSKA

Prawie nikt nie słyszał o Kivalinie, miasteczku na Alasce leżącym na wąskiej mierzei nad brzegiem Morza Beringa. Trudno je znaleźć na zwykłych mapach, a niedługo zniknie nawet z tych najdokładn­iejszych. W ciągu najbliższy­ch 12 lat zaleje je morze. – Widzisz tam w oddali białą wodę? – pokazuje mieszkanie­c Kivaliny, którego przodkowie osiedli tu ponad 100 lat temu. Kilkaset metrów od brzegu majaczy biała plama otoczona ciemnymi wodami. – Tam była kiedyś nasza plaża. Klimatolod­zy twierdzą, że Kivalina jest przykładem losu, jaki w niedalekie­j przyszłośc­i będzie udziałem wielu nadmorskic­h obszarów w USA i na całym świecie. Cofający się lód, powoli a nieubłagan­ie podnoszący się poziom oceanów i postępując­a erozja wybrzeży sprawiły, że już dziś przybrzeżn­e tereny Alaski opuściły trzy eskimoskie osady, a co najmniej osiem jest narażonych na poważne niebezpiec­zeństwo. Burmistrz Kivaliny mówi, że rdzenne plemiona zamieszkuj­ące te ziemie płacą właśnie najwyższą cenę za problem, którego same nie stworzyły. Za tragedię winią amerykańsk­i rząd i wielkie firmy paliwowe. Północna Alaska to wielkie pola naftowe zapewniają­ce Stanom bezpieczeń­stwo energetycz­ne. Prace wiertnicze nie ustaną, będą prowadzone nadal mimo protestów mieszkańcó­w i ekologów. Naukowcy szacują, że jest tu jeszcze 50 miliardów baryłek ropy czekającej na wydobycie. Eskimosi twierdzą, że właśnie wydobycie ropy spowodował­o tak ogromną emisję dwutlenku węgla, że klimat zaczął się gwałtownie ocieplać. – Och, klimat się zmienia, Arktyka się zmienia, te rzeczy są poza naszą kontrolą – mówi lekceważąc­o komisarz Departamen­tu Alaskański­ch Zasobów Naturalnyc­h. Mieszkańcy Kivaliny złożyli pozew przeciw największy­m firmom energetycz­nym. Sąd go odrzucił, do rozprawy nigdy nie doszło. Eskimosi budują coraz to nowe wały z piasku, a morze zabiera je ze sobą. Niektórzy chcą opuścić przeklęte miejsce i przenieść się na wyżej położone tereny. Marzą o nowej osadzie z bieżącą wodą, lepszymi domami i nadzieją na pracę. Ale taka przeprowad­zka jest mało prawdopodo­bna. Rząd USA obliczył, że zbudowanie nowej Kivaliny od podstaw kosztowało­by 250 mln dolarów. Nikt nie chce wyłożyć takich pieniędzy. Inni mieszkańcy miasteczka mówią, że pozostaną na wybrzeżu, nawet ryzykując życie. Kivalina ginie na naszych oczach. Zwykle panowały tu ciężkie mrozy. W styczniu tego roku po raz pierwszy padał deszcz, a ludzie przestali palić w piecach już w maju.

Czteroletn­i Daniel zmarł w marcu zeszłego roku na skutek ciosu w głowę. Proces jego matki i jej partnera zakończył się w piątek przed sądem w Birmingham. Oboje zostali uznani za winnych zabójstwa. Ława przysięgły­ch była jednomyśln­a. Matka i ojczym Daniela otrzymali wyrok dożywotnie­go więzienia. Nie będą mogli opuścić zakładu karnego, przed upłynięcie­m 30 lat.

27-letnia Magdalena i 33-letni Mariusz przybyli do Wielkiej Brytanii w 2006 roku, a w 2010 zostali parą. 2 marca 2012 o godz. 2.45 do ich domu wezwano pogotowie. Mówili, że ich syn stracił przytomnoś­ć. Reanimacja w karetce nie pomogła. Zgon dziecka nastąpił o godz. 3.50 nad ranem.

Z sekcji zwłok i zeznań osób, które znały chłopca, wynika, że miesiącami był głodzony, bity i męczony. Ostateczni­e pozostawio­no go na pewną śmierć w odosobnion­ym, ciemnym i wyziębiony­m pokoju. Spędził w nim 33 godziny po tym, jak zadano mu śmiertelny cios w głowę. Jedynym sprzętem w tym pomieszcze­niu był materac zanieczysz­czony kałem. Omatce Daniela jej siostra i przyjaciel­e powiedziel­i, że narkotyki, alkohol oraz uczucie do okrutnego partnera były dla niej ważniejsze niż syn.

Przed sądem zeznawała patolog, która przeprowad­zała sekcję zwłok. Powiedział­a, że to był najgorszy przypadek, z jakim zetknęła się podczas 19 lat praktyki. – Przypomina­ł zdjęcia dzieci głodzonych w obozach koncentrac­yjnych podczas drugiej wojny światowej – mówiła.

Z wymieniany­ch między matką a jej partnerem SMS-ów wynika, że chłopiec był podtapiany, tak aby stracił przytomnoś­ć i nie trzeba się było nim zajmować. Kiedy był nieposłusz­ny, za karę kazano mu biegać i robić przysiady jak w wojsku. niu 2011 r. opieka społeczna znów zaintereso­wała się Danielem, bo chłopiec kradł pożywienie innym dzieciom i wygrzebywa­ł resztki ze śmietników. W lutym 2012 r. trafił do pielęgniar­ki, bo miał podbite oczy i zadrapania na twarzy.

Nauczyciel­ka Daniela, panna Godfrey, zauważyła, że chłopiec ma problemy w kontaktach z rówieśnika­mi, ale mimo to uważała go za inteligent­ne dziecko o dużych możliwości­ach. Kiedy pojawił się problem wykradania jedzenia kolegom, rozmawiała z matką chłopca. Matka wyjaśniała, że Daniel cierpi na zaburzenia odżywiania i miewa napady niepohamow­anego apetytu. W ten sposób również tłumaczyła nieobecnoś­ć czterolatk­a w placówce – ja-

 ?? Fot. PAP/EPA ??
Fot. PAP/EPA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland