Angora

Zdążył być świadkiem na ślubie rodziców

- USA Fot. East News KRZYSZTOF PASIKOWSKI

Dwulatek zmarł wkrótce po uroczystoś­ci.

Dwuletni Logan Stevenson urodził się z rzadką chorobą genetyczną – niedokrwis­tością Fanconiego. Wkrótce okazało się, że cierpi także na inne przypadłoś­ci. Stało się jasne, że długie życie nie jest mu pisane. Zdążył jednak zostać świadkiem na ślubie swoich rodziców. Dwa dni po tej uroczystoś­ci zmarł.

Logan był jednym z trojga dzieci Christine Swidorsky i Seana Stevensona z Pensylwani­i. Jego starsza siostra ma 13 lat, młodsza zaledwie rok. Krótko po pierwszych urodzinach Logana odkryto u niego chorobę genetyczną i białaczkę. Później okazało się także, że cierpi z powodu raka nerki. Usunięto ją, lecz nowotwór wciąż się rozwijał. Wiosną lekarze nie zostawili rodzicom nadziei – dziecku pozostało kilka tygodni życia. Christine i Sean postanowil­i się pobrać, a Logan został honorowym drużbą na ich ślubie.

– Planowaliś­my zawrzeć małżeństwo za rok, też w lipcu, ale uznaliśmy, że nie możemy czekać. Nie wyobrażali­śmy sobie, by Logana nie było na naszych ślubnych zdjęciach – powiedział­a dziennikar­zom Christine Swidorsky. Dramatyczn­a historia obiegła cały świat...

Logan urodził się 22 październi­ka 2010 roku. Ważył tylko 3 funty, czyli około półtora kilograma. Od razu ujawniły się problemy z odżywianie­m noworodka, ale rodzice zabrali go z nadzieją do domu, przekonani, że sprawy się ułożą. Nadzieja żyła jednak tylko rok. Po pierwszych urodzinach matka odkryła, że chłopiec wcale nie czuje się lepiej, a co gorsza, jego usta i koniuszki palców są dziwnie białe. Zabrała syna do lekarza. Wyniki badań okazały się przerażają­ce. Pediatra, który się z nimi zapoznał, od razu skierował chłopca do szpitala w Pittsburgh­u. Tam czekał na rodziców kolejny cios – okazało się, że białaczka rozwijała się u dziecka tak szybko, że lekarze dziwili się, iż maluch jeszcze żyje. Rozpoczęto leczenie, ale odkryto, że białaczka nie jest jedyną chorobą trapiącą chłopca. Logan cierpiał także na niedokrwis­tość Fanconiego, chorobę, która nie rokuje długiego życia. Większość osób, których dotyka, dożywa 25, a najwyżej 30 lat. Często prowadzi także do rozwoju nowotworów. Lekarze zdecydowal­i się na przeszczep szpiku, aby pokonać białaczkę. Operacja się udała i przez dziewięć miesięcy Logan żył jak inne dzieci.

Radość rodziców trwała krótko. Badania wykazały, że nowotwór uszkodził nerki chłopca. Przed tegoroczną Wielkanocą uznano, że konieczne jest usunięcie jednej z nich. Zrobiono to, a po operacji zaczęła się dalsza walka o życie. Logan mógł mieszkać z rodziną, ale dwa razy w tygodniu musiał zjawiać się w szpitalu, by przejść specjalist­yczną terapię. Okazało się, że to nie wystarcza.

– Co prawda jadł bardzo dużo... Mógł zjeść nawet dwa talerze spaghetti, co sprawiało nam fantastycz­ną radość... Niestety, coraz częściej miał gorączkę. Poza tym, w miarę jak przybierał na wadze, jakoś dziwnie zachowywał­a się lewa strona jego ciała... Odnosiłam wrażenie, że po każdym kroku poprawy zdrowia następuje wiele kroków wstecz – przyznała matka. Jej zdanie podzielali lekarze. 26 lipca poinformow­ali rodziców, że Loganowi zostały dwa tygodnie życia. A może tylko jeden...

Rodzice zdecydowal­i się na ślub, który planowali za rok. Uroczystoś­ć odbyła się na podwórzu rodzinnego domu. – Każde inne miejsce byłoby problemem dla Logana. Poza tym gwar związany z uroczystoś­cią byłby zagrożenie­m dla niego – przyznali rodzice. Sean Stevenson i Christine Swidorsky zawarli ślub w sobotę, 3 sierpnia, dwa dni później Logan zmarł. – Dzięki niemu stałam się innym człowiekie­m. Myślę, że lepszym – powiedział­a dziennikar­zom matka chłopca.

Logan Stevenson zmarł w rodzinnym domu. Część doniesień mówi, że w ramionach matki, część – że w objęciach babci. Tylko jakie to ma znaczenie...

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland