Dramat w tunelu
Ludzie szli w ciemnościach i dymie przez wiele kilometrów.
– To było straszne. W gęstym dymie niczego nie widzieliśmy, a później na-
Pożar samochodu ciężarowego w samym środku tunelu o długości 11,4 kilometra był tak silny, że wyłączył oświetlenie i łączność SOS, a dym i ciemności stworzyły scenerię niczym z filmu katastroficznego. Ewakuowano 73 osoby z objawami ciężkiego zatrucia dymem. Zdaniem służb ratunkowych tylko przypadek sprawił, że nie wydarzyła się tragedia, ponieważ ciężarówka prowadzona przez polskiego kierowcę jechała bez ładunku.
5 sierpnia w samo południe dziesiątki osób znajdujących się w długim tunelu wpadły w panikę. W ciemnościach i gęstym dymie próbowały znaleźć drogę ucieczki, a w chaosie wielu języków trudno było się porozumieć. Turyści samochodów campingowych obawiali się eksplozji gazu w butlach, a ci jadący autobusami opuszczali je, aby się nie udusić i próbowali wydostać się z pułapki, idąc po omacku przez wiele kilometrów.
Polski kierowca szwedzkiej ciężarówki, przebywając jeszcze w szpitalu poinformował, że pożar nie był efektem zapalenia się, jak podejrzewano, przegrzanych na górskiej drodze hamulców, lecz skutkiem nagłej „eksplozji” silnika. Dwa dni później policja jednak przedstawiła mu zarzut spowodowania wypadku i masowego zagrożenia życia, ponieważ świadomie wjechał do tunelu niesprawnym pojazdem. Świadkowie zeznali, że widziany był, jak kilkakrotnie na drodze przed tunelem dolewał wody do chłodnicy, a samochód wjeżdżając do niego, już... dymił.
Panika w ciemnościach
gle zgasło światlo. Wszędzie słychać było krzyki w różnych językach. Wyły przerażone psy. Ja z córką szedłem ponad cztery kilometry pod górę tego stromego tunelu, mając za oświetlenie tylko latarkę z telefonu komórkowego – opowiada Frode Pedersen z Bergen.
Dennis Kristoffer Dale jechał tuż za ciężarówką. – Nagle zatrzymała się, a kierowca wyszedł do nas, prosząc o zawiadomienie straży pożarnej. Sam polewał silnik wodą, lecz bez skutku. Wtedy pojawił się słup ognia wysoki aż do sklepienia tunelu.
Małżeństwo emerytów Kirsten Linden i Anders Lunde opowiada: – Staliśmy 50 metrów za płonącą ciężarówką. Droga ucieczki wiodła pod górę, a dym był tak gęsty, że licząc iż przeżyjemy jeszcze tylko kilka minut, zadzwoniliśmy do syna z pożegnaniem. Nagle w ciemności wpadliśmy na autobus, w którym znajdowała się grupa spanikowanych turystów z Tajlandii, lecz kierowca wykazał się mocnymi nerwami, nie wypuścił ich, zabrał nas i zdecydował się wyjechać.
Strażak Reinhardt So/rensen, bardzo wstrząśniety, relacjonował wypadek w telewizji. – Było tak ciemno, że dwa razy uderzyłem samochodem w ścianę tunelu. Nagle zobaczyłem grupę kilkunastu Japończyków, którzy zostawili swój autobus i szli gęsiego w dymie. Byli przerażeni. Wszystkich ich na siłę wtłoczyłem do mojego minibusa jak sardynki i wywiozłem.
Strażacy i policjanci porozumiewali się przez telefony komórkowe i walkie-talkie, ponieważ „zaawansowany” system SOS nie działał.
– Na szczęście ciężarowka nie miała ładunku, bo aż strach wyobrazić sobie skutki – mówi Gunnar D. Jenssen z ośrodka badawczego
Prawie powtórka
z Mont Blanc
SINTEF, zajmującego się m.in. bezpieczeństwem tuneli.
Uważa, że to naprawdę wielki cud, iż w tym pożarze nikt nie zginął. – Tu nie ma kamer, system łączności nie zadziałał i spaliły się kable elektryczne, a co najgorsze, stąd nie ma żadnej drogi ewakuacyjnej, równoległego tunelu, który jest wymagany przy dzisiejszych budowach.
Policja podała, że pierwszym pojazdem, który wyjechał z jeszcze płonącego tunelu, była ciężarówka załadowana 16 tonami... materiałów wybuchowych. Fakt ten natychmiast przypomniał tragedię spod Mont Blanc, gdzie 24 marca 1999 r. w tunelu o długości 11,6 kilometra po pożarze tira przewożącego margarynę i w efekcie spalenia się 40 samochodów, zginęło 39 osób. Dowodzący akcją straży pożarnej Arvid Gilje skomentował: Mieliśmy szczęście. Tu mogło być co najmniej 40 ofiar.
– Ten obiekt, zbudowany w 1991 roku, nie spełnia norm bezpieczeństwa wymaganych przez Unię Europejską – powiedział Jenssen. Okazało się też „nagle”, że takich norm nie spełnia aż 200 z 253 najdłuższych norweskich tuneli, a „bezpiecznych” jest tylko 30. Koszty modernizacji, wymaganej przez UE do 2019 roku, ocenione zostały na 7 miliardów koron (3,8 mld złotych).
Media przypomniały też, że w latach 2008 – 2011 doszło do 22 pożarów w tunelach. Jeden z najgroźniejszych wydarzył się 12 października 2011 roku, kiedy polska ciężarówka z ładunkiem papieru zapaliła się w tunelu o długości 7,3 km pod Oslofjordem.
Gudvangatunnelen jest drugim co do długości norweskim tunelem, po sąsiadującym z nim Laerdaltunnelen mającym aż 24,5 km. W tych okolicach na odcinku drogi liczącej 51,5 kilometra aż 43 km trzeba przejechać trzema tunelami. Kierowcy nie przepadają za taką jazdą, lecz
Niebezpieczne tunele
oszczędność czasu jest decydująca. Typowymi objawami po przejechaniu kilku kilometrów w tunelu jest rosnące uczucie klaustrofobii i syndrom „zwężającej się drogi”.
Kosztujący miliard koron (550 mln złotych) Laerdaltunnelen, był dumą norweskiej inżynierii jako najdłuższy tunel drogowy świata, po zdetronizowaniu szwajcarskiego St. Gottharda, mającego „zaledwie” 16,3 km. Jednak już w dniu otwarcia, 25 listopada 2000 roku, zapalił się w nim samochód serwisowy, a obecny na uroczystości król Harald V ze zgrozą obserwował, wydobywający się ze środka gęsty dym. Po pożarze w Gudvangatunnelen zbadano również ten słynny obiekt i okazało się, że i tu nie działał system SOS, a wręcz perfekcyjnie pracowało w nim aż pięć... fotoradarów.
Kosztowna infrastruktura
Norwegia ma tylko 407 km autostrad, pozostałe drogi są wąskie i państwo krytykowane jest za nieinwestowanie w infrastrukturę drogową. Geografia kraju zdominowana przez góry i klimat z dużymi opadami śniegu sprawiła, że postanowiono zainwestować w tunele. I tak jeszcze w latach 80. przejazd pomiędzy dwoma największymi miastami kraju, Oslo i Bergen, odległymi w linii prostej o 300 kilometrów, a drogą 518 km, zajmował kilkanaście godzin. Droga wiodła przez przełęcze i zakręty nad przepaściami i była miejscami tak wąska, że „mijanki” były codziennością, jak i oczekiwanie na odśnieżenie. Dzisiaj tę drogę pokonuje się w siedem godzin dzięki tunelom, które w całym kraju są przebijane przez masywy górskie, a nawet pod morzem.
W sumie Norwegia posiada 1088 tuneli o łącznej długości 800 kilometrów, z czego 75 jest dłuższych niż 3 kilometry. 31 przebiega pod morzem, a jeden z nich Eikstadtunnelen o długości 7,7 kilometra ma największą głębokość na świecie... aż 287 metrów poniżej poziomu morza.
Rządowy strategiczny program rozbudowy infrastruktury zawiera również pierwszy na świecie tunel dla statków, przecinający skalisty masyw górski Stadlandet pomiędzy dwoma fiordami. Będzie miał długość 1,8 km, 33 metry wysokości i szerokość 22 metrów i umożliwi żeglugę statkom o zanurzeniu do 12 metrów. Koszty budowy, 300 milionów euro, podzielono po połowie pomiędzy państwo i prywatnych inwestorów, którzy oceniają, że pieniądze zwrócą się szybko, ponieważ przepływa tędy 40 tysięcy jednostek rocznie.