Bomba z opóźnionym zapłonem
ugodę. Pozew sądowy zamierzają też złożyć obywatele Czarnogóry. Tamtejsze Centrum Ochrony Konsumentów twierdzi, że Hypo Alpe-Adria-Bank, dając pożyczki we frankach, wprowadził kredytobiorców w błąd, nie informując o dużym ryzyku zmiany kursu. Zwycięstwo odniósł również pewien Hiszpan walczący w sądzie z Catalunya Banc. Sąd w Barcelonie orzekł, że udzielony mu kredyt walutowy to produkt o charakterze spekulacyjnym, nakazał bankowi rozwiązanie umowy kredytowej i umorzenie odsetek. Jeden z hiszpańskich prawników publicznie głosi, że kredyty walutowe były sprzedawane w tym kraju niepoprawnie, i wzywa tych, którzy je zaciągnęli, by udawali się do sądu. Hiszpańskie Stowarzyszenie Użytkowników Usług i Produktów Bankowych uważa, że hipoteki w obcej walucie nie są dostosowane dla zwykłych ludzi i że w zasadzie żadna osoba w społeczeństwie nie spełnia wymogów stawianych klientom, którzy mogliby zakontraktować taki produkt. Podobne zdanie już w 2010 roku miał polski ekonomista prof. Krzysztof Rybiński, który powiedział w wywiadzie dla Polski The Times: – Zaryzykowałbym stwierdzenie, że 90 proc. Polaków nie ma pojęcia, co to są stopy procentowe, jak się liczy koszt kredytu i jaki wpływ na ratę kredytu ma zmiana stóp procentowych. Mnóstwo ludzi brało kredyty, nie wiedząc nawet, jak kształtuje się ich oprocentowanie. Drogę do uznania kredytów walutowych za toksyczne otworzył już w 2011 roku premier Węgier Viktor Orbán. Węgierski parlament przegłosował ustawę, na mocy której każdy zadłużony we frankach mógł spłacić całość swojego zobowiązania jednorazowo po kursie niższym o około 30 proc. od wówczas obowiązującego. Na uregulowanie długów mógł zaciągnąć kredyt w forintach, którego spłatę gwarantował rząd. Największe zagraniczne banki działające na Węgrzech wszczęły protest, a sprawa oparła się nawet o Komisję Europejską. Orbán nie zrezygnował. W tym roku znów zapowiedział, że przymierzy się do problemu zadłużeń w obcej walucie i – jak twierdzą węgierskie media – może go rozwiązać raz na zawsze, proponując bankom przewalutowanie długów we frankach na forinty i euro. Jako marchewkę podsunie bankierom możliwość obniżenia podatków. Sprawa ma stanąć już na jesiennej sesji parlamentu. Liczba niespłaconych kredytów walutowych rośnie bowiem na Węgrzech w zastraszającym tempie. Jest to chyba kraj najsilniej w Europie zadłużony we frankach. Szacuje się, że wierzytelności w szwajcarskiej walucie ma około 1 mln 300 tysięcy osób w populacji liczącej około 10 mln obywateli. Ponad 100 tysięcy Węgrów zalega ze spłatą należności. Gdy w lipcu tego roku węgierski sąd odrzucił pozew jednego z kredytobiorców, orzekając, że jego umowa z bankiem jest sporządzona prawidłowo, przed gmachem sądu wybuchły protesty. Finansowe media zagraniczne jednym tchem wraz z Węgrami wymieniają Polskę, gdzie zadłużonych we frankach jest aż 700 tysięcy osób, a wartość ich długów przekracza 200 miliardów złotych.
Porzućcie nadzieję
Polacy tworzą właśnie swoją własną historię walki o franki. 1247 klientów BRE Banku, którzy zaciągnęli zobowiązania przed 2006 rokiem, złożyło w łódzkim sądzie pozew zbiorowy. Oskarżali kredytodawcę o zawyżanie rat. Wygrali proces. 2 lipca sąd przyznał, że bank źle wycenił wysokość oprocentowania i klientom należy się odszkodowanie. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. – Ostatecznie sprawa klientów BRE może skończyć się podobnie jak w Chorwacji – zastosowaniem oprocentowania z początkowego okresu spłaty kredytu – opowiada dziennikowi Fakt Jarosław Sadowski, analityk Expandera. Natomiast Jerzy Bielecki, prezes Stowarzyszenia Przejrzysty Rynek, przewiduje, że w przyszłości wszystkie kredyty we frankach będą musiały być przeliczone na złotówki. – Banki niefrasobliwie dawały kredyty walutowe osobom, które zarabiają w złotówkach. Tym samym zaczęły podcinać gałąź, na której siedzą. Frank już bardzo umocnił się wobec złotówki i nadal może się umacniać. W związku z tym będzie rosnąć liczba niespłaconych kredytów, co podważy wiarygodność systemu bankowego w Polsce. A już dziś problemy ze spłatą ma 10 tysięcy rodzin. Dlatego takie przeliczenie, prędzej czy później, okaże się konieczne. – Hola, nie tak prędko! Umowy kredytowe w Polsce nie będą unieważnione – oznajmił Ryszard Petru na antenie TVN24. – Ci, którzy brali kredyty, mieli świadomość, że istnieje coś takiego jak ryzyko walutowe. Zaś prof. Witold Orłowski twierdzi, że sądy w Chorwacji i Hiszpanii grubo przesadziły w interpretacji, bo kredyt walutowy nie jest produktem ani skomplikowanym, ani spekulacyjnym, a kredyt byłby nieważny tylko wtedy, gdyby klient nie podpisał oświadczenia o przyjęciu na siebie ryzyka walutowego. Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion, zaznaczył, że jedynie 3 proc. Polaków nie spłaca kredytów w walucie. – W Polsce nie ma problemu, chociaż przypuszczam, że skoro sprawy sądowe mamy w Hiszpanii, Chorwacji, skoro mamy pana Orbána, który za chwilę wymyśli coś nowego, w Polsce też na pewno sprawy dotyczące kredytów walutowych trafią do sądów. Nie zdziwię się, jeśli sprawa skończy się w Trybunale Konstytucyjnym, ale sukcesu nie rokuję. Tuż po oświadczeniach ekonomistów Informacyjna Agencja Radiowa (IAR) przekazała wiadomość, że Polacy szykują wielki pozew zbiorowy przeciw instytucjom finansowym, w których zaciągnęli kredyty we frankach.
Niebezpieczeństwa z kredytami walutowymi udzielanymi lekką ręką szczególnie w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i Ameryki Łacińskiej dostrzegał już trzy lata temu Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Jego przedstawiciel Jorge Ivan Canales-Kriljenko powiedział wówczas na konferencji w Warszawie: – Problem ryzyka w sektorze bankowym spowodowany nadmiernym zadłużeniem w walutach wymaga natychmiastowego rozwiązania. Niestety, globalnych rozwiązań do dziś nie doczekały się ani banki, ani kredytobiorcy. Ubrani we franki – zagrożeni utratą swoich nieruchomości – w każdym kraju z osobna udają się do sądów, by uznały ich prawo do obarczenia częścią ryzyka instytucji finansowych, które do tej pory od ponoszenia takiego ryzyka umywały ręce. Rzesze ludzi zagrożonych utratą domu mogą stać się wkrótce problemem politycznym, na którym będzie można zbić niezły kapitał. Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK, zwraca uwagę, że kredyty walutowe były rozdawane masowo przede wszystkim w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Zachodnie banki – niemieckie, austriackie, holenderskie, francuskie czy brytyjskie – w swoich państwach ich nie oferowały. – Należy zastanowić się, dlaczego niemiecki bank nie oferował Niemcom kredytu we frankach, ale Polakom już tak. Niemcy nie dostawali takiej oferty, ponieważ niemiecki nadzór finansowy, niemieccy politycy wychodzili z założenia, że kredyty należy brać w walucie, w której się zarabia. Takie restrykcje chronią po prostu obywateli, którzy biorą kredyt. Winą za frankowe problemy polskich kredytobiorców Szewczak obarcza nie tylko banki komercyjne, ale i Krajowy Nadzór Finansowy i NBP i Ministerstwo Finansów, które (…) nic nie robiły, by uświadomić Polakom skalę niebezpieczeństwa.