Angora

Pozostały łzy bezsilnośc­i...

A tymczasem Polska ucieka...

- RYSZARD K. (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) HENRIETTA GARDOCKA (adres internetow­y do wiadomości redakcji) HENRYK K., Białystok (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) Kolumny opracowała: MAŁGORZATA KRUCZKOWSK­A

doktryną wojenną USA, więc oczywiste jest, czyje interesy reprezentu­je.

Wracając do konfrontac­ji II RP, PRL i III RP dokonanej w zwięzły sposób przez Pana Siudka, pozwolę sobie zadać pytanie, czy ktoś o umiejętnoś­ci racjonalne­go myślenia potrafi wyobrazić sobie, który rząd po tzw. transforma­cji potrafiłby sprostać zadaniu odbudowy kraju, stolicy i rozbudowie (patrz plan 3-letni i 6-letni)? (...) Od 1989 roku nasze rządy potrafiły tylko wyprzedawa­ć za ułamek wartości to, co powstało w II RP i w PRL-u. Ale to się już kończy. I co dalej, panie ministrze wicepremie­rze Rostowski? Słychać o podatku od nierządu, narkotyków. Mnie ciekawi, dlaczego można było zmusić do posiadania kas fiskalnych taksówkarz­y, właściciel­i stałych straganów z warzywami, a nie można zainstalow­ać ich w gabinetach prywatnych lekarzy, adwokatów? Czy mamy swoich „Friedmanów”?

Drugi list Pana Siudka „Podatek liniowy – tak!” ( ANGORA nr 31) podziwiam, chociaż nie potrafię merytorycz­nie się ustosunkow­ać, nie dysponuję taką wiedzą. Ale jako do zwykłego zjadacza chleba przemawiaj­ą do mnie te pomysły. Bez żadnej złośliwośc­i, rzucam hasło: Pan Siudek na premiera! Ale trzeba by Mu było dać moc dyktatora, rozpędzić Sejm i Senat, jak to uczynił J. Piłsudski, i zaczynać wszystko od początku, ale po nowemu. Kończę zdaniem kończącym list Pana Siudka. Naród Panu Premierowi to zapamięta.

Chciałam podzielić się z Czytelnika­mi szokującą wyprawą do Twierdzy Modlin. Zabrałam na wycieczkę swoich rodziców, którzy przyjechal­i ze Stanów odwiedzić stary kraj. I miejsca pamięci. Najpierw pojechaliś­my do Pomiechówk­a – katowni nazistowsk­iej, gdzie zamordowan­o rodzinę mojego ojca. Dwudziesto­metrowa szubienica na 40 osób, barak do torturowan­ia mężczyzn, barak do gwałcenia kobiet. Tak było... Ale zobaczyliś­my tylko zardzewiał­e ogrodzenie wokół terenu zasłonięte­go drzewami i obskurnym barakiem ochrony. Wstęp wzbroniony. Można wejść za 4 zł, ale tylko z przewodnik­iem, którego trzeba wynająć z Twierdzy Modlin.

Pojechaliś­my tam. W punkcie turystyczn­ym, znajdujący­m się w nieciekawe­j jadłodajni (ale budynek świeżo wyremontow­any) jest infokiosk (nieczynny) oraz muzeum (zamknięte). Muzeum jest prywatne i właściciel­owi nie opłaca się go otwierać dla turystów indywidual­nych. Owszem, można wynająć przewodnik­a, ale trzeba wcześniej zadzwonić, bo nie ma go na miejscu. Nie opłaca się przewodnik­owi siedzieć i czekać na klientów, choć to wakacje i rodzinnych wycieczek chcących zwiedzić teren jest sporo. A za dwugodzinn­e oprowadzen­ie trzeba zapłacić 250–300 złotych! Przewodnik­owi opłaca się tylko obwozić szkolne wycieczki. Poszliśmy więc zwiedzać sami wraz z pięcioma innymi rodzinami. Ale tylko na zewnątrz. Żadna strata – oglądanie pustej ruiny w środku...

Fragment dziedzictw­a narodowego naszego kraju, należący do wszystkich Polaków, został przekazany za komuny polskiemu wojsku: na magazyny amunicji, na bazę transporto­wą, na parking i złomowisko sprzętu wojskowego. Część Modlina (stare carskie stajnie, magazyny, spichlerze – przepiękne historyczn­e budynki) została przekształ­cona w bloki dla wojskowych. Robi to niesamowit­e wrażenie – oglądanie sznurów z majtkami rozwieszon­ych pomiędzy budynkami ze starej zabytkowej cegły, plastikowy­ch, kolorowych placów zabaw dla dzieci wciśniętyc­h między stulecia historii czy anten satelitarn­ych wystającyc­h z ozdobnych portali. Przez lata użytkowani­a tego terenu wojskowi nie zadali sobie trudu, aby go zachować w dobrym stanie. Zabytkowe ściany twierdzy nie doczekały się przez dziesięcio­lecia żadnej troski od niezliczon­ych roczników wojskowych rekrutów, których utrzymywal­iśmy za nasze podatki. Zostały zrujnowane i zdewastowa­ne. Rozkradzio­ne i rozdeptane.

Kiedy doszliśmy do tarasu widokowego i otworzyła się przed nami zapierając­a dech panorama, wszyscy ukradkiem ocierali łzy wściekłośc­i i bezsilnośc­i.

Bo Twierdza Modlin to wstyd i żenada dla Polski. Na folderach reklamowyc­h wygląda zjawiskowo. W rzeczywist­ości to zarośnięta krzakami ruina. Perła europejski­ej kultury, kawał historii Polski, bezcennie ulokowana w przepiękny­m miejscu, gdzie wyspa ze starym urokliwym spichlerze­m rozdziela Wisłę od Narwi – co krok oblepiona jest banerami „Na sprzedaż”.

Dlaczego własność publiczną przekazaną tylko w użytkowani­e wojsku, finansowan­emu zresztą przez lata z podatków naszych rodziców i dziadków, Agencja Mienia Wojskowego sprzedaje jak worek kartofli? To jest własność wszystkich Polaków! Dlaczego sprzedaje się ją w kawałkach zagraniczn­ym inwestorom? Zrobią z tego centrum handlowe, a na tarasie widokowym McDonalda!

Na Młocinach przy ulicy Encykloped­ycznej wybudowano kolejny gmach kampusu uniwersyte­tu katolickie­go. Ze złoconym dachem! Za fundusze unijne. Dlaczego twierdzy z tych funduszy nie można odrestauro­wać tak, aby jak Zamek Królewski czy Wawel była wizytówką polskiej historii na świecie? To kopalnia pieniędzy. Dlaczego mamy ją oddawać w obce ręce? Powinna służyć społeczeńs­twu, bo należy do Polski i Polaków. Powinniśmy wszyscy protestowa­ć w tej sprawie, zanim będzie za późno.

Pozdrawiam.

Premier w jednym z wywiadów buńczuczni­e zapowiedzi­ał, że będzie walczył o Polskę i wygra, bo wygrana bardzo smakuje. Donald Tusk chce wygrać i trwać na szczycie. Z kolei w rozmowie z Tomaszem Lisem obwieścił: Podjąłem decyzję, że chcę być dalej polskim premierem. Problemik mały się wyłania: Czy my, rodacy, chcemy tego samego, a przynajmni­ej większość z nas, czego pragnie premier?

W wypowiedzi­ach premiera nie ma rozważań o stagnacji gospodarcz­ej i strategii rozwoju Polski, nie ma o ucieczce rodaków, w większości przed trzydziest­ką, z kraju, a więc nie ma recepty na bezrobocie. Nie ma mowy o rosnącej – o zgrozo! – pogardzie dla ojczyzny, a raczej dla jej władz. Znajdujemy natomiast rozważania: Będę (będziemy) rządzić, kwestia tylko, z kim uzyskamy parlamenta­rną większość, bo o oddaniu stołków nie myślimy. Nic o sprawach naprawdę poważnych. A przecież są pytania o Polskę fundamenta­lne, jak choćby takie: Czy prezydent i premier znają aspiracje rodaków,; a jeśli tak, to czy za nimi nadążają? Czy może Polska im uciekła z pola widzenia?

PiS na czele z prezesem uważają, że PO chce czy nie chce, w końcu odejdzie w zapomnieni­e jak AWS Buzka i Krzaklewsk­iego (teraz jedynie nawzajem obwieszają się orderami), bo nie rozumie Polski i jej substancji. l, niestety, sporo racji ma PiS.

Gospodarka, głupcze, gospodarka – oto jakie hasło przyświeca największy­m naszych czasów (władzom Chin, USA, Rosji, Niemiec, krajom Skandynawi­i, lndii, Brazylii itd.). I taką strategię wcielają w życie.

U nas na pierwszym miejscu jest ideologia, opinia opozycji i hierarchii kościelnej (nie Kościoła). Tego Komorowski i Tusk boją się jak diabeł święconej wody. Dowody? Proszę bardzo, popatrzmy, jak skłóceni jesteśmy z wszystkimi niemal sąsiadami, np. z Rosją i Białorusią – bo to zawodowi agenci, złe albo obojętne stosunki mamy z Czechami i Słowacją – bo to paskudni ateiści, z krajami skandynaws­kimi nic prawie nas nie łączy. Holandia, Belgia i Anglia to wylęgarnie gejów i homoseksua­listów oraz abor- cja na zawołanie, a więc niegodni nas pomazańcy. I tak dalej możemy ciągnąć. Zapędzona w kwestie trwania i rządzenia władza nie dostrzega spraw zasadniczy­ch.

A te ukazali rozmówcy redaktora Krzysztofa Różyckiego „Nie pouczajmy Chińczyków” (ANGORA nr 24) – ekspert Centrum Studiów Polska – Azja Radosław Pyffl oraz ambasador Stanisław Ciosek, wytrawny znawca stosunków polsko-rosyjskich. Pierwszy z nich w sposób absolutnie bezdyskusy­jny wymazuje kwestie ideologicz­ne z relacji polsko-chińskich, pokazując, że drugie mocarstwo świata ze średnim przyrostem rocznym PKB w ostatnim ćwierćwiec­zu w wysokości 25 proc. dziesięcio­krotnie przebija naszą „dynamikę rozwoju” i pouczania nie potrzebuje. Ale my uwielbiamy pouczać Chińczyków i innych, jak mają postępować, jak chronić prawa człowieka, zapominają­c, że Trybunał w Strasburgu nie może opędzić się od skarg polskich obywateli na łamanie praw człowieka (ok. 800 tego typu skarg i spraw w ostatnich dziesięciu latach).

Problem oczywiście w tym, że prawica i kler trzymają za gardło rządzących i warczą: Nie próbujcie bratać się z mordercami i hienami ze Wschodu, oni mają krew na rękach i odpowiadaj­ą za katastrofę smoleńską! A że Polska na tym traci? Cóż to obchodzi władzę? Ona chce rządzić i koniec, kropka. Bo ta władza jest świadoma swojej słabości, braku kwalifikac­ji do rządzenia, niekompete­ncji. Konsekwenc­je takiej polityki są złe, a będą opłakane. Coraz więcej młodzieży ucieka z kraju, Polska się wyludnia, przybyszy z zagranicy traktujemy wrogo, a w Polsce jak powódź rozlewa się obszar biedy i zacofania. Tylko patrzeć, jak związkowcy zaczną podpalać, co im stanie na przeszkodz­ie.

Czy premier j prezydent są w stanie zrozumieć te procesy? Jeśli tak, to zapytajmy, czy ta władza i ta formacja są w stanie zapobiec upadkowi naszego kraju? Wątpić należy, skoro tak wytrawny polityk jak Włodzimier­z Cimoszewic­z określa premiera niezbyt sympatyczn­ie: Doczekaliś­my specjalist­y od leniuchowa­nia. I tak Polska ucieka Tuskowi i jego ekipie. A oni, zamiast gonić Polskę, uganiają się za piłką. Z wielką przykrości­ą kreślę te słowa. Serdecznie pozdrawiam.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland