Polka odbiła córkę
...po akcji niczym ze szpiegowskiego filmu.
Aleksandra (Alex), rocznik 1984, przeniosła się z Polski na Wyspy jeszcze jako nastolatka. Została recepcjonistką. Długo była w związku z ojcem swojej pierwszej córki, dziś sześcioletniej Oliwii. Po rozwodzie w 2008 roku zamieszkała w mieście Slough, 35 km na zachód od Londynu. Tam w supermarkecie poznała Mustafę Abou-El-Ella.
Nawet dziś przyznaje, że Egipcjanin od razu ją oczarował: – Traktował mnie jak księżniczkę. We wrześniu 2009 roku wzięli ślub na trzy miesiące przed narodzinami córki Mony. Aby to było możliwe, musiała przejść z chrześcijaństwa na islam. Ale nie praktykowała nowej religii. Nie spodobało jej się również życie w Egipcie. W 2010 roku, w czasie wyjazdu do rodzinnej miejscowości męża zobaczyła, że kobiety nie mają żadnych praw, tylko obowiązki, a czasami są nawet bite przez partnerów.
6 lipca 2011 roku Mustafa powiedział, że jedzie z Moną do znajomych w Hounslow, niedaleko lotniska Heathrow. Jak się później okazało, oprócz butelki soku i pampersa zabrał także swój paszport. Zostawił na szczęście zaświadczenie uprawniające do odbioru pierwszego w życiu Mony dokumentu podróży. Na początku Alex nic nie podejrzewała, ale gdy Mustafa nie odbierał telefonu i nie wrócili na noc, zaczęła odchodzić od zmysłów. Rano wezwała policję. – Gdy im powiedziałam, co się stało, nie wzięli moich słów poważnie. Funkcjonariusze pytali: – Jest pani pewna, że córka została porwana do Egiptu? Uwierzyli mi dopiero wtedy, gdy sprawdzili, że Mustafa był w samolocie lecącym do Kairu.
Okazało się, że Mona przekroczyła granicę tylko na podstawie paszportu taty. – Chciałam się dowiedzieć, jak to możliwe, że córka przeszła odprawę bez paszportu. Jak dziecko chce kupić papierosy, to pytają o dowód, a gdy przekracza granicę, nikt o to nie dba? – mówiła Alex.
9 lipca Mustafa zadzwonił do żony i dał jej porozmawiać z córką. Alex błagała go, aby wrócił na Wyspy z ich dzieckiem. Później bywało różnie. – Gdy miał dobry dzień, pozwalał mi z nią porozmawiać, ale czasami straszył tylko, że już nigdy jej nie zobaczę – zwierzyła się mama Mony.
Na początku jej córka jeszcze mówiła po angielsku, ale w Egipcie posługiwała się tylko językiem arabskim i rozumiała już tylko niektóre angielskie zwroty. – Traciłam z nią kontakt, czułam się bezsilna, tym bardziej że policja stwierdziła, iż ma związane ręce, ponieważ Wielka Brytania nie ma podpisanej umowy ekstradycyjnej z Egiptem. Władze nie mogły nic zrobić, gdyż według prawa wciąż byliśmy małżeństwem – opowiadała Alex.
Bezradna matka zaczęła szukać w internecie kobiet, które w podobny sposób straciły swoje dzieci. Tak dowiedziała się o szkockiej pisarce Donyi Al-Nahi. I ona swego czasu zakochała się w Irakijczyku, przeszła z miłości na islam, a on porwał troje ich dzieci do kraju swoich rodziców. Kobieta znana jest na Wyspach jako Jane Bond, bo od 1998 roku pomogła odbić kilkunastu matkom ich dzieci z rąk muzułmań- skich ojców. Czując takie powołanie, nie odmówiła także i Polce. W czasie spotkania w cztery oczy obiecała Alex bezpłatną pomoc.
Mimo złej sytuacji politycznej, kobiety przyleciały do Egiptu po Monę. Alex miała wiele obaw. Była świadoma, że ryzykuje swoją wolność, a może nawet i życie. Nie wiedziała też, jak córka zareaguje na jej widok po dwóch długich latach rozłąki. Mimo gorączki egipskiego lata, aby nie rzucać się w oczy, obie ubrały się w czarne burki. Wynajęły auto. Zaufany kierowca przywiózł je do Kafr el-Dawwar w delcie Nilu. Dzięki obserwacji domu rodziny Mustafy zobaczyły, do którego żłobka prowadzana jest Mona. Pewnego lipcowego ranka Alex odważyła się w końcu odebrać Egipcjanom swą córkę. Parę minut przed dziewiątą ciotka Mony wyszła z nią i małym chłopcem na ulicę.
– Gdy ich zobaczyłam, zamarłam, poczułam się, jakbym miała nogi z ołowiu. Nie mogłam się ruszyć. Ale w końcu wy-
71
Biały Dom ogłosił, że jakkolwiek prezydent Barack Obama weźmie udział w planowanym na początek września w Petersburgu szczycie G20, to jednak nie spotka się ze swoim rosyjskim kolegą Władimirem Putinem. Gwałtowne ochłodzenie na linii Moskwa – Waszyngton jest pokłosiem przyznania przez Rosję azylu Edwardowi Snowdenowi, który ujawnił tajne dokumenty amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego. Szykuje się nam nowa zimna wojna epoki globalnego ocieplenia.
Rozszerza się sprawa byłego szefa MFW Dominique’a Strauss-Kahna, który utracił stanowisko w wyniku oskarżenia o napaść seksualną na hotelową pokojówkę. Francuska prokuratura zamierza go oskarżyć o stręczycielstwo i organizowanie orgii z udziałem prostytutek, polityków i biznesmenów. Maksymalna kara za taką działalność to 10 lat więzienia i półtora miliona euro grzywny. W sukurs niedoszłemu kandydatowi na prezydenta Francji przyszły władze Serbii, które nie bacząc na rajfurską renomę, chcą mu dać pracę doradcy ekonomicznego rządu.
Brytyjski urząd skarbowy nie patyczkuje się z przestępcami podatkowymi. Właśnie opublikował, nie bacząc na ich ochronę, dane osobowe i zdjęcia dziesięciu największych przemytników i wyłudzaczy dotacji. Jest wśród nich Hussain Asad Choha, który naciął fiskusa na 200 milionów funtów i zbiegł do Dubaju. Z kolei niejaki Anish Anand wyciągnął od państwa marne 6 milionów na produkcję filmów, których nigdy nie zamierzał nakręcić.
W Chinach szykuje się wielka rewolucja, tym razem nie kulturalna, a demograficzna. Po kilkudziesięcioleciu obowiązywania powszechnie znienawidzonej tzw. polityki jednego dziecka, nadchodzą nieśmiałe oznaki poluzowania restrykcji dotyczących swobody prokreacji. Władza wreszcie dostrzegła, że społeczeństwo się starzeje, a ciągle rozwijająca się gospodarka coraz bardziej odczuwa brak rąk do pracy. Wiadomo, że socjalizm najsprawniej zwalcza te problemy, które sam stworzył.
Ciągle się nas ostrzega, żeby czytać umowy bankowe, a szczególnie to, co jest napisane drobnym drukiem. Pewnie mieszkaniec Woroneża otrzymał taką umowę i pozmieniał niektóre punkty na swoją korzyść. Bardzo się zdziwił, że bank odesłał podpisany kontrakt w poprawionym przez niego brzmieniu. Właściciel banku chce go ścigać jako oszusta, ale sąd stanął po stronie klienta. Trzeba było czytać.