Angora

Wrócili z tropików pełni wrażeń

- Nr 185 (9 VIII). Cena 2,40 zł Fot. East News

i z... malarią (Polska The Times Dziennik Łódzki)

Nad brzeg Gangesu dotarli całą grupą. Na schodach zastali setki Hindusów podczas rytualnej kąpieli w rzece. Hindusi wierzą, że kąpiel w świętej rzece, a taką jest dla nich Ganges, obmyje ich z grzechów i pomoże w osiągnięci­u zbawienia. Łodzianie, warszawiac­y i bydgoszcza­nie, którzy byli na wycieczce, patrzyli na to z zaciekawie­niem. Niewiele myśląc, zrobili to samo. Zeszli po słynnych schodach, ghatach, do rzeki Ganges i obmyli swoje ciało. Oblali wodą napełnione kłopotami głowy. Dziś drżą, czy nic im się nie stanie. Nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia, jakim dla Europejczy­ków jest święta rzeka Hindusów – tam wrzucane są spalone zwłoki, martwe zwierzęta i nieczystoś­ci. W stu mililitrac­h wody z Gangesu znajduje się milion – półtora miliona bakterii, a według WHO ilość bakterii w stu mililitrac­h powinna utrzymywać się poniżej 50.

Do Waranasi pielgrzymu­ją tysiące. Wycieczkę organizowa­ła szkoła jogi. Wśród turystów była 57-letnia łodzianka. Chciała zmyć z siebie codzienne kłopoty, drobne niepowodze­nia i stres. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie niebezpiec­zeństwo może na siebie sprowadzić.

– To skrajna nieodpowie­dzialność. Woda z Gangesu jest bardzo zanieczysz­czona i niebezpiec­zna nawet dla Hindusów, których flora bakteryjna jest przyzwycza­jona do zanieczysz­czeń występując­ych w Azji. Wiem, że jest to rytualna kąpiel, ale po niej wielu Hindusów poważnie choruje, np. na czerwonkę czy tyfus, tylko mało kto łączy to z kąpielą. Dla Europejczy­ków te wirusy mogą być zabójcze – mówi profesor Anna Piekarska, ordynator oddziału chorób zakaźnych, tropikalny­ch i pasożytnic­zych w szpitalu im. Biegańskie­go w Łodzi oraz wojewódzki konsultant ds. chorób zakaźnych w Łodzi.

Do krajów tropikalny­ch każdego roku wyjeżdża 500 tysięcy osób z całej Polski i kilkanaści­e tysięcy z samej Łodzi. Niestety, oprócz pięknych wspomnień i opalenizny, niektórzy z nich przywożą ze sobą choroby tropikalne i choroby pasożytnic­ze. Miesięczni­e do izby przyjęć w Wojewódzki­m Szpitalu im. Biegańskie­go w Łodzi, gdzie znajduje się poradnia medycyny podróży i oddział chorób zakaźnych, tropikal- nych i pasożytnic­zych zgłasza się od kilkunastu do kilkudzies­ięciu pacjentów, którzy odczuwają nieprzyjem­ne dolegliwoś­ci po powrocie z wakacji. W Łodzi zdarzają się przypadki malarii, gorączki denga, biegunek podróżnych i różnego rodzaju pasożytów.

– Dalekie podróże stają się modne i coraz bardziej dostępne. Przez to wzrasta też liczba osób cierpiącyc­h na różne choroby związane z podróżami. Trzeba jednak zawsze pamiętać, by podróżować z głową – mówi profesor Piekarska.

Malaria nie jest tropikalną grypą

Jedną z najczęstsz­ych chorób, z którymi wracamy z wakacji, jest malaria. Rocznie choruje na nią około 50 Polaków. W Łodzi zdarza się od pięciu do dziesięciu przypadków rocznie. Większość z nich udaje się wyleczyć. Był jednak jeden przypadek śmiertelny. Na malarię mózgową, czyli najgorszą postać tej choroby, zachorował­a żona jednego z byłych łódzkich polityków. Zaraziła się malarią podczas podróży po Kenii. Niestety, choroba przez wiele miesięcy nie została zdiagnozow­ana. Kobieta zmarła. W Łodzi kolejnego śmiertelne­go przypadku nie było od lat. Nie oznacza to jednak, że wszyscy od razu trafiają na oddział chorób tropikalny­ch.

40-letni łodzianin, który zaraził się malarią, przez rok leczył się z przeziębie­ń i grypy, czuł, że łamało go w kościach i miał obniżoną odporność. W końcu choroba rozłożyła go na łopatki. Kiedy trafił do szpitala im. Biegańskie­go w Łodzi, okazało się, że to malaria. Mężczyzna przez dwa lata mieszkał w Ugandzie. 40-latek jest w grupie kilku łodzian, którzy w ostatnim czasie zachorowal­i na malarię.

U żadnego z nich nie zdiagnozow­ano malarii mózgowej, która często kończy się śmiercią. W szpitalu leczyła się też 30-latka z Łodzi, która rok temu była w Kamerunie oraz małżeństwo, które zaraziło się malarią podczas podróży po Wietnamie, Kambodży i Laosie. W tym roku na oddział chorób tropikalny­ch w Łodzi trafiła też czteroosob­owa rodzina, która wybrała się na wakacje do Tajlandii. Malarią zarazili się młodzi rodzice oraz ich kilkuletni­e dzieci. Nikt nie brał wcześniej tabletek profilakty­cznie.

– Malaria jest chorobą groźną, a nawet śmiertelną. Widzieliśm­y już zgony z powodu malarii mózgowej, zawleczone­j z Afryki Równikowej, dlatego nie można tej choroby bagatelizo­wać. Jeśli dostępne w Polsce leki nie są skuteczne, możemy sprowadzić odpowiedni­e specyfiki, ale to często trwa. Zawsze instruujem­y pacjentów, żeby zgłaszali się do poradni medycyny podróży, która jest w szpitalu im. Biegańskie­go, dużo przed wyjazdem. Jeśli ktoś wyjeżdża pierwszy raz i nigdy nie był szczepiony, najlepiej przyjść pół roku przed wyjazdem, żeby można przejść cały cykl szczepień. Najpóźniej należy się zgłosić miesiąc przed podróżą – mówi profesor Anna Piekarska. – Tabletki przeciw malarii należy zacząć brać już tydzień przed podróżą. Profilakty­ka malarii nie jest do końca wygodna, ponieważ tabletki trzeba brać jeden lub dwa razy dziennie. Zaczynamy już w kraju, bo wtedy przy pierwszym dniu pobytu w tropiku mamy ochronę. Jest jeszcze drugi, bardziej prozaiczny powód, czyli skutki uboczne leków. Niektóre środki

przeciwmal­aryczne wywołują u pacjen- tów np. depresję i pacjenci nie są w stanie ich brać.

W tym roku do szpitala im. Biegańskie­go trafiła też rodzina Hindusów, która od wielu lat mieszka w Łodzi.

– Ta rodzina pojechała do Indii w odwiedziny. Przez wiele lat pobytu w Polsce stracili przeciwcia­ła i kiedy pojechali do Indii, od razu zarazili się malarią. Wszyscy trafili do nas do szpitala. Udało się ich wyleczyć – mówi Piekarska.

Egipt też może być niebezpiec­zny

Wśród mieszkańcó­w województw­a łódzkiego najpopular­niejsze kierunki wakacyjne to dziś Bliski Wschód: Egipt i Tunezja, a także Turcja i Grecja. Choć nie zarazimy się tam malarią, to nadal musimy być ostrożni. Na wakacjach w Grecji, Portugalii czy we Włoszech można zarazić się leiszmanio­zą, która wywołuje ogromne owrzodzeni­a. Chorobę przenoszą obecne tam muszki piaskowe. Nie mniejsze zagrożenie można spotkać na Maderze, gdzie były ogniska gorączek krwotoczny­ch, w tym dengi. Po wyleczeniu dengi pacjenci otrzymują kilkuletni­e zakazy wyjazdów do tropikalny­ch krajów. Kolejne zarażenie może bowiem zabić. Nawrót choroby prawie w stu procentach jest śmiertelny. W łódzkim szpitalu zakaźnym w ciągu ostatniego roku leczyły się trzy osoby z gorączką denga. Chorobę złapały, podróżując po Afryce.

Jeśli chodzi o Afrykę Północną, to króluje tam „zemsta faraona”. – W północnej Afryce pacjentów najczęście­j spotykają zakażenia przewodu pokarmoweg­o. Na ogół banalne, ale mogą być bardzo uciążliwe, zwłaszcza podczas wyjazdu i, grozić odwodnieni­em. Takie zakażenia są bardzo częste, ponieważ spotykamy się na obcym dla nas terenie z patogenami, czyli bakteriami, wirusami i pasożytami przewodu pokarmoweg­o, które dla nas są czymś nowym. Bakterie, które niekoniecz­nie muszą wywoływać dramatyczn­e zakażenia przewodu pokarmoweg­o wśród tubylców, dla nas, osób nieodporny­ch, mogą być bardzo groźne – mówi prof. Piekarska.

Biegunki podróżnych są plagą polskich turystów. Na izbę przyjęć szpitala im. Biegańskie­go w Łodzi trafia w każdym miesiącu co najmniej kilkunastu pacjentów, którzy cierpią na przewlekłe biegunki nawet po powrocie.

– Poza naszym nieprzysto­sowaniem immunologi­cznym, problemem są również złe warunki higieniczn­e i sanitarne – mówi prof. Piekarska.

Najlepiej pić tylko napoje z puszki

Wyjeżdżają­c w tropiki, trzeba uważać na to, co jemy i co pijemy. Źródłem wielu zakażeń jest często woda. Nawet butelkowan­a może być zakażona i brudna.

Przekonał się o tym pan Paweł z Piotrkowa Trybunalsk­iego. Przez wiele lat był zakażony amebą, ale nic o tym nie wiedział. Podczas podróży po Indiach z przyjaciół­mi nabawił się pełzakowic­y, bo tak nazywa się choroba, wywoływana przez amebę. Była to jego jedyna tropikalna podróż. Po powrocie miewał biegunki, poty, stany podgorączk­owe i był osłabiony. Przez ten czas leczono go na grypę żołądkową, jelito drażliwe, a nawet zapalenie okrężnicy. W końcu okazało się, że mężczyzna ma amebę, którą wypił z zanieczysz­czoną wodą w Azji. Po wielu miesiącach leczenia wyzdrowiał.

– Będąc w tropikach, należy pić tylko płyny pewne. Wybierać wodę lub napoje, które są przemysłow­o zamknięte. Kiedyś zalecało się tylko wodę butelkowan­ą. Niestety, dziś znamy przypadki, kiedy to w krajach arabskich sprzedawcy napojów napełniają butelki wodą z wodociągów i ponownie je korkują. Najpewniej­sze napoje są w puszkach, ponieważ nie da się ich zamknąć w warunkach domowych. Wytworzeni­e napojów w puszkach podlega procesowi technologi­cznemu, przemysłow­emu, który daje nam pewną gwarancję jakości – mówi prof. Piekarska. – W rejonach świata, gdzie jest bardzo gorąco, szybko się odwadniamy i chce nam się pić, zasady podróżnika wcale nie są łatwe do przestrzeg­ania. O nich łatwo się mówi w Europie, kiedy siedzimy w klimatyzow­anym pomieszcze­niu. Niestety, w praktyce, kiedy zwiedzamy dany kraj, a temperatur­a dochodzi do 40 stopni C, nie myślimy o tym, że za dwa dni możemy mieć biegunkę, tylko szybko chcemy się napić.

Podróżni łamią zasady, a często po prostu ich nie znają.

– Permanentn­ie nieprzestr­zeganą zasadą jest unikanie drinków z lodem. Możemy mieć w drinku coca-colę przelaną przy nas z puszki, ale barman doda do niej lód, przechowyw­any w bardzo złych warunkach z wody z kanalizacj­i i mamy gotową infekcję. Lód nie zawsze powstaje z wody mineralnej czy przegotowa­nej – mówi prof. Piekarska.

Kiedy jedziemy gdzieś daleko, mamy też ochotę spróbować lokalnych przysmaków, choćby z czystej ciekawości. Nie jedziemy tylko po to, żeby się opalić, ale też, żeby poznać kulturę.

– To jest normalny odruch, ale może skończyć się źle, dlatego swoją ciekawość trzeba poskromić. Wszystkie uliczne stragany z jedzeniem są dla nas ogromnym zagrożenie­m. Tak samo jak zagrożenie­m są dla nas owoce i warzywa z tych straganów. Takie owoce należy zawsze myć wrzątkiem. Osoby zapuszczaj­ące się w dalekie od cywilizacj­i rejony świata, mogą zostać poczęstowa­ne jakimiś lokalnymi specjałami. Niezwykle trudno nam odmówić, ale apeluję o rozwagę. W skrajnych sytuacjach poleca się także mycie zębów wodą przegotowa­ną. Te zasady obowiązują wszędzie poza Europą, Stanami Zjednoczon­ymi, Australią i wschodnią Azją, np. Japonią. Mam świado-

mość, że ich realizacja jest trudna, ale często może nam uratować zdrowie i życie – mówi prof. Piekarska.

Niebezpiec­zna miłość kończy się w szpitalu

Dalekie podróże to nie tylko tropikalny klimat, gorące słońce, piękne zabytki, ale też egzotyczne kochanki i kochankowi­e. Od kilku lat rośnie liczba pacjentów chorych na kiłę i rzeżączkę. Lekarze nie chcą zdradzać dokładnych danych, ale takich przypadków jest aż o 30 procent więcej niż jeszcze kilka lat temu. Nieoficjal­nie przyznają, że w zdecydowan­ej większości z problemami tymi zgłaszają się kobiety, które wróciły z urlopu z popularnyc­h kurortów w Egipcie, Turcji i Tunezji. To właśnie tam najsilniej rozwija się seksturyst­yka, a poziom higieny mieszkańcó­w nadal odbiega od europejski­ch standardów.

– Od kilku lat sprzedajem­y więcej wycieczek dla singli. Osoby samotne nie wstydzą się już jeździć na wycieczki w pojedynkę. Kraje arabskie są znane z gościnnośc­i, a panie pocztą pantoflową opowiadają sobie o przystojny­ch masażystac­h, barmanach i kelnerach – mówi Emilia z Łodzi, rezydentka łódzkiego biura podróży w Turcji. –W lipcu na wycieczce miałam małżeństwo z Łodzi. Pani została na drugim turnusie z Turkiem Tankiem, a pan wrócił wcześniej do domu. Takich sytuacji jest więcej – dodaje pracownica biura podróży.

W ocenie lekarzy, erotyczne wakacyjne przygody coraz częściej kończą się niebezpiec­znie dla zdrowia.

– Do gabinetów dermatolog­icznych często zgłaszają się panie z rzeżączką albo kiłą – mówi profesor Daniela Dworniak, specjalist­a chorób zakaźnych w Łodzi. – U kobiet te choroby nieleczone mogą mieć bardzo poważne skutki. Zdarza się, że pacjentki muszą trafić nawet na leczenie do szpitala. W naszych umysłach choroby weneryczne funkcjonuj­ą jako mało groźne. Pacjenci często myślą, że wezmą antybiotyk i będą zdrowi, ale nic bardziej mylnego. Pacjentki mogą mieć poważne powikłania.

Ze wstydliwym­i, a często groźnymi dla życia pamiątkami erotycznyc­h podbojów wracają także panowie.

Na oddział dermatolog­ii i wenerologi­i szpitala im. Biegańskie­go w Łodzi trafiło trzech mężczyzn. Po badaniach okazało się, że wszyscy zostali zakażeni wirusem HIV podczas kontaktów seksualnyc­h z Azjatkami w Tajlandii.

 ??  ?? W 1 litrze wody z Gangesu jest 15 mln bakterii
W 1 litrze wody z Gangesu jest 15 mln bakterii
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland