Angora

Ratownicy zostawili ciało na poboczu i odjechali

- Nr 182 (6 VIII). Cena 2 zł KATARZYNA KAPUSTA

Szokujące zachowanie ratowników medycznych! 55-letni mężczyzna umarł w karetce, gdy był wieziony do szpitala po wypadku, do którego doszło na drodze S1 niedaleko Siewierza. Ratownicy wynieśli ciało na pobocze i zostawili.

Świt, godz. 5.20, 13 lipca. Na drodze S1 w kierunku Pyrzowic, w pobliżu węzła, dochodzi do tragiczneg­o wypadku. Kierowca renault megane, wiozący ze sobą trzy osoby, zawraca w niedozwolo­nym miejscu i wpada pod nadjeżdżaj­ącego tira. Poszkodowa­nymi są pasażerowi­e samochodu osobowego.

Kierowca jest najciężej ranny. Jako pierwszy zostaje zabrany z miejsca wypadku przez pogotowie. W drodze do szpitala 55-letni mężczyzna umiera w karetce. Po 20 – 30 minutach karetka wraca i zostawia ciało zmarłego na poboczu, w miejscu, gdzie doszło do wypadku. Widzą to zaskoczeni policjanci i strażacy, którzy jeszcze pracują w miejscu, w którym doszło do wypadku.

Ciało mężczyzny, według relacji świadków, nie zostało nawet niczym przykryte. – Z oficjalnej notatki sporządzon­ej przez strażaków wynika, że mężczyzna zmarł w trakcie transportu do szpitala – mówi Stanisław Sysakie- wicz, rzecznik Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Będzinie. – Pozostałe osoby do czasu przyjazdu kolejnych karetek pozostawał­y pod opieką strażaków – dodaje rzecznik.

Na miejscu zdarzenia jako pierwsza pojawiła się karetka z Mierzęcic. Następnie przyjechał­y karetki z Piekar Śląskich i Tarnowskic­h Gór. W wypadku były jeszcze poszkodowa­ne trzy kobiety, pasażerki renault. Jedna z kobiet została przewiezio­na do szpitala w Czeladzi, dwie pozostałe trafiły do szpitala urazowego w Piekarach. Gdy policjanci dotarli na miejsce, karetka z Mierzęcic była już w drodze do szpitala.

– Chwilę przed przyjazdem policjantó­w z wydziału drogowego karetka odjechała. Jednak gdy prowadzili czynności, ratownicy wrócili na miejsce wypadku – mówi Monika Francikows­ka z Komendy Powiatowej Policji w Będzinie. – Z relacji policjantó­w, którzy prowadzili tam czynności, wynika, że ratownicy wyciągnęli ciało poszkodowa­nego z karetki i zostawili, tłumacząc, że mężczyzna zmarł zaraz po tym, jak ruszyli, i muszą go zostawić, ponieważ im nie wolno przewozić zwłok. Powiedziel­i, że musi to zrobić samochód do transportu zwłok – mówi Francikows­ka.

Skontaktow­aliśmy się z dyrektorem Rejonowego Pogotowia Ratunkoweg­o w Sosnowcu, by zapytać go o tę sprawę.

– Poprosiłem o dokładne sprawdzeni­e tej sprawy – mówi Marek Jeremicz, dyrektor RPR w Sosnowcu. – Na miejscu pierwszy był zespół z Mierzęcic. W chwili gdy zabierali poszkodowa­nego, był przytomny. Nie ujechali 500 metrów, gdy mężczyzna stracił przytomnoś­ć. Powodów mogło być kilka: rozległy uraz głowy, pęknięta aorta. Nie wiem dokładnie, bo nie widziałem dokumentów z sekcji zwłok. Niemniej jednak ratownicy wezwali w trakcie resuscytac­ji na miejsce karetkę „S” z Będzina z lekarzem, który stwierdził zgon mężczyzny. Wszystko odbyło się zgodnie z przepisami i nie mogę zarzucić ratownikom błędu w postępowan­iu. Nie było złamania procedur. Zgon stwierdził lekarz. Policjanci powiedziel­i ratownikom, żeby zostawili ciało mężczyzny na miejscu wypadku – stwierdza Jeremicz.

Pytany o procedury potwierdza, że jeżeli poszkodowa­ny umiera w trakcie transportu, zwykle karetka dojeżdża do szpitala, gdzie lekarz może stwierdzić zgon. Karetka nie może przewozić zwłok, jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej w przypadku, gdy poszkodowa­ny umiera w drodze do szpitala.

Sprawą zajęła się Prokuratur­a Rejonowa w Będzinie.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland