Rzeka zabrała matce czwórkę dzieci
(Super Express)
Niewyobrażalna tragedia nad Wartą.
Dzikie kąpielisko w pobliżu cementowni w Trębaczewie to bardzo popularne miejsce wypoczynku nad Wartą. Dzieci każdego lata chętnie pluskają się tam w wodzie. Po obiedzie poszła tam i Beata B. (36 l.) z piątką swoich pociech: Ewunią (5 l.), Hanią († 7 l.), Kasią († 11 l.), Mietkiem († 14 l.) i Andrzejem († 15 l.). W letniej wyprawie towarzyszyła im też opiekunka, która na co dzień pomaga kobiecie w wychowywaniu dzieci. Gdy rodzeństwo na moment odeszło od brzegu, nagle rozległ się przeraźliwy krzyk. W ułamku sekundy silny nurt rzeki porwał czwórkę dzieci. Nie miały sił, żeby mu się przeciwstawić.
Rodzinie towarzyszyła pracownica ośrodka pomocy społecznej, która pomaga jej w codziennych obowiązkach. Nad rzeką, dzieci bardzo nalegały, żeby się wykąpać. – Ta pani z pomocy społecznej z najmłodszą dziewczynką została na brzegu. Mama z czwórką dzieci weszła do wody – wynika z zeznań jednego ze świadków, do których dotarliśmy. – Dzieci trzymały się za ręce. Może dla bezpieczeństwa. Nie oddalały się zbytnio od brzegu, ale tam chyba jest uskok, bo jedna z dziewczynek straciła równowagę i pociągnęła za sobą siostrę. Bracia próbowali je wydobyć z wody, ale sami się zanurzyli. Mama w ostatniej chwili złapała się gałęzi i jakoś wydostała się z wody – opisywał świadek.
Osoby, które przebywały na kąpielisku, próbowały ratować dzieci. Cała czwórka oddalała się jednak zbyt szybko, by plażowicze mogli przyjść im z pomocą. Wstrząśnięta i zrozpaczona mama tylko bezradnie patrzyła, jak bezwzględny żywioł zabiera jej ukochane dzieci.
Na miejsce natychmiast wezwano pomoc. W akcję poszukiwawczą zaangażowano kilkuset mundurowych – strażaków, policjantów, płetwonurków i policyjny śmigłowiec. Po godzinie wyłowiono z wody dwoje dzieci – Hanię i Andrzeja. Lekarz stwierdził zgon 7-latki, a jej brata reanimowano. Niestety, bezskutecznie. Kilka minut po godzinie 18 z pokładu śmigłowca w odległości trzech kilometrów od miejsca kąpieli wypatrzono trzecie dziecko – Kasię. Gdy ratownicy wyłowili ją z wody, jeszcze żyła. Niestety, pomimo reanimacji dziewczynka także zmarła (...).
*** Matka dzieci została przewieziona do komisariatu w Działoszynie, gdzie zostanie przesłuchana. Kobieta była trzeźwa. Ojciec dzieci w chwili zdarzenia był w pracy.
– Dzieciaki zawsze kąpały się w bezpiecznym miejscu, gdzie woda nie była głęboka, dlatego nie możemy uwierzyć w to, co się stało, i że nurt porwał te biedne dzieci – mówią wstrząśnięci mieszkańcy, którzy nie kryją łez.
– To niesamowita tragedia. Nie jestem w stanie wydusić z siebie słowa, bo jak pomyślę, że mógł utonąć mój syn, jest mi słabo, a jak pomyślę, że jednego dnia matka traci czworo dzieci, to jest to dla mnie po prostu nie do przyjęcia. Nie wiem, czy to zniesie – mówi łamiącym się głosem matka syna, który próbował ratować rodzeństwo (...). (www.wielun.naszemiasto.pl, 7 VIII)
*** W czwartek nad ranem w okolicach wiaduktu na Warcie strażacy odnaleźli ciało 14-letniego Mietka. Syna zidentyfikował ojciec w obecności policyjnego psychologa. Ciało było zaczepione o konar drzewa niecałe pół kilometra od miejsca, gdzie rzeka porwała dzieci.
– Istniała znikoma szansa, że chłopiec, podtopiony w szoku, wydostał się jakimś cudem na brzeg i oddalił od koryta rzeki. Dlatego szukaliśmy go też w zaroślach i na leśnych duktach – mówi asp. Mieczysław Botór, rzecznik policji w Pajęcznie. Specjalnie do jego poszukiwań ściągnięto dodatkowe oddziały policji. Ratownicy przeszukali 10 km dna i brzegów rzeki, ale Mietka odnaleziono dopiero w czwartek.
Jak twierdzą strażacy, rzeka w tym miejscu – na zakolu – jest bardzo niebezpieczna. Silny i szybki nurt podcina wysoki brzeg. Ukształtowanie dna ciągle się zmienia. Jednego dnia woda ma pół metra głębokości, a następnego już kilka metrów. W pobliżu są też pompy pobierające wodę dla cementowni i tam Warta jest wyjątko- wo głęboka – mówi st. kap. Mariusz Wojcieszko ze specjalistycznej grupy ratownictwa wodno-nurkowego Piotrków WOO.
A cała wieś Trębaczew, gdzie mieszkały dzieci, jest w szoku po tej strasznej tragedii. Koleżanki ze szkoły opowiadają szczególnie o Kasi, która opiekowała się z oddaniem młodszym rodzeństwem. Rodzice są pod opieką psychologa...
(Fakt.pl, 8 VIII)
*** Śledztwo w sprawie tragedii wszczęła w środę Prokuratura Rejonowa w Wieluniu. Według śledczych wszczęto je wstępnie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci dzieci. Ustalani są kolejni świadkowie, trwają przesłuchania, dokonano oględzin kąpieliska. Przeprowadzone zostaną też sądowo-lekarskie sekcje zwłok dzieci, które ostatecznie określą przyczyny zgonu.
Prokuratura badać też będzie kwestię opieki i nadzoru nad dziećmi ze strony matki oraz asystentki rodzinnej, która także była na kąpielisku. Opiekunka została już przesłuchana w charakterze świadka. Na razie nie wiadomo, kiedy będzie możliwe przesłuchanie rodziców dzieci, bowiem – ze względu na ich stan – nie zgadzają się na to psychologowie. Nie jest wykluczone, że nastąpi to dopiero po pogrzebach dzieci.
Śledztwo ma wyjaśnić także odpowiedzialność osób zarządzających tym terenem i brak jego zabezpieczenia. Przedstawiciele gminy twierdzą, że teren ten należy do miejscowej cementowni. Zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci miast – zarządzający wyznaczonym obszarem wodnym – zobowiązani są do odpowiedniego oznakowania i zabezpieczenia obszarów wodnych oraz działań prewencyjnych w zakresie bezpieczeństwa nad wodą (...).
(PAP, 9 VIII)
Kto tonie na świecie
Co roku na świecie tonie niemal 400 tys. ludzi, z czego 43 proc. traci życie w Chinach lub Indiach. Łącznie aż 96 proc. takich tragedii zdarza się w mało lub średnio zamożnych krajach. W niechlubnych statystykach z państwami azjatyckimi ścigają się afrykańskie – Malawi, Zambia, Demokratyczna Republika Konga, Uganda notują nawet kilkanaście utonięć na 100 tys. mieszkańców.
Tymczasem w krajach zachodniej Europy wskaźnik ten wynosi zwykle poniżej jednego (Niemcy – 0,5, Wielka Brytania – 0,4, Hiszpania – 0,9). Polska z ok. 450 utonięciami na 38,5 mln mieszkańców (1,2) przekracza ten próg, ale nie w takim stopniu, jak nasi wschodni sąsiedzi, zwłaszcza Rosja, Białoruś i kraje bałtyckie.
Woda jest największym zagrożeniem dla dzieci, wiele topi się podczas kąpieli bez nadzoru rodziców. W Bangladeszu utonięcie jest powodem co piątej śmierci dziecka w wieku do 4 lat. W USA co piąty topielec nie ma 14 lat; najmłodsi giną najczęściej w basenach ogrodowych.
Mężczyźni toną dwa razy częściej niż kobiety. Dlaczego? Zwykle to oni pracują na wodzie. Są też bardziej skłonni do ryzykownych zachowań, takich jak samotne wypływanie w morze czy picie alkoholu przed kąpielą. Do czynników podwyższonego ryzyka należą też: niższy status socjoekonomiczny, imigranckie pochodzenie, życie na wsi, brak wyższego wykształcenia oraz tak oczywiste rzeczy, jak łatwy dostęp do akwenów czy katastrofy naturalne.
(„Gazeta Wyborcza” nr 184)