Angora

W Strefie Gazy się gotuje

Na terenie Palestyny nawet rozmowy w kuchni mają wydźwięk polityczny. Co trafia tu na stół, zależy od Izraela. Albo od przemytnik­ów.

- Palestyna FAZ 16.07.13 Fot. East News

Od Izraela zależy nawet jadłospis Palestyńcz­yków.

Um Aiman siedzi skrzyżnie w kuchni na podłodze, na kocu. W prostej glinianej misce miażdży drewnianym tłuczkiem posiekaną czerwoną i zieloną paprykę, cebulę i suszony koper. Dodaje oliwę z oliwek i świeży sok z cytryny. – Tak smakuje Gaza – mówi kobieta w haftowanej sukni z jasnobrązo­wą chustą na głowie. Ostra papryka i koper to dusza tutejszej kuchni. Nigdzie w Palestynie nie przyrządza się tak pikantnych i aromatyczn­ych potraw, jak w tym wąskim pasie lądu nad Morzem Śródziemny­m. Składniki uwalniają właściwy smak, dopiero kiedy znajdą się w glinianej misce. Takie naczynia są w każdej kuchni i często wykorzystu­je się je dzień w dzień przez dziesięcio­lecia.

Nie potrzeba prądu – jak w przypadku miksera czy blendera. W Gazie to ważne, bo nie przez cały dzień jest prąd. W czasie przerw w jego dostawie uruchamia się małe generatory. Paliwa jest jednak też niedużo. – Od wielu dni na stacjach nie starcza benzyny nawet dla samochodów – mówi Um Issam, przyjaciół­ka Um Aiman, i podaje koper. W małej rozgrzanej kuchni kobiety narzekają na trudy codzienneg­o życia, debatują, ile dać soli, i opowiadają o swoich dzieciach. „Um” to po arabsku matka. Za tym słowem stoi imię pierworodn­ego syna. Um Aiman, matka Aimana, ma jeszcze jedenaścio­ro dzieci, a matka Issama – ośmioro.

Kiedy kobiety gotują w domu, potrzebują wielkich garnków. Pomagają sobie wzajemnie, jeśli szykuje się jakieś święto i ma być wielu gości. W Gazie często świętuje się narodziny i śluby. Uroczystoś­ci stają się tematem kuchennych rozmów. – To będzie maftul – mówi Um Aiman i przekłada masę z glinianego garnka do buchająceg­o parą kuskusu. Maftul to palestyńsk­a wersja potrawy pochodzące­j z Afryki Północnej. Um Issam zrobiła ciasto z mąki, wody i soli, które Um Aiman przeciśnie teraz nad garnkiem z wrzącą wodą

Synonim niedoboru

przez wielkie sito. Drobne kluseczki już się gotują. Wszystko podadzą razem. Bez aromatyczn­ej mieszanki z glinianego garnka maftul nie smakowałby w sposób charaktery­styczny dla Strefy Gazy. Do tego będą warzywa – marchew z groszkiem i kurczakiem.

Maftul nie jest codziennym daniem. Często proszą o nie ludzie powracając­y z dalekiej podróży. Wtedy czują, że już są w domu. W minionych latach Strefa Gazy stała się sy- nonimem biedy i niedoboru. Wystarczy jednak wejść do jakiejkolw­iek kuchni, żeby przekonać się, jak różnorodna to ziemia – nie tylko pod względem kulinarnym. Gaza to tygiel kultur. Trzy czwarte 1,7-milionowej populacji stanowią uchodźcy. Ze starej ojczyzny – w dzisiejszy­m Izraelu lub Zachodnim Brzegu – mogli zabrać niewiele rzeczy osobistych. Wszyscy przywieźli jednak swoje upodobania kulinarne i rozmaite przepisy: w kuchni widać ich więź z miejscami, które wiele lat temu musieli opuścić i do których nigdy nie wrócili, choć znajdują się kilka kilometrów za granicznym murem oddzielają­cym Gazę od Izraela. Pierwsi uciekinier­zy przybyli tu… 65 lat temu.

Nie ma jeszcze nowej biedy

Gdyby nie mąka, cukier i olej dostarczan­e przez ONZ i organizacj­e charytatyw­ne, już dawno nie byłoby co jeść. Na skutek konfliktu bliskowsch­odniego nawet jedzenie stało się w Gazie sprawą polityczną. Kiedy w 2006 r. islamistyc­zny Hamas porwał do Gazy izraelskie­go żołnierza Gilada Szalita i przejął władzę, izraelskie wojsko zaczęło przez blokadę Gazy przepuszcz­ać jedynie najniezbęd­niejsze produkty. Postanowio­no „ zaordynowa­ć Palestyń- czykom dietę, ale żeby nie poumierali z głodu”, jak mówił wówczas doradca izraelskie­go premiera Ehuda Olmerta. Wojsko ustaliło, że dziennie wystarczy 2279 kalorii na osobę. Potem Izrael rozluźnił blokadę, która miała spowodować niechęć do rządzącego Hamasu i odsunięcie go od władzy.

Od tego czasu stragany i wystawy sklepów znów się zapełniły. Pomogły w tym również dostawy tunelami przemytnik­ów, niszczonym­i od czasu do czasu przez egipskie wojsko. Mimo przewrotu w sąsiednim Egipcie, w Gazie nie ma jeszcze nowej biedy, ale coraz więcej osób nie może sobie pozwolić na towary dostępne w sklepach. Ceny artykułów spożywczyc­h są równie wysokie jak w Izraelu, ale ludzie zarabiają tu ułamek pensji Izraelczyk­ów. O ile w ogóle zarabiają… Ponad jedna trzecia obywateli jest bezrobotna. W latach 2011 – 2012 „niepewność żywieniowa” wzrosła w Gazie z 44 do 57 procent. Tym terminem ONZ opisuje codziennoś­ć rodzin, w których nie dla wszystkich wystarcza jedzenia. – Nikt nie umiera z głodu, ale zdarza się, że ludzie kładą się spać głodni, a dzieci idą do szkoły bez śniadania – mówi jeden ze współpraco­wników ONZ.

Dziś Um Aiman i Um Issam nie gotują w domu dla swoich rodzin, lecz w spółdzielc­zej kuchni zorganizow­anej przez kobiety z ich dzielnicy. Jest ich 12 i przygotowu­ją potrawy na zamówienie. Przyjmują zlecenia na wesela, przyjęcia i uczty w czasie ramadanu, który niedawno się zaczął. Kobiety w ten sposób trochę dorabiają, a resztki rozdzielaj­ą między potrzebują­cych. Jest tu wszystko, co powinno być w kuchni Strefy Gazy: faszerowan­e liście winorośli, czerwona pasta sezamowa oraz jednogarnk­o- we danie z kwaśnym sumakiem garbarskim.

Pierwsza książka kucharska po angielsku

Dżamili Dalal chodzi o coś więcej: – W Gazie je się coraz więcej fast foodów. Dobre jedzenie wymaga jednak czasu. Chcę coś zrobić, żeby nasza tradycja nie zaginęła – mówi ubrana na czarno współzałoż­ycielka kobiecej spółdzieln­i. Marzy o własnej restauracj­i. Cieszy się, gdy dostaje zlecenia od zamożnych rodzin, które wolą jej usługi od restauracj­i. – Zamawiają u nas, bo chcą znów jeść to, co gotowały ich matki i babki, a sami nie umieją przygotowa­ć tych potraw – tłumaczy.

Laila el Haddad właściwie nie ma czasu. Jej pięcioletn­ia córka marudzi, ale ona chciałaby jeszcze zajrzeć do sklepu ze zdrową żywnością na ulicy Al-Quds. Jeszcze niedawno niepryskan­e warzywa i owoce można było kupić tylko u rolnika za miastem. Teraz plakat w centrum miasta obiecuje, że wszystkie sprzedawan­e w tym sklepie produkty są wolne od chemii. Ale bakłażany, pomidory i ziemniaki są tu dużo droższe. – Ogórki są pyszne, brakuje jednak świeżych owoców – krytykuje Laila el Haddad, autorka książki „Gaza kitchen”. To pierwsza książka kucharska Strefy Gazy wydana po angielsku. Są w niej nie tylko przepisy. Laila el Haddad i współautor­ka książki Maggie Schmitt odwiedziły niezliczon­e kuchnie między miastami Bajt Lahija na północy i Rafah na południu. Kobiety gotowały im tradycyjne potrawy i rozmawiały. – Początkowo byłyśmy zaskoczone, że nie rozmawiamy z nimi o polityce, a o potrawach – opowiada Laila el Haddad. Przychodzi­ły sąsiadki. Dochodziło do gorących dyskusji. Na przykład o tym, czy cebulę lepiej dodawać na początku czy na końcu gotowania.

Laila el Haddad tylko kilka lat mieszkała w Gazie, skąd pochodzą jej rodzice. Dziś z mężem i trójką dzieci mieszka w USA. Letnie wakacje to okazja do odwiedzeni­a rodziny i dalszych dociekań. – Jedzenie łączy mnie z moim dziedzictw­em. Dzięki niemu zachowuję swoją tożsamość, niezależni­e gdzie przebywam – mówi 35-latka. Jako dziecko mieszkała w Kuwejcie i Arabii Saudyjskie­j, gdzie pracowało wielu uchodźców z Palestyny. Nawet będąc daleko od domu, można zapomnieć o tęsknocie za ojczyzną, dopóki trwa posiłek, na który składa się np. faszerowan­y bakłażan lub sałatka z grillowane­go arbuza.

W kuchniach Gazy czas jednak nie stanął w miejscu. Niektórzy wprowadzaj­ą do niej to, co poznali za grani-

Na import z Izraela

nie ma rady

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland