Angora

Zmysły w ziołach

- MAREK BRZEZIŃSKI PROPONUJE( 144)

Parada kolarzy kończących Tour de France na Polach Elizejskic­h to dla Francuzów początek wakacji. Zioła w przydomowy­m ogródku to znak nadejścia wiosny. Jesień to bieganina po szkolną wyprawkę. A zioła rosną od wiosny do jesieni. Oszałamiaj­ące zapachem bukiety są niezbędne do tego, by przygotowy­wane przez nas danie: kurczak, kaczka, wołowina, ryby, owoce morza czy warzywa, nabrało intensywno­ści smakowej godnej wersalskie­go stołu. Dziś zatem oda do ziół.

Świeże zioła to aromat, smak i coś zadziornie wykwintneg­o dla naszych kubeczków na języku, „coś”, czego nie może dać żadna mieszanka ziół suszonych. We Francji staje się modne przyrządza­nie dań z dzikimi „zielskami”, takimi jak pokrzywa czy mlecz, co zresztą znały już i polskie, i francuskie babcie. My pozostańmy przy klasycznym zielniku. Oczywiście, że są przyprawy obecne tylko w formie suszonej – pieprz syczuański, cayenne, baskijska papryka espelette, curry, curcuma, czy… jałowiec. Są i takie, które występują w różnej formie: kardamon w ziarenkach, jak i w proszku, kolendra też w ziarnach i jako zielone listki pełne aromatu i smaku – po prostu poezja. Dorzućmy garść siekanych listków świeżej kolendry do rosołu, po dwa ziarnka pieprzu syczuański­ego i jałowca, kardamon – i nagle nasz rosół na- biera odlotowego smaku rodem z azjatyckic­h garnków. Ale my trzymajmy się dzisiaj zielonych, świeżych ziół. Wyjdę zatem do ogródka.

Patrz, co tam rośnie

Ta paleta ziół jest tak bogata jak barwy kapiące z pędzla impresjoni­stów. Przy tym zależy od tego, w jakim regionie znajduje się nasz przydomowy „zielnik”. W Prowansji najczęście­j natkniemy się na tymianek, rozmaryn, miętę (tę klasyczną i tę pieprzowat­ą), bazylię, w tym i zieloną, i w kolorze bordo (przepyszną z twarożkiem razem ze szczypiork­iem), oregano, majeranek, pietruszkę i dla mnie – okręt flagowy tej „zielnej Armady” – rozmaryn. Wszystkie te zioła hoduję w ogrodzie – poza majerankie­m, który tak jak malwy (te akurat nie do jedzenia) nie chce u mnie wyrosnąć. Za to mam ogromne drzewko laurowe, z którego liśćmi muszę bardzo uważać. Albo je ususzę i wtedy do wołowiny czy cielęciny biorę dwa, albo świeże i wtedy jeden, bo olejki, jakie z nich nie wyparowały, zabiłyby smak mięsa, warzyw i innych ziół. Kopru pod Paryżem nie ma, więc przywożę z Polski albo z Prowansji, a czosnek i kilkanaści­e rodzajów cebuli są na miejscu. Nie przepadam za metodą mrożenia świeżych ziół, wolę je owinąć w skropioną wodą bibułkę i wsunąć do lodówki. Wytrzymają w ten sposób krócej, ale za to ich aromat jest bardziej intensywny.

Zioło, danie, wino

Bazylia. To bogini najprostsz­ych dań świata – takich jak pomidory z mozzarellą czy tych bardziej wyrafinowa­nych. Kawałek arbuza, ser feta, bazylia z odrobiną cayenne albo truskawki z kremem Chantilly, cukrem trzcinowym, nieco rumu (nie dla dzieci) i do tego „szary alzatczyk” – Pinot Gris. Mięta. W koktajlach mięta to pierwsza dama – pieprzowa ze słodką colą i whisky, ale także z musem z białej czekolady ze śmietaną. Do tego czerwone marmandais – czyli merlot z Cabernet. Szczypiore­k tym razem z krewetkami, pomidorami przyprawia­nymi octem balsamico. Do tego rose prowansals­kie. Podsmażana szałwia z serem camembert i szczyptą espelette będzie pyszna z białym winem tureńskim, a rozmaryn nada takiego smaku kotlecikow­i jagnięcemu, że jak piszę o tym, to mi ślinka cieknie. Dwa ziarenka jałowca. Dwa czerwonego pieprzu i kielich czerwonego bordeaux.

 ?? Fot. autor ??
Fot. autor
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland