Mniejsze zło
przeżywał to, co stało się na Wybrzeżu. Nie spodziewał się tak wielkiego wybuchu niezadowolenia. Babiuch (premier do 24 sierpnia 1980 r. – przyp. autora) złożył propozycję, która Gierkowi się nie podobała, żeby całe kierownictwo podało się do dymisji. Ale Kania z Jaruzelskim byli temu przeciwni i los I sekretarza był przesądzony.
– Trudno uwierzyć, że 21 postulatów napisano w tak błyskawicznym tempie, spontanicznie, bez pomocy ekspertów.
– To była mądrość zbiorowa. Ostatecznie postulaty zakładów pracy zebrała i zredagowała grupka kilku czy kilkunastu osób. Doradcy pojawili się później i ich rola ograniczała się do pomocy w negocjowaniu z władzą tego porozumienia.
– Gdy po 33 latach czytamy zgłoszone przez MKS postulaty, to niewiele nam mówią nazwiska Edmunda Zadrożyńskiego, Jana i Marka Kozłowskich, których zwolnienia z więzienia domagali się strajkujący. Za to młodzi ludzie się dziwią, że nie ma tam nazwiska Anny Walentynowicz, której dyscyplinarne zwolnienie z pracy 7 sierpnia (na 5 miesięcy przed emeryturą) było bezpośrednią przyczyną strajku.
– Po wybuchu strajku Anna Walentynowicz została szybko przywrócona do pracy decyzją dyrektora stoczni Klemensa Gniecha.
– Dziś może śmieszyć nas, że strajkujący domagali się wprowadzenia kartek na mięso (wprowadzono je 28 lutego 1981 r.) czy podniesienia diet z 40 do 100 zł. Chyba wiele z tych żądań władza mogła szybko spełnić, pacyfikując rewolucyjne nastroje?
– Ale było już za późno, gdyż postulaty stanowiły niepodzielny pakiet. Strajkujący domagali się debaty nad wszystkimi żądaniami.
– Kto pana zdaniem rządził wówczas w stoczni, MKS-ie? Wałęsa, Borusewicz, Walentynowicz, Lis, Gwiazda?
–W tamtych dniach o wszystkich sprawach decydowała grupa najbardziej zaangażowanych działaczy, wśród których byli wszyscy wymienieni. Dlaczego przywódcą został Wałęsa? Wybór był stosunkowo prosty. Musiał być to robotnik, człowiek, który w pracy opozycyjnej miał już doświadczenie. Dlatego od razu odpadali: Gwiazda, Borusewicz, Kołodziej, no i oczywiście wszystkie kobiety. Wałęsa był też w grupie, która przygotowywała strajk. I pomijam tu niezweryfiko- wane plotki i pogłoski, czy przeskoczył przez płot, czy przywieziono go do stoczni motorówką. Ja w każdym razie nie wiem, jak to było.
– Do dziś trwają zażarte spory, w jakim stopniu strajki w 1980 r. były kontrolowane przez bezpiekę, ludzi ministra generała Stanisława Kowalczyka? Warto w tym miejscu przypomnieć, że o działalność agenturalną swego czasu (słusznie czy niesłusznie) oskarżano przewodniczących MKS-ów, którzy podpisywali porozumienia sierpniowe w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu.
– To wszystko działo się w ciągu trzech dni. Oddziaływanie SB nie mogło być duże. Tym bardziej że działał element zaskoczenia. Oczywiście po paru dniach zaczęli sprawdzać kartoteki, docierać do agentów, ale strajkiem w Trójmieście nie dało się sterować. Najlepszym dowodem na to, że sterowanie „Solidarno- ścią” przez SB okazało się fikcją, był stan wojenny. Gdyby to była prawda, władza nie musiałaby go wprowadzać.
– Gierek doszedł do władzy po strajkach na Wybrzeżu w grudniu 70 r. Dlaczego więc nie przewidział, że za 10 lat sytuacja w podobny sposób może się powtórzyć?
– Gierek przebywał na Krymie. Gdy wydarzenia nabrały tempa, skrócił urlop i wrócił do Polski. Jeszcze pod jego nieobecność reszta kierownictwa PZPR zdała sobie sprawę, że strajk w Trójmieście to zupełnie co innego niż te ponad 100 strajków, które miały miejsce tego lata w różnych punktach kraju. Na Wybrzeżu władza zderzyła się nie tylko z robotnikami, ale ze zorganizowaną opozycją, która była w stanie wywołać strajk powszechny. Nie jestem przekonany, czy podczas strajków sierpniowych w Gdańsku Jaruzelski już myślał o ode- braniu władzy Gierkowi. Bardziej Kania, a przede wszystkim Olszowski i Grabski, których Gierek odsunął i którzy potem wrócili do łask.
– Wydaje się, że negocjując ze strajkującymi, wicepremier Jagielski miał dobre intencje i chciał osiągnąć porozumienie. Ale kierownictwo partii chyba od początku planowało spacyfikować rodzący się związek?
– 22 sierpnia 1980 r. Gierek powiedział, że mniejszym złem (chyba jako pierwszy użył tego zwrotu) była zgoda na wolne związki zawodowe, a większym złem byłoby użycie siły. Podobne stanowisko miała Moskwa. Od początku kierownictwo partii uznało, że trzeba zniszczyć rodzący się ruch. Pytanie tylko brzmiało: Jak (przy użyciu siły czy metodami pokojowymi) i kiedy to zrobić?