Śmierć wbrew konstytucji
Spór wokół najwyższego wymiaru kary.
Egzekucje w USA wywołują publiczne poruszenie, i to w skali międzynarodowej. Dzieje się tak, bo Stany to jeden z ostatnich krajów, który rutynowo zabija winnych przestępstw, a towarzystwa dotrzymują im Chiny, Irak, Iran, Arabia Saudyjska, Jemen, Korea Płn., Somalia i Afganistan. Często wina i okoliczności sądzenia budzą poważne zastrzeżenia. Tym razem wątpliwości co do winy nie było żadnych, ale egzekucja 65-letniego Johna Errola Fergusona wywołała poruszenie i protesty w kręgach ekspertów prawnych. Doszło bowiem do złamania amerykańskiej konstytucji i to z błogosławieństwem Sądu Najwyższego, którego naczelnym zadaniem jest pilnowanie jej przestrzegania i monitorowanie, czy ustawy, wyroki i decyzje władz są z nią zgodne.
27 lipca 1977 roku Ferguson w celach rabunkowych wszedł do domu w Carol City na Florydzie przebrany za pracownika wodociągów. Margaret Wooden, kobieta, która go wpuściła, została skrępowana, zawiązano jej oczy. Ferguson wpuścił do środka dwóch wspólników. Siedem osób, które pojawiły się w domu (handlowano w nim marihuaną) potraktowano identycznie jak rezydentkę. Kiedy jednemu z bandytów spadła maska, w obawie przed dekonspiracją postanowili wszystkich zabić. Ferguson położył poduszkę na głowie Wooden i wypalił z karabinu. Kulę w tył głowy w egzekucyjnym stylu dostali wszyscy pozostali. Wooden i jednemu mężczyźnie udało się przeżyć. Niedługo potem Ferguson przebrany za policjanta zatrzymał parę 17-letnich uczniów jadących do kościoła, Briana Glenfeldta i Belindę Worley, w Hialeah w aglomeracji Miami. Chłopak zginął od strzału w głowę, dziewczyna przed uśmierceniem została zaciągnięta do lasu i zgwałcona. Ferguson zrabował młodym pieniądze i biżuterię.
Odrażające, bezsensowne zbrodnie. Sprawców ujęto i skazano na śmierć; egzekucję na wspólnikach Fergusona wykonano w latach 80. On sam żył do 5 sierpnia 2013 roku.
Zawitał na świat jako intruz w spauperyzowanej „rodzinie” lumpenproletariatu. Ojciec – alkoholik dożył 13. urodzin syna; po jego śmierci, w 1965 roku, chłopak zaczął mieć pierwsze halucynacje. Matka żyła z partnerami z marginesu, którzy nie żałowali na niego ręki. Zamknięto go w szopie ze skorpionami, a zajmowała się nim (przede wszystkim biła) siostra. W roku 1971 trafił do szpitala psychiatrycznego – rozpoznano schizofrenię paranoidalną. Mimo ostrzeżeń psychiatrów („jest niebezpieczny dla siebie i otoczenia”) po czterech latach Fergusona – „we wciąż niejasnych okolicznościach” – wypuszczono. Gdy miał 21 lat policjant w Miami strzelił mu w głowę. Trzeba by cudu, by z takiej wyżymaczki życia nie wyłonił się potwór.
Adwokat Fergusona, Ben Lewis, przypominał kilka dni temu, że jego klient „jest niewątpliwie chory psychicznie. Ma 40-letnią historię schizofrenii paranoidalnej; diagnozę potwierdziło ponad 30 psychiatrów w czasie jego 34 lat w celi śmierci”. Historia choroby liczy tysiące stron. Rozpoznanie potwierdzili prominentni prawnicy i instytucje zdrowia psychicznego, apelując, by darowano mu życie na mocy 8 poprawki do konstytucji zakazującej kar „okrutnych i nadzwyczajnych”. Odnosi się to także do chorych psychicznie. W orzeczeniu z 1986 roku Sąd Najwyższy USA uniemożliwił egzekucję obłąkanego na Florydzie, konstatując, że nie zdaje sobie sprawy z powodów i implikacji kary. W roku 2007 ten sam sąd rozszerzył kryteria zakazujące wykonania wyroku stwierdzając, że egzekucja nie może się odbyć, jeśli skazany racjonalnie nie pojmuje, za co ma zostać pozbawiony życia – samo domniemanie sądu, czy jest on umysłowo kompetentny, czy nie, to za mało. Od czterech dekad Ferguson konsekwentnie twierdził, że jest „księciem Boga”, a jego przeznaczeniem jest zasiąść po prawicy Stwórcy. Utrzymywał, że posiada zdolność kontrolowania Słońca, że Bóg wyznaczył mu, wespół z Jezusem, misję zgładzenia komunistów. Strażnicy więzienni są komunistami i spiskują, by go zabić; wiedzą bowiem, iż jest księciem Boga.
Sąd Najwyższy Florydy, a potem federalny okręgowy sąd apelacyjny podjęły decyzję sprzeczną z orzeczeniami Sądu Najwyższego USA. Stwierdziły, że egzekucję można wykonać, bo choć skazany jest psychicznie chory, to jednak zdaje sobie sprawę, co się wokół niego dzieje. Tuż przed egzekucją, 5 sierpnia, adwokaci Fergusona wystąpili do Sądu Najwyższego USA o jej odroczenie. Odpowiedź była odmowna; niecałe 2 godziny później, o godz. 18 w więzieniu stanowym w Starke na Florydzie do żyły Fergusona wstrzyknięto śmiertelny koktajl. Po dwóch minutach podniósł głowę, popatrzył na 23 świadków egzekucji za szybą i oświadczył: „Chciałbym, aby wszyscy wiedzieli, że jestem księciem Boga i zmartwychwstanę. To wszystko”. Zabijany wyprostował głowę, napiął kark, naprężył mięśnie nóg, zamknął oczy. O godz. 18.16 stwierdzono zgon.
Sąd Najwyższy USA w aktualnym, bardzo konserwatywnym składzie zajął stanowisko jaskrawie sprzeczne z kilkoma poprzednimi orzeczeniami. Co znamienne, motywem werdyktu była treść urojeń skazanego, a dokładniej ich religijne konotacje. Zaaprobował stanowisko apelacyjnego sądu federalnego, który stwierdził: „Wiara w życie pośmiertne nie kwalifikuje się jako powód anulowania egzekucji. Gdyby tak było, większość Amerykanów uznana byłaby za mentalnie niekompetentnych do orzeczenia kary śmierci”. Wynika z tego, że gdyby Ferguson miał inne omamy i np. widział się w roli antychrysta błogosławiącego Partię Republikańską, nie zostałby otruty – z powodu ewidentnego szaleństwa.
Egzekucja na istocie boskiej ma na Florydzie tradycję: w roku 2000 słoneczny stan uśmiercił w majestacie prawa, ale wbrew konstytucji i orzeczeniom Sądu Najwyższego, obłąkanego, który wierzył, że zabijają go, bo jest Jezusem, a Provenzano to tylko jego kryptonim. Z kolei Teksas zainicjował metodę manipulacji pojęciem obłąkania. Jeśli stan uzna, że jest ono „umiarkowane”, oznacza to zielone światło dla kata. Tak się stało przed rokiem z upośledzonym umysłowo Marvinem Wilsonem, który ssał kciuk, nie umiał posługiwać się pieniędzmi ani książką telefoniczną, nie rozróżniał strony prawej od lewej. Uśmiercony 54-letni Afroamerykanin miał iloraz inteligencji 61. Sąd Najwyższy USA wydał w roku 2002 orzeczenie wykluczające egzekucje umysłowo chorych, bazując na rozpatrywanym odwołaniu w sprawie Daryla Atkinsa o IQ 59. Sąd Najwyższy w obecnym składzie w roku 2012 bez komentarza odrzucił powołującą się na to apelację obrońców Wilsona. „New York Times” pisał, komentując anulowanie w ostatniej chwili (przed miesiącem, w Georgii) egzekucji chorego psychicznie Warrena Hilla: „Nawet mimo to, że standardy prawne są jasne, niektóre stany nie przejmują się tym, orzekając kary śmierci sprzeczne z konstytucją”.
Tego samego dnia, gdy w Starke zabijano Fergusona, ujawniono identyczną sprawę – z odmiennym finałem. W 1967 roku 15-letni James Wolcott w Austin w Teksasie zastrzelił z karabinu ojca, profesora uniwersytetu, matkę i 17-letnią siostrę. Doprowadzali mnie do szału – wyznał. – Matka głośno mlaskała, siostra miała zły akcent. Diagnoza: schizofrenia paranoidalna. Wyrok: niewinny z powodu obłąkania. Po sześciu latach 22-letni James, jako wyleczony, opuszcza szpital psychiatryczny. Pozwala mu się odziedziczyć majątek zabitej rodziny, przejąć emeryturę po ojcu. Właśnie się okazuje, że zabójca pod nazwiskiem James St. James od 27 lat jest profesorem i dziekanem wydziału psychologii Uniwersytetu Dacatur w Illinois. Powszechnie szanowanym i cenionym przez kadrę i studentów. Czy dlatego, że miał kremową pigmentację skóry, a nie jak Ferguson – czekoladową?
Badanie zlecone przez gubernatora Maryland pokazało, że oskarżeni o zabicie białych są znacznie częściej skazywani na śmierć niż zabójcy czarnych. Ugrupowanie Equal Justice Initiative stwierdza, że jeśli ofiara jest biała, a oskarżony czarny, prawdopodobieństwo orzeczenia kary śmierci jest 22 razy wyższe.