Pozostały łzy bezsilności...
A tymczasem Polska ucieka...
doktryną wojenną USA, więc oczywiste jest, czyje interesy reprezentuje.
Wracając do konfrontacji II RP, PRL i III RP dokonanej w zwięzły sposób przez Pana Siudka, pozwolę sobie zadać pytanie, czy ktoś o umiejętności racjonalnego myślenia potrafi wyobrazić sobie, który rząd po tzw. transformacji potrafiłby sprostać zadaniu odbudowy kraju, stolicy i rozbudowie (patrz plan 3-letni i 6-letni)? (...) Od 1989 roku nasze rządy potrafiły tylko wyprzedawać za ułamek wartości to, co powstało w II RP i w PRL-u. Ale to się już kończy. I co dalej, panie ministrze wicepremierze Rostowski? Słychać o podatku od nierządu, narkotyków. Mnie ciekawi, dlaczego można było zmusić do posiadania kas fiskalnych taksówkarzy, właścicieli stałych straganów z warzywami, a nie można zainstalować ich w gabinetach prywatnych lekarzy, adwokatów? Czy mamy swoich „Friedmanów”?
Drugi list Pana Siudka „Podatek liniowy – tak!” ( ANGORA nr 31) podziwiam, chociaż nie potrafię merytorycznie się ustosunkować, nie dysponuję taką wiedzą. Ale jako do zwykłego zjadacza chleba przemawiają do mnie te pomysły. Bez żadnej złośliwości, rzucam hasło: Pan Siudek na premiera! Ale trzeba by Mu było dać moc dyktatora, rozpędzić Sejm i Senat, jak to uczynił J. Piłsudski, i zaczynać wszystko od początku, ale po nowemu. Kończę zdaniem kończącym list Pana Siudka. Naród Panu Premierowi to zapamięta.
Chciałam podzielić się z Czytelnikami szokującą wyprawą do Twierdzy Modlin. Zabrałam na wycieczkę swoich rodziców, którzy przyjechali ze Stanów odwiedzić stary kraj. I miejsca pamięci. Najpierw pojechaliśmy do Pomiechówka – katowni nazistowskiej, gdzie zamordowano rodzinę mojego ojca. Dwudziestometrowa szubienica na 40 osób, barak do torturowania mężczyzn, barak do gwałcenia kobiet. Tak było... Ale zobaczyliśmy tylko zardzewiałe ogrodzenie wokół terenu zasłoniętego drzewami i obskurnym barakiem ochrony. Wstęp wzbroniony. Można wejść za 4 zł, ale tylko z przewodnikiem, którego trzeba wynająć z Twierdzy Modlin.
Pojechaliśmy tam. W punkcie turystycznym, znajdującym się w nieciekawej jadłodajni (ale budynek świeżo wyremontowany) jest infokiosk (nieczynny) oraz muzeum (zamknięte). Muzeum jest prywatne i właścicielowi nie opłaca się go otwierać dla turystów indywidualnych. Owszem, można wynająć przewodnika, ale trzeba wcześniej zadzwonić, bo nie ma go na miejscu. Nie opłaca się przewodnikowi siedzieć i czekać na klientów, choć to wakacje i rodzinnych wycieczek chcących zwiedzić teren jest sporo. A za dwugodzinne oprowadzenie trzeba zapłacić 250–300 złotych! Przewodnikowi opłaca się tylko obwozić szkolne wycieczki. Poszliśmy więc zwiedzać sami wraz z pięcioma innymi rodzinami. Ale tylko na zewnątrz. Żadna strata – oglądanie pustej ruiny w środku...
Fragment dziedzictwa narodowego naszego kraju, należący do wszystkich Polaków, został przekazany za komuny polskiemu wojsku: na magazyny amunicji, na bazę transportową, na parking i złomowisko sprzętu wojskowego. Część Modlina (stare carskie stajnie, magazyny, spichlerze – przepiękne historyczne budynki) została przekształcona w bloki dla wojskowych. Robi to niesamowite wrażenie – oglądanie sznurów z majtkami rozwieszonych pomiędzy budynkami ze starej zabytkowej cegły, plastikowych, kolorowych placów zabaw dla dzieci wciśniętych między stulecia historii czy anten satelitarnych wystających z ozdobnych portali. Przez lata użytkowania tego terenu wojskowi nie zadali sobie trudu, aby go zachować w dobrym stanie. Zabytkowe ściany twierdzy nie doczekały się przez dziesięciolecia żadnej troski od niezliczonych roczników wojskowych rekrutów, których utrzymywaliśmy za nasze podatki. Zostały zrujnowane i zdewastowane. Rozkradzione i rozdeptane.
Kiedy doszliśmy do tarasu widokowego i otworzyła się przed nami zapierająca dech panorama, wszyscy ukradkiem ocierali łzy wściekłości i bezsilności.
Bo Twierdza Modlin to wstyd i żenada dla Polski. Na folderach reklamowych wygląda zjawiskowo. W rzeczywistości to zarośnięta krzakami ruina. Perła europejskiej kultury, kawał historii Polski, bezcennie ulokowana w przepięknym miejscu, gdzie wyspa ze starym urokliwym spichlerzem rozdziela Wisłę od Narwi – co krok oblepiona jest banerami „Na sprzedaż”.
Dlaczego własność publiczną przekazaną tylko w użytkowanie wojsku, finansowanemu zresztą przez lata z podatków naszych rodziców i dziadków, Agencja Mienia Wojskowego sprzedaje jak worek kartofli? To jest własność wszystkich Polaków! Dlaczego sprzedaje się ją w kawałkach zagranicznym inwestorom? Zrobią z tego centrum handlowe, a na tarasie widokowym McDonalda!
Na Młocinach przy ulicy Encyklopedycznej wybudowano kolejny gmach kampusu uniwersytetu katolickiego. Ze złoconym dachem! Za fundusze unijne. Dlaczego twierdzy z tych funduszy nie można odrestaurować tak, aby jak Zamek Królewski czy Wawel była wizytówką polskiej historii na świecie? To kopalnia pieniędzy. Dlaczego mamy ją oddawać w obce ręce? Powinna służyć społeczeństwu, bo należy do Polski i Polaków. Powinniśmy wszyscy protestować w tej sprawie, zanim będzie za późno.
Pozdrawiam.
Premier w jednym z wywiadów buńczucznie zapowiedział, że będzie walczył o Polskę i wygra, bo wygrana bardzo smakuje. Donald Tusk chce wygrać i trwać na szczycie. Z kolei w rozmowie z Tomaszem Lisem obwieścił: Podjąłem decyzję, że chcę być dalej polskim premierem. Problemik mały się wyłania: Czy my, rodacy, chcemy tego samego, a przynajmniej większość z nas, czego pragnie premier?
W wypowiedziach premiera nie ma rozważań o stagnacji gospodarczej i strategii rozwoju Polski, nie ma o ucieczce rodaków, w większości przed trzydziestką, z kraju, a więc nie ma recepty na bezrobocie. Nie ma mowy o rosnącej – o zgrozo! – pogardzie dla ojczyzny, a raczej dla jej władz. Znajdujemy natomiast rozważania: Będę (będziemy) rządzić, kwestia tylko, z kim uzyskamy parlamentarną większość, bo o oddaniu stołków nie myślimy. Nic o sprawach naprawdę poważnych. A przecież są pytania o Polskę fundamentalne, jak choćby takie: Czy prezydent i premier znają aspiracje rodaków,; a jeśli tak, to czy za nimi nadążają? Czy może Polska im uciekła z pola widzenia?
PiS na czele z prezesem uważają, że PO chce czy nie chce, w końcu odejdzie w zapomnienie jak AWS Buzka i Krzaklewskiego (teraz jedynie nawzajem obwieszają się orderami), bo nie rozumie Polski i jej substancji. l, niestety, sporo racji ma PiS.
Gospodarka, głupcze, gospodarka – oto jakie hasło przyświeca największym naszych czasów (władzom Chin, USA, Rosji, Niemiec, krajom Skandynawii, lndii, Brazylii itd.). I taką strategię wcielają w życie.
U nas na pierwszym miejscu jest ideologia, opinia opozycji i hierarchii kościelnej (nie Kościoła). Tego Komorowski i Tusk boją się jak diabeł święconej wody. Dowody? Proszę bardzo, popatrzmy, jak skłóceni jesteśmy z wszystkimi niemal sąsiadami, np. z Rosją i Białorusią – bo to zawodowi agenci, złe albo obojętne stosunki mamy z Czechami i Słowacją – bo to paskudni ateiści, z krajami skandynawskimi nic prawie nas nie łączy. Holandia, Belgia i Anglia to wylęgarnie gejów i homoseksualistów oraz abor- cja na zawołanie, a więc niegodni nas pomazańcy. I tak dalej możemy ciągnąć. Zapędzona w kwestie trwania i rządzenia władza nie dostrzega spraw zasadniczych.
A te ukazali rozmówcy redaktora Krzysztofa Różyckiego „Nie pouczajmy Chińczyków” (ANGORA nr 24) – ekspert Centrum Studiów Polska – Azja Radosław Pyffl oraz ambasador Stanisław Ciosek, wytrawny znawca stosunków polsko-rosyjskich. Pierwszy z nich w sposób absolutnie bezdyskusyjny wymazuje kwestie ideologiczne z relacji polsko-chińskich, pokazując, że drugie mocarstwo świata ze średnim przyrostem rocznym PKB w ostatnim ćwierćwieczu w wysokości 25 proc. dziesięciokrotnie przebija naszą „dynamikę rozwoju” i pouczania nie potrzebuje. Ale my uwielbiamy pouczać Chińczyków i innych, jak mają postępować, jak chronić prawa człowieka, zapominając, że Trybunał w Strasburgu nie może opędzić się od skarg polskich obywateli na łamanie praw człowieka (ok. 800 tego typu skarg i spraw w ostatnich dziesięciu latach).
Problem oczywiście w tym, że prawica i kler trzymają za gardło rządzących i warczą: Nie próbujcie bratać się z mordercami i hienami ze Wschodu, oni mają krew na rękach i odpowiadają za katastrofę smoleńską! A że Polska na tym traci? Cóż to obchodzi władzę? Ona chce rządzić i koniec, kropka. Bo ta władza jest świadoma swojej słabości, braku kwalifikacji do rządzenia, niekompetencji. Konsekwencje takiej polityki są złe, a będą opłakane. Coraz więcej młodzieży ucieka z kraju, Polska się wyludnia, przybyszy z zagranicy traktujemy wrogo, a w Polsce jak powódź rozlewa się obszar biedy i zacofania. Tylko patrzeć, jak związkowcy zaczną podpalać, co im stanie na przeszkodzie.
Czy premier j prezydent są w stanie zrozumieć te procesy? Jeśli tak, to zapytajmy, czy ta władza i ta formacja są w stanie zapobiec upadkowi naszego kraju? Wątpić należy, skoro tak wytrawny polityk jak Włodzimierz Cimoszewicz określa premiera niezbyt sympatycznie: Doczekaliśmy specjalisty od leniuchowania. I tak Polska ucieka Tuskowi i jego ekipie. A oni, zamiast gonić Polskę, uganiają się za piłką. Z wielką przykrością kreślę te słowa. Serdecznie pozdrawiam.