Dzieci próżni USA
Lena wiedziała, czego chce, i sądziła, że umie tego dopiąć. Nauczę się dobrze angielskiego i wrócę do Rosji z nowymi doświadczeniami – myślała, zgłaszając swą kandydaturę do programu studiów w USA, o którym się dowiedziała na uczelni. Czekali na nią na lotnisku, gdy przyleciała z Moskwy. Plany się zmieniły, usłyszała, musi jechać do college’u do innego miasta na naukę języka. Dali jej bilet na autobus Greyhounda do Detroit. Tam czekał następny konwojent, który zawiózł ją do jakiegoś mieszkania i zabrał paszport. Oraz wolność.
– Nie miałyśmy prawa wyboru, gdzie będziemy mieszkać... Nie miałyśmy żadnych praw, więzili nas. Mieli klucze do naszego apartamentu, kontrolowali nasz każdy krok, każdą jazdę. Pilnowali i podsłuchiwali, gdy dzwoniłyśmy do rodziców. Nie wolno nam było zapoznawać się z nikim ani mówić nic o sobie. Pieniądze, które zarabiałyśmy, były nam od razu odbierane. Nie miałyśmy kogo prosić o pomoc.
była w niewoli prawie rok. Potem zdecydowała się na ryzykowną ucieczkę i zawiadomiła policję. Udało jej się skontaktować z prof. Bridgette Carr, szefową Human Trafficing Clinic przy szkole prawa prestiżowego Uniwersytetu Michigan. – Dumna jestem, że mogłam być adwokatem tej wyjątkowej dziewczyny – mówi prof. Carr. – Wprawdzie Lena nie jest już młodą studentką college’u, a powrót do domu byłby dla niej zbyt niebezpieczny, ale może mówić i robić, co chce. Jest wolna. Carr przypomina, że wykorzystywanie nieletnich do usług seksualnych jest drugim na świecie kryminalnym przemysłem – po przemycie narkotyków. I szybko rośnie. Rocznie na świecie eksploatuje się seksualnie milion dzieci; w USA jest ich 100 tys., a może nawet 300 tys., przede wszystkim rodowitych Amerykanów.
Jedną z ofiar była „Alex”. Miała 15 lat, nie mogła znieść sytuacji w domu, uciekła. Początkowo mieszkała kątem u koleżanki, potem u ciotki. W końcu została bezdomną. Szybko zdała sobie sprawę, że nie da rady się utrzymać na ulicy. Przygodnie poznany chłopak bił ją, potem zmuszał do prostytucji. Wpadła w ręce pary kobiet alfonsów. Po dwu latach zadzwoniła do FBI. Agenci uratowali ją, a dzięki jej informacjom również kilkoro innych dzieci. Siostry Tynisha i Tarnell Hornbuckle, sutenerki, dostały 15 i 12 lat. – Z początku życie na ulicy jest okropne, ale potem człowiek znieczula się, reaguje, jakby był inną osobą. Byłam na samym dnie, czułam się pusta – wspomina „Alex”. Dziś ma 21 lat, skończyła szkołę średnią, samodzielnie mieszka, planuje studia. – Szybko człowiek zdaje sobie sprawę, że jedynymi ludźmi, którzy karmią, ubierają i zapewniają mieszkanie, są rodzice. Spotkało mnie, co spotkało, już tego nie zmienię. Ale mogę zmienić swą przyszłość. I tak miałam wielkie szczęście, że z tego wyszłam. Nikt mnie poważnie nie skrzywdził, niewiele dziewczyn na ulicy może to powiedzieć. Ale bez FBI byłabym już trupem.
– Najbardziej są zagrożone dzieci, które w życiu natrafiły na próżnię – mówi Kurt Ormberg, agent, który uratował „Alex”. – Alfonsi to potrafią wyczuć, nakarmią, zaopiekują się, a potem posyłają do klientów. Zbyt często młode dziewczyny uważają, że nie mają nikogo, kto by im pomógł. Diagnozę zjawiska uzupełnia wicedyrektor FBI Kevin Perkins: – Szukają kogoś, kto by dał im jeść, zaoferował schronienie, zaopiekował się nimi.
