Klaudia była z natury agresywna?
po marihuanę. I tak zrobiliśmy – kupiliśmy „trawkę” i wróciliśmy do tego baru. A później ktoś zaproponował, żebyśmy poszli do mieszkania Artura. I tam znowu piliśmy alkohol. Po jakimś czasie Piotrek był już tak pijany, że poszedł do pokoju obok. – O własnych siłach? – dopytuje sąd. – Nie wiem, czy sam poszedł, czy ktoś go wyprowadził. A za jakiś czas Klaudia mnie zawołała do tego małego pokoju. I jak tam weszłam, to ona była w butach i „butowała” Piotrka po twarzy. Wtedy wszedł Artur i powiedział, że śmierdzi, bo Piotr zrobił kupę. Powiedział też, że jak się obudzi, to będzie zlizywał to z dywanu. I zaraz później przenieśli go na balkon. Dodam jeszcze, że jak siedzieliśmy już w dużym pokoju, to Klaudia poszła na balkon z płynem do mycia naczyń i śmiała się, że wlała Piotrowi ten płyn do nosa. Był też polewany zupą, smarowany jakimś pasztetem. I to wszystko robiła właśnie Klaudia.
Mecenas Andrzej Ostapowicz, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, którym jest siostra zmarłego, chce się dowiedzieć, w jaki sposób oskarżona Klaudia S. skakała po ofierze.
– Była oparta ręką o ścianę i celowała butami w głowę. Najpierw unosiła się dwoma nogami, a później tylko jedną. Ja też kopnęłam Piotrka, ale tylko w pośladki. – Dlaczego? – Tego to już nie wiem. – Może oskarżona do tego namawiała? – Nie, nie namawiała mnie. – Jak już świadek wszedł do tego pokoju, to oskarżona Klaudia S. coś mówiła? – pyta prokurator.
– Do mnie nie, tylko na Piotrka krzyczała i rugała go. To ja do niej mówiłam, żeby go zostawiła w spokoju. – Ale go pani też kopnęła… – Tak, ale dopiero wtedy, gdy już leżał na podłodze. – A ile razy kopnęła go Klaudia S.? – Nie wiem. To wszystko trwało jakieś dziesięć minut.
– Czy zabrała swojej ofierze jakieś pieniądze?
– Chyba wyjęła mu z kieszeni 20 złotych. Wcześniej była mowa o jakimś długu czy coś takiego.
Mecenasa Juliusza Kołodkę, obrońcę Rafała G., interesuje, czy bity chłopak próbował się jakoś bronić.
– Na początku tak, zasłaniał rękoma twarz. A później – jak mnie zawołali, żeby go przenieść na balkon – to się już nie ruszał, nie jęczał.
Dlaczego Justyna Ż. nie zadzwoniła po pogotowie? Bo się bała. Dlaczego się bała? Bo była trochę nietrzeźwa. A czy w ogóle widziała potrzebę wezwania pomocy? Tak, widziała, bo Piotrek nie budził się, kiedy następnego dnia poklepywała go po twarzy.
– Czy pomiędzy świadkiem a Piotrem P. były jakieś zatargi? – pyta mecenas Jakub Radlmacher, obrońca Klaudii S.
– Nie. Tylko pomiędzy nim a Klaudią. Ona go już kiedyś pobiła. W ogóle to miała nad nim przewagę fizyczną. I z natury była agresywna. – To znaczy? – Widziałam wiele razy, jak Klaudia zachowuje się po alkoholu. Po prostu była agresywna. Kiedyś jechałam z nią autobusem i bez powodu przyczepiła się do jakiegoś pana. I zaczęła się do niego wulgarnie odzywać. Taka właśnie była, jak trochę za dużo wypiła.
Za tydzień: Matka Klaudii S. uważa, że koleżanka córki Justyna Ż. była prowodyrem całego zajścia. Sama oskarżona zwierzała się natomiast badającemu ją psychiatrze, że nie wiedziała, że to się tak skończy. I że szkoda jej chłopaka i jego rodziny...