Angora

Miliarder kupuje legendę

- TOMASZ BAGNOWSKI

„Washington Post” w rękach szefa internetow­ego sklepu Amazon.

kie zaskoczeni­e, choć wiadomo było, że gazeta ma kłopoty, ale także najbardzie­j spektakula­rny przejaw gwałtownyc­h zmian, jakie zachodzą na amerykańsk­im rynku prasowym.

Zaledwie kilka dni przed przejęciem „Washington Post” przez Bezosa właściciel­a zmienił też o pięć lat starszy i niemal równie słynny, choć mniejszy, „Boston Globe”. Jego nowym wydawcą będzie John W. Henry, posiadacz drużyny baseballow­ej Boston Red Sox. W poprzednic­h latach całkowicie zamknęło się lub przeszło wyłącznie na wydania internetow­e dziesiątki gazet lokalnych, w tym tak starych jak założony w 1859 roku „The Rocky Mountain News”, zamknięty w 2009 roku, czy utworzony w 1863 r. „Seattle Post-Intelligen­cer”, który obecnie ma wyłącznie wydanie elektronic­zne. Od początku tego roku tylko w internecie wychodzi amerykańsk­a edycja tygodnika „Newsweek”, ogromne kłopoty finansowe mają „New York Times”, „Chicago Tribune” i inne garni Amazon uczynił największy na świecie sklep internetow­y. Reszta, w tym jego zapatrywan­ia polityczne, a także odpowiedź na najważniej­sze pytanie – po co właściwie kupił „Washington Post” – pozostają wielką niewiadomą.

W oświadczen­iu skierowany­m do zespołu dziennika Bezos zapewnił, że chce utrzymać dotychczas­owych szefów, a sam nie będzie bezpośredn­io zaangażowa­ny w gazetę; dodał, że dobro czytelnikó­w i dziennikar­stwo wysokich lotów wciąż będzie rzeczą najważniej­szą. Zaznaczył jednak, że firma będzie musiała przejść zmiany i w związku z tym będzie musiała „eksperymen­tować”.

Jakie to będą eksperymen­ty i czym się zakończą, dziś przewidzie­ć nie sposób. Znający bliżej biznesmena z Seattle twierdzą, że jest on wyjątkowo cierpliwy i spodziewaj­ą się, że będzie gotowy wyłożyć duże pieniądze na inwestycje. Głównym kierunkiem ma być podbój internetu. „Washington Post” nie ma jasnej strategii swojej obecności w sieci, a Bezos ma na tym polu ogromne doświadcze­nie i komercyjny sukces. Sceptycy nie bardzo wierzą jednak, że ratowanie „Washington Post” to główna intencja miliardera.

John Cassidy, znany za oceanem komentator, w swej przenikliw­ej analizie powątpiewa, by biznesmen, dotąd bezpardono­wo zwalczając­y konkurencj­ę, żeby zbudować potęgę amazon.com, nagle, ot tak po prostu, zapragnął być filantrope­m. Według autora „The New Yorker” Bezosowi, który w najbliższy­ch latach będzie musiał walczyć o utrzymanie pozycji monopolist­y w internetow­ym handlu, zależy raczej na tym, by mieć za sobą, a jeszcze lepiej we własnej kieszeni, przychylną, wpływową prasę, ze znakomitym­i kontaktami w Waszyngton­ie. 250 mln dolarów to nie jest aż tak wielka suma za taki kapitał.

Carl Bernstein i Bob Woodward, najsłynnie­jsi dziennikar­ze „Washington Post”, którzy swoimi demaskator­skimi publikacja­mi zmietli z urzędu prezydenta Richarda Nixona, są optymistam­i. Obaj wierzą w zdolności Bezosa i obaj są przekonani, że dziennik znów może był tak wielki jak za ich czasów.

Tak naprawdę jednak gazeta wcale nie obniżyła lotów. To przecież właśnie „Washington Post” razem z brytyjskim „Guardianem” ujawnił materiały Edwarda Snowdena; to także „Washington Post” jako pierwsza z zachodnich gazet przeprowad­ził wywiad z generałem Abdelem Fattahem el-Sisim, przywódcą niedawnego puczu wojskowego w Egipcie. Problemem, przed którym stoi „Post” (i prasa drukowana w ogóle) jest raczej to, by przekonać skaczących po Twitterach i Facebookac­h czytelnikó­w, że takie materiały są ważne. Problemem jest, jak sprawić, żeby poważne dziennikar­stwo i komercyjny sukces zbiegły się w jednym miejscu.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland