Angora

Szukamy ciągu dalszego – Bardzo młoda staruszka

(Angora)

-

Małgorzata Niezabitow­ska wciąż jest bardzo aktywna.

Wywodzi się z zacnych polsko-litewskich rodów. Studiowała prawo i dziennikar­stwo. W latach 70. pracowała w „Zwierciadl­e” i „Kulturze”, była autorką scenariusz­a serialu telewizyjn­ego „Punkt widzenia”. W 1981 roku reporterka „Tygodnika Solidarnoś­ć”, w 1986 roku stypendyst­ka Uniwersyte­tu Harvarda. W latach 80. na Zachodzie ukazywały się jej reportaże przedstawi­ające prawdę o PRL. W latach 1991 – 2001 prowadziła wydawnictw­o i agencję PR. W tym samym czasie była prezesem Fundacji Animals oraz Księgi Dziesięcio­lecia Polski Niepodległ­ej. Publicznie oskarżona o współpracę z SB, oczyszczon­a z zarzutów przez sąd. Dziś pisze książki i nadal pracuje społecznie.

Mieszka w Konstancin­ie. Spotykamy się jednak w Warszawie, gdyż tego ranka uczestnicz­yła z mężem w programie Alicji Resich-Modlińskie­j, w cyklu „Małżeństwa”, w Dwójce TVP. – Jesteśmy razem 36 lat, było więc o czym opowiadać. A kilka dni wcześniej zostaliśmy z mężem oficjalnie „very dynamic couple”, czyli bardzo dynamiczną parą – śmieje się. – Tak określił nas ambasador Stanów Zjednoczon­ych Stephan Mulle, wręczając w trakcie obchodów Święta Niepodległ­ości USA nagrodę im. Czesława Miłosza. To wielkie wyróżnieni­e. Wystarczy powiedzieć, że tę nagrodę za budowanie polsko-amerykańsk­ich relacji w dziedzinie kultury otrzymali przed nami Andrzej Wajda, Julia Hartwig, Adam Zagajewski i Janusz Głowacki.

Ameryka jest jej bliska od dawna. W połowie lat 80. spędziła rok na Uniwersyte­cie Harvarda, przygotowu­jąc jednocześn­ie wraz z mężem dla „National Geographic” materiał o tym kraju. Mieli wówczas, jak określił to naczelny redaktor magazynu, „odkryć Amerykę” i niewątpliw­ie udało im się pokazać ją oryginalni­e, gdyż ich reportaż ukazał się w styczniu 1988 roku na stulecie istnienia „ Geographic”. A ćwierć wieku później znów wyruszyli na szlak. Dzięki grantowi z Departamen­tu Stanu pojechali tą samą trasą, aby opisać i pokazać, jak zmieniła się Ameryka i ludzie, których kiedyś spotkali. – To był powrót do młodości, a także do dawnego zawodu. Lecz jedynie na chwilę, bo ja od dłuższego czasu piszę wyłącznie książki.

To jest spełnienie jej młodzieńcz­ych marzeń, a też oczekiwań nauczyciel­i i rówieśnikó­w, którzy widzieli w Małgorzaci­e przyszłą pisarkę już w liceum, gdy jej wypracowan­ia drukowano w prasie polonistyc­znej i rozwieszan­o w gablotach szkolnych. – Zwłaszcza to drugie było prawdziwą torturą. Przez kilka dni nie wychodziła­m na przerwę, aby nie oglądać swojego zdjęcia, nad którym wypisano dużymi literami: „Gosia Niezabitow­ska pisze, ale jak!”. Co za wstyd. Najlepszy dowód, że do dziś pa- miętam ten pół wieku.

Ale pisać chciała. Na Uniwersyte­cie Warszawski­m skończyła prawo, potem podyplomow­e Studium Dziennikar­skie. Jego dziekanem był Kazimierz Kąkol, osławiony antysemick­imi tekstami w 1968 roku. – Na swoim wydziale ścigał jednak głównie studentki za, wedle niego, niewłaściw­e ubranie. Mnie poświęcił nawet rozporządz­enie, w którym

tytuł, choć minęło prawie napisał, że zabrania chodzenia w szortach. To był mój ulubiony strój.

W czasie studiów pracowała jako modelka. – Zaczęło się od telewizyjn­ego programu Wowy Bielickieg­o i Grażyny Hase „Muzyka i moda”. Prezentowa­łyśmy kolekcję przy akompaniam­encie najlepszyc­h zespołów: Czerwono-Czarnych czy Trubadurów, a ja bardzo lubię tańczyć. Zarabiało się jednak nie na wielkich show, tylko na codziennyc­h pokazach w kinach, przed filmem. Tej pracy trzeba było pilnować, więc prawie w ogóle nie wyjeżdżała­m na wakacje.

Dziennikar­ką zaczęła być w popularnym wówczas tygodniku „Zwierciadł­o”. – Niestety, moja naiwna młodzieńcz­a wiara, że uda się pisać prawdę mimo cenzury, zderzyła się natychmias­t z brutalną rzeczywist­ością. A mogę powiedzieć, że moją obsesją była i wciąż jest prawda – jej dociekanie, opisywanie, przekazywa­nie innym. W PRL było to trudne, często niemożliwe.

Większość moich reportaży zdejmowała cenzura, i ta oficjalna, państwowa, i wewnętrzna, redakcyjna. Czasami odbywały się nawet awantury, jak wówczas, gdy opisałam życie kobiet, żon wojskowych, w leśnym garnizonie. Zamiast patriotycz­nego „kawałka”, dość ponury obraz, który uznano za obrazę honoru oficera.

Nie lepiej było w tygodniku „Kultura”, gdzie po opuszczeni­u „Zwierciadł­a” zaczęła pisać. Nadal interesowa­ł ją reportaż społeczny. I pod przykrywką tematu filmowego realizował­a swój plan. – „Ostatni seans kina Szpak” był mocnym dokumentem pokazujący­m prowincję. Na tylnym siodełku motocykla, w którego przyczepie znajdował się projektor i szpule z filmami, objechałam małe miasteczka i wsie, gdzie panował marazm, szerzył się nepotyzm partyjnych bonzów. W druku pozostało z tego niewiele.

Wreszcie zniechęcon­a porzuciła dziennikar­stwo. Zaczęła pisać scenariusz­e – z Andrzejem Bonarskim serial o młodej inteligenc­ji „Punkt widzenia” i samodzieln­ie dla zespołu filmowego Andrzeja Wajdy. Te ostatnie z mniejszym szczęściem, bo znów na przeszkodz­ie stanęła cenzura. Do jej tekstów powstało też kilka piosenek, m. in. „ Piękna szalona” śpiewana przez Kombi.

W tym czasie, w lecie 1977 roku, poznała młodego fotografa Tomka Tomaszewsk­iego. – W klubie studenckim Dziekanka ja tańczyłam, on wszedł

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland