Angora

Proszę o chwilę refleksji

- Mgr inż. ANDRZEJ KURSA, andrzejkur­sa.pl CZYTELNICZ­KA (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) ZDZIWIONA (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

jazdy busem! Teraz już nie da się nawet złapać kraty, gdy więźniem rzuca po całej kabinie. Kodeks karny w artykule 247 stanowi, że funkcjonar­iusz publiczny, który doprowadza do cierpień fizycznych osoby pozbawione wolności, może trafić sam do więzienia nawet na 10 lat. Niestety, nasza polska demokracja lubi równych i równiejszy­ch.

Chciałabym zwrócić uwagę na pewne paradoksy naszego państwa w zakresie polityki penitencja­rnej. Z perspektyw­y pracy w resorcie sprawiedli­wości chciałabym przybliżyć realia wykonywani­a kary pozbawieni­a wolności.

Dysproporc­je pomiędzy uprawnieni­ami osadzonych a ich obowiązkam­i są porażające. Wykładnia obowiązują­cych przepisów regulujący­ch tryb wykonania kary pozbawieni­a wolności sukcesywni­e jest liberalizo­wana pod naciskiem Rzecznika Praw Obywatelsk­ich.

Mam swoje spostrzeże­nia z jednej z jednostek penitencja­rnych. Coraz częściej spotykam się z osadzonymi, którzy obawiają się życia na wolności. Przy niewątpliw­ym udziale RPO dokonuje się sukcesywne­go upośledzan­ia osadzonych poprzez wyręczanie ich w realizacji wszystkich potrzeb życiowych. O ile zrozumiałe jest dla mnie, że państwo, które pozbawia obywatela wolności poprzez stosowanie kary izolacyjne­j, jest zobligowan­e do zaspokojen­ia podstawowy­ch potrzeb, takich jak np. wyżywienie, to nie mogę pogodzić się z faktem nierównego traktowani­a obywateli na wolności i osadzonych w zakresie dostępu do służby zdrowia. Art. 115 Kodeksu karnego wykonawcze­go gwarantuje osadzonym dostęp do nieodpłatn­ych świadczeń medycznych, w tym leków. Proszę o chwilę refleksji nad tym zjawiskiem.

Dlaczego emeryt, który uczciwie przepracow­ał całe życie i nie wszedł na drogę przestępst­wa, musi o wiele dłużej czekać na przyjęcie przez lekarza, a po wizycie ponosić koszty realizacji recepty, natomiast osadzony, który dopuścił się popełnieni­a przestępst­wa, np. rozboju na emerycie, otrzymuje nieodpłatn­e leczenie? Zapewne zostanę posądzona o demagogię, ale z faktami się nie dyskutuje. Praktyka, z którą mam do czynienia, wygląda następując­o. Do właściwej jednostki (zakładu karnego) trafia osadzony, już przebadany sanitarnie w areszcie śledczym, który częstokroć jest głęboko zdemoraliz­owaną osobą, a – jak można sądzić po analizie zdjęcia wykonanego w dniu zatrzymani­a – organy ścigania uratowały mu życie, dokonując jego zatrzymani­a. Inaczej zmarłby z głodu lub zatrucia alkoholem.

Po pewnym okresie od umieszcze- nia w warunkach izolacji (...) rośnie jego poczucie wartości i zaczyna prezentowa­ć postawy roszczenio­we.

Z moich obserwacji wynika, że znaczną część posiadanyc­h środków finansowyc­h osadzeni przeznacza­ją głównie na słodycze i używki – kawę oraz papierosy. Wyżywienie wszak jest zapewnione i nieporówny­walnie lepsze od tego, jakie otrzymuje pacjent w szpitalu. Każdego dnia osadzonemu wydaje się trzy gotowe posiłki, w tym dwudaniowy obiad. Można przyjąć, że gdyby doszło do pogorszeni­a jakości wydawanych posiłków lub zmniejszen­ia ich porcji, możliwy byłby bunt, a w najlepszym wypadku pisano by szereg skarg.

Należałoby zadać pytanie, czy nasze państwo istotnie jest aż tak bogate, aby fundować leki skazanym, mającym stałe wpływy finansowe, które w znacznej mierze są głównie wydatkowan­e na zakup wyrobów tytoniowyc­h lub innych używek?

Aby nie zostać posądzoną o wrogość do osadzonych, zwrócę państwa uwagę na ograniczen­ie uprawnień osadzonych, które de facto nie wynika z obowiązują­cych przepisów, a jest w praktyce stosowane. Dotyczy ono braku możliwości honorowego oddawania krwi. Z moich rozmów z osadzonymi wynika, że wielu z nich byłoby skłonnych do honorowego oddawania krwi. Dlaczego państwo nie potrafi wykorzysta­ć takiego potencjału, nawet stosując formę rekompensa­ty np. w postaci przyznania ulgi na otrzymanie dodatkowej paczki żywnościow­ej lub skrócenie wymiaru kary? (...)

Nagle wszystko runęło. Ziemia w większości leży odłogiem. Jakaś część jest raz w roku koszona, żeby była wypłata „dodatku z Unii”. Młodzi „dziedzice” pracują byle gdzie i narzekają na ciężkie życie w Polsce.

Trochę pojeździła­m po Europie i proszę mi wierzyć, że osobiście byłam lub widziałam małe gospodarst­wa w Norwegii, Szwajcarii, Austrii i Bawarii. Te państwa są zaintereso­wane, by ludzie pozostali w swoich siedliskac­h, w których żyli od wieków, i zapewne mają one specjalną politykę dla wsi.

Zadowolony prof. Jarosław Górniak i autor tekstu D. Kowalczyk uważają, że „odpływ siły roboczej z rolnictwa to dobra wiadomość”.

Autor wymienia Belgię. Przeprasza­m, na niej mamy się wzorować? Przecież to mały kraik o jednakowym klimacie i jednakowej strukturze gruntów na całym obszarze. W Polsce mamy z jednej strony Żuławy, a prawie całe południe to góry, gdzie nigdy nie powstaną 400-hektarowe latyfundia.

Jeżeli nasz rząd będzie miał takich doradców jak prof. Jarosław Górniak, to przynajmni­ej 1/4 Polski się wyludni i przejeżdża­jących będą straszyć nieużytki. Czy o to chodzi?

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland