Taka gmina!
Siedem lat nie płaci za prąd...
Praca w zakładzie energetycznym przyzwyczaiła lokatora łódzkiego osiedla do darmowego prądu. Gdy rozstał się z zakładem pracy, nie zaczął jak inni płacić za energię. Podłącza się do instalacji na klatce schodowej i uparcie twierdzi, że energii nie kradnie. – Żeby kraść prąd trzeba podłączyć do niego jakieś urządzenie. Mnie nikt tego nie udowodnił – tłumaczy się na łamach „Expressu Ilustrowanego”. Policjantom wzywanym przez rozwścieczonych sąsiadów i administratora wyjaśnia, że światło dają mu latarki na baterie, a lodówki nie ma. W domu roi się zaś od telewizorów i innych urządzeń. Elektrownia też ma problem, bo raz w tygodniu wysyła pracownika, by usunął nielegalną instalację. Kosztuje to zakład o wiele więcej niż prąd, jaki nielegalnie doprowadza sobie lokator. Może niech go zatrudnią z powrotem?
Strażak uratował dziecku palec
To była błyskawiczna interwencja! Lekarze ze szpitala w Dąbrowie nie kryją zdumienia wobec pomysłowości i operatywności miejscowego strażaka Stanisława Kruka, który uratował palec siedmioletniej dziewczynce. Ona też była kreatywna i operatywna – pisze galicyjskie „TEMI”. Nasadziła na palec metalową podkładkę. Lekarze mieli na operację tylko 15 minut, by uratować go od martwicy. Poprosili strażaków. Tylko sobie znanym sposobem pan Stanisław błyskawicznie przerobił masywne nożyce do cięcia blachy na precyzyjne narzędzie, którym uwolnił palec eksperymentatorki.
Za fałszywki na wakacje
Mieszkanka gminy Dębica (woj. podkarpackie) chciała wyjechać na urlop. Zamiast zarobić na wakacje legalnie, zainwestowała w drukarkę, na której drukowała banknoty – pisze „Nowe Podkarpacie”. Wpadła zupełnie przypadkowo. Zgłosiła na policji, że padła ofiarą napaści seksualnej. Choć była pijana, resztki trzeźwości umysłu podpowiedziały jej, że z falsyfikatami nie warto wybierać się na komisariat. Niedbale je porzuciła w miejscu rzekomej napaści. Policjanci znaleźli w krzakach plik lewych banknotów. W domu poszkodowanej było ich znacznie więcej. W jakiś sposób cel osiągnęła, bo na urlop wyjechała. Na dołek...
Turyści zabili fokę
W fokarium na Helu doszło do tragedii – nie żyje Krysia! – pisze „Super Express”. Foka pochodząca z Estonii jadła monety, które turyści wrzucali do basenu. „Na szczęście”. Krysia miała ich w brzuchu pięćset! Ci bardziej wrażliwi ubolewają nad tym, że turyści nie jedzą monet. Złośliwi i wyzuci z empatii zastanawiają się, ile tej forsy było?