Hrabina wypłaci odszkodowanie polskiej służącej
19 tys. funtów za zwolnienie ciężarnej.
„ Nieważne jak przyjacielsko zachowuje się twoja szefowa, to ona decyduje o twoim życiu rodzinnym” – ostrzegł „Daily Mail” po konflikcie między polską służącą a jej niemiecko-angielską szefową. Hrabina Maya von Schoenburg, była żona dziedzica Mercedesa, będzie musiała zapłacić Polce 19 tys. funtów odszkodowania.
Sprawa poszła o dziecko, które wtedy nawet nie przyszło na świat. Kiedy w maju 2008 roku Teresa Filipowska podejmowała pracę w posiadłości Mai von Schoenburg, ta zastrzegła sobie w umowie, że Polka przez rok nie zajdzie w ciążę, a wszelkie inne plany poszerzenia rodziny będzie ustalać z pracodawczynią. W tym czasie Filipowska miała już jedno dziecko. Polka jednak zaszła w ciążę – tyle że po czterech latach pracy u Schoenburg, a ta ją po prostu zwolniła! Filipowska skierowała sprawę do sądu i proces wygrała. Przedstawiła także dowody i świadków na to, że wykonywała wiele obowiązków ponad te, które miała zapisane w umowie o pracę.
Po dwóch latach pracy u hrabiny zlecono Filipowskiej zajmowanie się córką pracodawczyni, bo jej niania odeszła... Później dochodziły kolejne obowiązki. – Pani Schoenburg często przebywała za granicą. Miała przy tym masę znajomych: to byli politycy z USA i Wielkiej Brytanii, aktorzy albo celebryci – przyznała przed sądem Filipowska. Trudno było odmówić...
Wkrótce Polka zajmowała się nie tylko domem, co miała w umowie o pracę, nie tylko dzieckiem, które „ pojawiło się znienacka” po odejściu niani, ale i pracami przy organizacji przyjęć, które organizowała hrabina. Bywały sytuacje, że dzień pracy Teresy Filipowskiej zaczynał się o 8 rano, a kończył o 3 w nocy... – Musiałam być do dyspozycji na każde żądanie i o każdej porze. Z mojej pierwotnej umowy pomocy domowej nie zostało nic: mia- łam być i niańką, i kierowcą, i czymkolwiek innym... Pomocą był tylko Piotr ( przyjaciel Filipowskiej), który nigdy nie był zatrudniony do takich obowiązków – zapewnia przed sądem Polka.
W listopadzie 2011 r. hrabina Maya von Schoenburg przeprowadziła się do Włoch. Jej angielska posiadłość została wynajęta jednemu z bankierów i praca Polki nie była zagrożona. Później jednak doszło do fatalnego zbiegu okoliczności: latem zeszłego roku u Mai von Schoenburg lekarze wykryli raka, a jesienią Filipowska zaszła w ciążę, o czym powiadomiła swoją pracodawczynię. Hrabina najpierw pogratulowała Polce spodziewanego dziecka, lecz trzy dni później poinformowała, że zwalnia ją z pracy, „ponieważ zmieniły się okoliczności”.
Kiedy Polka skierowała sprawę do sądu o nieuprawnione zwolnienie z pracy, hrabina von Schoenburg nie zjawiła się przed obliczem Temidy. Oznajmiła, że to nie jest możliwe, bo właśnie przeszła zabieg i musi pozostać w swoim domu we Włoszech albo w Niem- czech. A poza tym zamierza sprzedać swoją posiadłość.
– To przykry zbieg okoliczności, że musiałam zwolnić Teresę akurat wtedy, kiedy spodziewa się dziecka – wyjaśniła hrabina Maya von Schoenburg. Sąd, do którego zwróciła się Polka, uznał jednak, że o zbiegu okoliczności trudno w tym wypadku mówić. Sędzia Robin Lewis uznał, że już sama klauzula zawarta w umowie o pracę, zakazująca kobiecie zajście w ciążę, jest niedopuszczalna. – Jest to nieuprawniona ingerencja w sprawy, na które pracodawca nie powinien mieć wpływu – orzekł Lewis.
Sprawa Teresy Filipowskiej odbiła się w brytyjskich mediach sporym echem, ponieważ szykanowanie przyszłych matek przez pracodawców jest dość powszechne. Jak zwrócił uwagę „Guardian”, blisko połowa kobiet zachodzących w ciążę spotyka się z mniejszymi lub większymi restrykcjami ze strony przełożonych.