Powyborcze trzaski w Platformie
W wyborach na szefa PO kandydowali premier Donald Tusk i były minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Przewodniczącym PO został Donald Tusk z wynikiem 79,58 proc. Jarosława Gowina poparło 20,42 proc. Oddano 21,8 tys. głosów, co oznacza, że zagłosowało 51,12 proc. członków partii. Ani Tuska, ani Gowina nie było podczas ogłoszenia wyników. – Chcę szczerze i serdecznie pogratulować mojemu konkurentowi. To jest naprawdę niezły wynik. To wymaga cywilnej odwagi i determinacji, żeby stanąć do wyborów z szefem partii – komentował premier wyniki, proponując Gowinowi współpracę. – Gratuluję Donaldowi Tuskowi i trzymam kciuki za to, żeby jego działania sprzyjały Platformie i Polsce – mówił Jarosław Gowin.
– Co czeka byłego ministra sprawiedliwości? Jest kilka scenariuszy... Wielomiesięczny grill, czyli wyrok śmierci w zawieszeniu. Jarosław Gowin będzie coraz rzadziej zapraszany do mediów, jako osoba publiczna straci także wiarygodność – będzie krytykował rząd swojej własnej partii. Dziennikarze przestaną się nim interesować lub nawet zacznie on ich irytować. Kariera polityczna eksministra sprawiedliwości zakończy się tym, że zwyczajnie nie dostanie miejsca na liście wyborczej. To scenariusz zakładający totalną wygraną premiera Tuska poprzez cichą pacyfikację „gowinowców” – pisze TomLe (http://tomle.salon24.pl). – Grill, a potem kanapa. Przez najbliższe miesiące Jarosław Gowin będzie robił wszystko, aby go z Platformy wyrzucono. Postara się o zainteresowanie mediów, co jakiś czas łamiąc partyjną dyscyplinę. W końcu cierpliwość premiera się wyczerpie i były minister zostanie z PO wyrzucony. Wtedy spróbuje swoich sił w stworzeniu partii (...). Czy nowa siła miałaby szansę powodzenia? Wbrew wielu opiniom – tak. Były minister przez ostatnie miesiące miał darmową reklamę w telewizji. Praktycznie z niej nie wychodził. Kampania wyborcza w PO dała mu także okazję do wykreowania siebie jako lidera.
– Przegrać dwa do ośmiu i nie czuć się pokonanym? Tak, tak. W polityce – w przeciwieństwie do futbolu czy innych dyscyplin sportowych – jest to możliwe. Bowiem w polityce nie ma nigdy totalnych zwycięstw. Są tylko totalne klęski. Nie ulega wątpliwości, że czas będzie działał teraz na niekorzyść Tuska, zwłaszcza jeśli PO przegra „walkę o Stalingrad”, czyli październikowe referendum w Warszawie. Pytanie zatem brzmi: czy czas będzie teraz działał na korzyść Gowina? Z pewnością pretorianie Tuska będą robili teraz wszystko, żeby sprowokować go do odejścia z PO. Do tego samego paradoksalnie będą go namawiali – obiecując Inflanty – politycy PiS, marzący o rozłamie w partii rządzącej, a także szukający kół ratunkowych politycy małych ugrupowań. Jeśli jednak Gowin nie chce podzielić losu Pawła Kowala, Marka Jurka czy Zbigniewa Ziobry, to powinien wykorzystać wszystkie możliwości walki o przywództwo w PO, jakie otworzą się w latach 2014 – 2015, gdy Polacy zaczną wystawiać Tuskowi rachunek za jego dotychczasowe rządy. Poparcie 20 proc. rzeczywistych członków PO to znakomity punkt wyjścia do takiej walki – uważa Antoni Dudek (http://antoni.dudek.salon24.pl).
– Tusk nie wyrzuci Gowina, bo musiałby przyznać, że te 4 tysiące, które na Gowina głosowały, to także zdrajcy. I też powinni odejść. A te 49 proc., które olały wybory, to dowód na zwycięstwo Schetyny... – komentuje Magdalena Figurska (Salon24.pl).
– Polityczna eliminacja Jarosława Gowina z PO wydaje się naturalną koleją rzeczy, im dłużej premier będzie zwlekał z jej realizacją, tym większe poniesie koszty – pisze Leontinoj