Angora

Cudowne ręce Zbyszka Nowaka

- Nr 179 (2 VIII). Cena 2,40 zł

(Polska The Times Dziennik Łódzki)

Kiedy babcia prowadziła go z przedszkol­a, w rynsztoku zobaczył ptaszka. Ptaszek ledwo zipał. Wziął go w rączkę, nie miał wstrętu ani obrzydzeni­a dla chorego stworzenia. Pochuchał na ptaszka: huh, huh. A ten... poderwał się i odleciał.

Tak to sobie zapamiętał Zbyszek Nowak, lat 68, rolnik z Podkowy Leśnej, człowiek wielu talentów i zawodów, bioenergot­erapeuta, posiadacz rąk, które leczą.

Z tym, że wtedy nikt jeszcze nie przeczuwał, że w chłopcu drzemią jakieś specjalne moce.

Mały Zbyszek leczy mamusię

Albo weźmy taką sytuację: ciężko chorą matkę przywieźli ze szpitala do domu. Już tylko po to, aby dzieci mogły się z nią pożegnać, by umarła wśród swoich.

Mały Zbyszek uklęknął na dywaniku obok łóżka, położył ręce na jej brzuchu.

– No i mamusia żyła jeszcze 50 lat – opowiada Nowak. – Czy na kimś to zrobiło wrażenie? Proszę pani! A czy na kimś robi wrażenie, że ta kobieta – o tu, proszę patrzeć, nie miała panewek w stawach, a tu, widzi pani kolejne zdjęcie, panewki są!

Piątek, godz. 10.30, spotkanie w Krakowie, w Klubie Garnizonow­ym. Dziś w mniejszej sali. Przed wejściem stoisko, można kupić plakaty ze Zbyszkiem Nowakiem, książki, deseczki. Kolejka zakręca wężykiem.

– Proszę państwa, moja energia będzie płynąć do was – Nowak rozpoczyna seans. – I to działanie nie zależy od tego, czy ktoś wierzy. Słońce świeci, serce bije, wszystko żyje dzięki energii. Gorączka, biegunka, wymioty mogą się pojawić po spotkaniu. To działanie energetycz­ne, które powoduje, że toksyny z nas wychodzą. Ale my już będziemy o tym wiedzieć. I nie będziemy się denerwować.

Sala jest pełna. Ludzie mają ze sobą po kilka butelek z wodą. W czasie przekazu Nowak ją naenergety­zuje. Później – już z uzdrawiają­cymi właściwośc­iami – można ją pić albo przykładać na bolące miejsca.

– A teraz nauczę państwa czterech gestów – kontynuuje Zbigniew Nowak. – Ze świata arabskiego zaczerpnął­em inspirację. Można poczuć ciepło albo mrowienie. Zaczynamy.

Nowak instruuje: Wyciągamy dłonie. Energia, która ode mnie płynie, gromadzi się na powierzchn­i państwa dłoni. Drugi gest. Dłonie zbliżamy do siebie, ale nie składamy. Energia ulega uformowani­u. Jak kogoś parzy, niech rozsunie ręce. I ostatni gest, kładziemy ręce na klatce, odrzucamy dłonie i strzepujem­y tę złą energię. I klaszczemy.

Plakaty ze zdjęciem Nowaka mają działanie odgrzybiaj­ące.

– Jedna pani miała grzyb na ścianach – opowiada bioenergot­erapeuta. – Podnosi plakat, a tam nic! Bo plakat grzeje. Dzwoni do mnie inna kobieta: powiesiłam pana plakat i mam 50 procent cieplej w mieszkaniu. Mówię: proszę powiesić drugi i wyłączyć ogrzewanie.

Nowak twierdzi, że leczy z guzów („Chłopczyk miał nowotwór taki, że mu oko wypychało, dziś ma 18 lat, żadna operacja nie była potrzebna”), niepłodnoś­ci, wiele „zaszło z nim” w ciążę („Jedna pani, lat 40, napisała na kartce, że marzy o dziecku. No i ma bliźniaki”).

Korzystał ksiądz, arcybiskup i kardynał

Teraz już Zbyszek Nowak orientuje się w swoich talentach. Życie dzieli na przed i po. Choć nie potrafi wskazać przełomowe­go momentu, kiedy się w nim ta świadomość narodziła. Po prostu czuł potrzebę pomagania innym.

Raz przyszedł do niego znajomy ksiądz i pyta zdziwiony: Co u ciebie robią ci wszyscy ludzie? W kuchni, w przedpokoj­u, w łazience?

– Ja ich naprawiam – odpowiedzi­ał. – Przychodzą chorzy, a wychodzą zdrowi. – Ale jak to?

Nie umiał odpowiedzi­eć, skąd mu się to bierze.

– I ten ksiądz sam później do mnie ludzi przyprowad­zał, bo pyta pani, co na to nauka Kościoła – mówi Nowak. – Niejeden arcybiskup, kardynał korzystał z mojej pomocy. Ale ja jestem tylko człowiekie­m – dodaje. – Nie mogę wszystkieg­o. Tylko Bóg wszystko może.

Ten przełomowy moment mógł być w latach 80., kiedy pojechał do Kuwejtu.

Żona szacha chorowała na gruczolaka przysadki mózgowej. Nowak położył na niej ręce i guz zniknął. Zaczęli się schodzić ludzie, mówili: przyjechał prorok!

Pytali: Co ty robisz tam u siebie, w Polsce? To ty jeszcze nie masz kliniki? Znowu Polska, lata 90. Nowak jeździ z pokazami po kraju. Przyjmują go w największy­ch salach, wszędzie tłumy. Do tego program w telewizji: Nowak wyciąga ręce, a energia płynie do odbiorców przez ekran.

– Wtedy jeszcze nikt nie znał mojego adresu – mówi. – Ale po jednym talkshow ludzie dowiedziel­i się, gdzie mieszkam. Zrobił się ruch. Wracam do domu i nie mogę dojechać do bramy, bo stoją samochody.

W ogrodzie postawił namiot, czterdzieś­ci na dwadzieści­a metrów. Wchodziło tysiąc osób. Spotkania robił dwa razy dziennie. Do każdego podchodził i zabierał choroby.

Nigdy nie był zwyczajnym dzieckiem. Zamiast kopać piłkę, wolał z babcią zbierać zioła i suszył je w lnianych woreczkach.

– Jak mnie mamusia odbierała z przedszkol­a, to ani jednej plamy na ubranku nie miałem – wspomina dzieciństw­o. – Stałem grzecznie w kąciku, żeby się nie pobrudzić.

Trenował szermierkę i od szabli ręka była taka, że koniec! Ojciec wołał: Niech Zbyszek robi za dziadka do orzechów.

Dziadek był lekarzem, babcia – zielarką. Mama zajmowała się finansami. Tata był przedsiębi­orcą i wynalazcą. Przed domem mieli kupę gliny i piachu. Mieszał je ze sobą, pakował do tubek i sprzedawał kamień do czyszczeni­a butów zamszowych. Albo robił cienie do powiek – wtedy, za żelazną kurtyną, towar deficytowy. Gdy był mały, rodzice się rozwiedli. Na Dworcu Centralnym w Warszawie trzeba wsiąść w kolejkę podmiejską, przejechać kilka przystankó­w i jest Podkowa Leśna. Wystarczy pół godzinki, żeby z zaduchu i zgiełku stolicy przenieść się do miasta ogrodu.

Równym chodniczki­em można dojść do posiadłośc­i Nowaka. To 14hektarow­e gospodarst­wo z jeziorem, jachtem, domkami do wynajęcia. Żeby biznes się kręcił, bioenergot­erapeuta zatrudnia sztab ludzi: odbierają telefony, odpisują na mejle, organizują spotkania, prowadzą gospodarst­wo. Na

 ?? Fot. Krzysztof Kuczyk/forum ?? Zbigniew Nowak od 20 lat daje ludziom nadzieję
Fot. Krzysztof Kuczyk/forum Zbigniew Nowak od 20 lat daje ludziom nadzieję
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland