Przyszywany Rosjanin,
lizujących potęg. I dziś, mimo że od gruzińsko-rosyjskiej konfrontacji minęło już pięć lat, w powietrzu wyczuwa się napięcie. W każdym abchaskim domu jest podobno ukryta broń palna, co nie powinno dziwić, bo od dawna wszystkich mężczyzn – jak ocenia Regis Gente – można tam zaliczyć do kategorii potencjalnych wojowników. Wszyscy są w dowolnej chwili gotowi do błyskawicznej mobilizacji, co udowodnili w latach 1992 – 1993, gdy przez region przetoczyła się krwawa wojna, w której zwarli się z Gruzinami. Po każdej ze stron konfliktu padło około 10 tysięcy ofiar. Od tamtej pory w republice stacjonują, zresztą pod flagą ONZ, siły pokojowe, tyle że składające się wyłącznie z rosyjskich wojaków. Rosyjski patronat miał i ten skutek, że już prawie 90 proc. ludności separatystycznego państewka zdecydowało się na paszport z godłem protektora. Noszący wizerunek dwugłowego orła dokument niezmiernie ułatwia mieszkańcom wyjazdy zagraniczne.
Poza tym – mimo napięcia – Abchazja, piękna i malownicza, jest obiektem turystycznej inwazji dokonywanej głównie przez rzesze Rosjan. Biznesmeni z Moskwy i Petersburga wykupili i zmodernizowali większość infrastruktury turystycznej zbuntowanego regionu, dobrze rozwiniętej już w czasach Związku Radzieckiego. Polacy też chętnie ciągnęli do Gagry, Picundy, Suchumi czy Oczamcziry, kuszeni mahoniowym powietrzem, kaukaskim wyśmienitym jadłem i gościnnością gospodarzy. Wedle powtarzanej przy winie i szaszłykach legendy, kiedy Bóg przydzielał narodom miejsca do zamieszkania, Abchaz się spóźnił na to spotkanie, ponieważ akurat podejmował w domowych pieleszach gościa. Najwyższy się jednak na niego nie obraził, a usłyszawszy, co było powodem spóźnienia, nawet wynagrodził delikwenta i mu podarował najpiękniejszy pod słońcem kawałek ziemi. – Abchazja jest boska – mawiała Hanna Ożogowska, wybitna pisarka młodzieżowa, tłumaczona także na rosyjski, która odwiedzała tamtejsze
kurorty.
Region jest sanatoryjnym rajem, w którym leczone są choroby krwi, ginekologiczne, skóry i układu nerwowego. Źródła i naturalne ujścia wód mineralnych znajdują się aż w 100 punktach, m.in. w górnych strefach jeziora Rica. Popularna woda z ujęcia Auadhara, leżącego na wysokości 1700 m, sprzyja kuracjuszom cierpiącym na wrzody żołądka oraz pobudza wytwarzanie i prawidłowe funkcjonowanie szpiku kostnego. Niedawno walory Abchazji opiewał świeżo upieczony Rosjanin Gérard Depardieu, który przyleciał do Suchumi, gdzie przyjmowany był jak monarcha. Z mi- ną mędrca opowiadał w telewizji, że kaukaska kraina ma „duży potencjał turystyczny”. Na takie dictum dostał od prezydenta Aleksandra Ankwaba monety z wizerunkami chramów Abchazji i jeszcze album reprodukcji prac Aleksandra Czaczby-Szerwaszydze, świetnego malarza i księcia (zmarł jako 100-latek w Monaco w 1968 r.). Czaczba wywodził się z rodu rządzącego Abchazją. Depardieu nic o nim wcześniej nie wiedział, ale już obiecał, że postara się nakręcić film poświęcony temu artyście.
Nawiasem mówiąc, francuski aktor i
może też nie wiedzieć, że zaszczycając swą obecnością Abchazję, złamał gruzińskie ustawy o „terytoriach okupowanych”. Z grubsza chodzi o to, że aby tam jechać, należałoby mieć zezwolenie Tbilisi. – To, co zrobił Depardieu, zasługuje na karę – orzekł gruziński wiceminister ds. reintegracji Ketewan Cichelaszwili. Gwiazdor był za to świadom, że w Suchumi spotyka się z człowiekiem, który tylko cudem uniknął śmierci w zamachu. Akurat w dniu pobytu aktora ogłoszono, że prokuratura o udział w próbie zabójstwa Ankwaba oskarżyła czterech dżentelmenów, którzy półtora roku temu zaminowali trasę przejazdu prezydenta, wiodącą z Gudauty do Suchumi. Gdy samochody wyleciały w powietrze, przestępcy jeszcze je ostrzelali z granatników. Dwóch ochroniarzy zginęło na miejscu, trzeci dokonał ży- wota w szpitalu. Ankwab przeżył, tylko jak długo jeszcze będzie mu się udawało wychodzić z opresji bez szwanku? Warto dodać, że ten były członek KC partii komunistycznej Gruzji i ekswiceminister spraw wewnętrznych republiki (czyli nie byle kto) poprzednio już trzy razy był na celowniku terrorystów (w latach 2011 i 2012 oraz w 2007, gdy piastował funkcję premiera). Abchazowie dobrze go oceniają, a on dwoi się i troi, by w ich oczach wypadać jak mąż stanu. Szeroko promuje w mediach swoją aktywność – ostatnio pokazywano go w TV w towarzystwie delegacji japońskiej. Nie szczędził też komplementów Almasowi Gabunii, gdy ten zdobył dla Abchazji srebrny medal na turnieju domina w Orlando na Florydzie. Z relacji środków przekazu mogłoby też wynikać, że to prezydent stoi za talentem i sławą diwy operowej Hibły Gerzmawy, Abchazki, która co i rusz występuje w nowojorskiej Metropolitan Opera.
Oczywiście pana Ankwaba nie mogło zabraknąć w Suchumi, gdy otwierano letnie kino pod gołym niebem. Działać będzie do końca sierpnia, za darmo pokazywać komedie oraz filmy dziecięce i kreskówki. Tylko tyle – i aż tyle – dzieje się w niewielkiej, izolowanej republice kaukaskiej, która dzięki poparciu Moskwy nikomu się nie musi kłaniać. Na razie.