26 lipca na terytorium całych Stanów funkcjonariusze organów ścigania (47 stanowych biur FBI, 3900 lokalnych i stanowych policjantów i federalnych agentów z 230 agencji) weszli do pokoi hotelowych, mieszkań i pozakładali kajdanki aresztowanym na ulicach. 72 godziny trwała masowa obława na stręczycieli nieletnich pod hasłem Operation Cross-Country; siódma z kolei, największa z dotychczasowych. W 76 miastach aresztowano 159 alfonsów, uratowano 105 dzieci w wieku 13 – 17 lat, ale najmłodsze miało 9 lat; inne wyznało, że do prostytucji zmuszono je, gdy miało 11 lat. Prawie same dziewczęta. 60 proc. to uciekinierki z domów dziecka. Najwięcej aresztowanych kryminalistów i uratowanych nieletnich było w San Francisco i Detroit; reszta czołówki to Milwaukee, Denver, Nowy Orlean. Plon akcji w Nowym Jorku – 0. W trakcie podobnych operacji organizowanych od 2003 roku ocalono 2700 dzieci, aresztowano i skazano za stręczycielstwo 1350 osób; skazani dostali wyroki 15 – 50 lat więzienia, dziesiątka wylądowała na dożywociu. Zarekwirowano majątek wartości 3,1 mln dolarów.
– Widzimy coraz więcej i więcej dzieci zmuszanych do prostytucji, głównie za sprawą internetu – stwierdza detektyw Angela Irizarry z San Francisco. – Uciekają z domów dziecka i poprawczaków albo z domów rodzinnych. Są przekonane, że to dla nich jedyna droga przetrwania. Wicedyrektor wydziału kryminalnego FBI Ronald Hosko także uwypukla rosnące zagrożenie: – Zmuszanie dzieci do prostytucji to jedno z najczęstszych brutalnych przestępstw w naszym kraju. W siódmej operacji Cross-Country zidentyfikowano jako alfonsów i ofiary o 40 proc. więcej osób niż poprzednio. Natrafia się na nie na ulicy, w hotelach, kasynach, na parkingach ciężarówek przy autostradach. Zjawisko przekracza wszelkie granice rasowe, socjoekonomiczne, demograficzne. Często rodziny tych dzieci w ogóle ich nie poszukują.
rutynowo szukają ofiar za pośrednictwem portalów „randkowych”, np. Backpage.com. W zeszłym roku członkowie Underground Gangster Crips zaczęli kontaktować się z nastolatkami przez Facebook i inne portale społecznościowe, kusząc dużymi pieniędzmi. Prostytucja uliczna jest kontrolowana przez gangsterskie kartele, alfonsi przywożą więc swój małoletni towar na miejsca wielkich imprez sportowych. Są one obstawione przez policję, przez co gangi mają ograniczone możliwości działania, ale nie brakuje ludzi z pieniędzmi, na rauszu, szukających rozrywek i wrażeń.
Eksploatowanym dzieciom stara się pomagać kilka współdziałających z FBI organizacji, m.in. Childrens of the Night (Dzieci Nocy), założona i kierowana przez dra Loisa Lee, która uratowała od 1979 roku 10 tysięcy nieletnich! Departament Sprawiedliwości szacuje, że z domów patologicznych rodzin i sierocińców co roku ucieka 450 tys. dzieci. Jedna trzecia żyje na ulicy. W ciągu 48 godzin wpadają w ręce siatki kontrolującej młodociane prostytutki. Jeśli policja takową wykryje, niekoniecznie alfonsi trafiają automatycznie za kraty, choć od roku 2000 wykorzystywanie nieletnich do prostytucji jest przestępstwem. – W wielu stanach, jeśli dziewczyna zostaje znaleziona w rękach alfonsa, nie jest traktowana jako ofiara przemocy – konstatuje kongresmen demokratyczny Ron Wyden. Bywa, że na początku alfonsi są mili, sypią komplementami, obiecują pieniądze. Na przemoc i brutalność przychodzi czas potem, gdy ofiary zostają uzależnione od narkotyków. Policjantów i agentów FBI unikają, bo boją się aresztowania. – Należy skończyć z praktyką aresztowania nieletnich – to nie są prostytutki, to ofiary przemocy – apeluje prof. Carr. – Osoby, które jadą do Azji, by tam korzystać z małoletnich prostytutek, są demonizowane przez media jako seksualni drapieżcy. Ale tymi, którzy robią to samo w Stanach, mało który dziennikarz się interesuje; często nie są nawet oskarżani o przestępstwo. John Ryan, dyrektor Center for Missing and Exploited Children, ostrzega, że rozmiary „prostytuowania małoletnich oznaczają eskalację zagrożenia amerykańskich dzieci”. Ich droga rekonwalescencji jest długa i wyboista: muszą przezwyciężyć urazy fizycznej, emocjonalnej, seksualnej przemocy, wyleczyć się z narkomanii.
„Alex” ostrzega inne ofiary alfonsów: – Mogą odebrać wam wszystko, wasz głos, waszą wolność, wolę walki, no wszystko... Ale nie możecie pozwolić, by pozbawili was serc. Nie wolno wam przestać walczyć.