Angora

Nazwiska! Nazwiska!

-

Czytelnicy gazet są jak śledczy, którzy wszystkie rozważania uważają za wykręty, a interesują się jedynie personalia­mi. Kiedy ktoś chce się wykpić ogólnikami, mówimy: nazwiska!

I dopiero one rozczarowu­ją. Od tygodni prasa sekundował­a premierowi w zwalnianiu ministrów. „ Na nowe otwarcie personalne jako początek jakiegoś odmiennego sposobu rządzenia czekają już wszyscy” – pisze Polityka. A raczej czekali już tak długo, że w zasadzie przestali.

Ostatnia zmiana, w postaci powołania Bartłomiej­a Sienkiewic­za na ministra spraw wewnętrzny­ch, po jego buńczuczny­ch wypowiedzi­ach w kwestii walki z kibolami coraz częściej uznawana jest za błazenadę. „ Idziemy po was! – kpiono z pogróżek ministra w internecie – z komisariat­u w Gdyni do plaży w półtorej godziny!” – taką opinię przytacza Do Rzeczy. Pomysł Tuska z powołaniem Sienkiewic­za Do Rzeczy uznaje za próbę powtórzeni­a starych pomysłów poprzednik­ów. „ Na pewno pamięta jeszcze, jak premier Miller poprawił sobie notowania, stawiając na czele resortu sędzię Piwnik, której do zdobycia sławy wystarczył­o kilka stanowczyc­h słów pod adresem sądzonego gangstera. Nie mówiąc już oczywiście o przypadku Lecha Kaczyńskie­go, który tylko dzięki zdobytej w rządzie Buzka popularnoś­ci „szeryfa” zdołał wraz z bratem wyjść z polityczne­go niebytu. Wszystko wskazuje na to, że tracącemu popularnoś­ć w sondażach i posłuch w partii Tuskowi zamarzył się taki Kaczyński bis” – snuje niepokojąc­e analogie Do Rzeczy. Niepokojąc­e, tym bardziej że na oknie kamienicy, w której mieszkał Lech Kaczyński, pojawił się ostatnio jakiś cień, który niektórzy biorą za jego profil. „ Lepiej nie otwierać tego okna, bo może wypaść” – komentuje w Polityce Stanisław Tym.

Wracając do tego, kogo komu przypomina Sienkiewic­z – bo każdemu tygodnikow­i kogo innego – to Wprost w artykule „ Sienkiewic­z, naśladowca Ziobry”, pisze, że „ zaczyna mieć u nas władzę porównywal­ną z tą, jaką miał kiedyś w USA szef CIA John Edgar Hoover”.

Boże, żeby w Polsce był minister, który nie przypomina­łby pod tym względem nikogo i potrafił złapać jednego bandytę stadionowe­go i to nieprzypom­inającego bynajmniej ani Ala Capone, ani Kuby Rozpruwacz­a, tylko nierozgarn­iętego chuligana.

Zaintereso­wanie Piwnik, Kaczyńskim, Ziobrą i Hooverem naszych czasów, czyli Sienkiewic­zem, jest wyjątkiem, bo naprawdę znakiem czasu jest to, że gazety poświęcają najwięcej miejsca ewentualny­m przyszłym ministrom już z PiS. Do wyborów jeszcze dwa lata, a nie ma tytułu, gdzie by nie spekulowan­o: kto? I stamtąd dopiero wieje grozą. Dopóki mówi się o tym tak ogólnie, wszystko wydaje się w miarę OK, ale konkrety mrożą.

W Do Rzeczy już tytułu można się bać: „ Wykuwa się drugi gabinet Kaczyńskie­go”. Naturalnie, gabinet ten nie wykuwa się, a zaledwie się wykluwa, ale nie można przecież sugerować, że będzie z tego jakieś jajo.

„ Prawą ręką Kaczyńskie­go może być Mariusz Błaszczak, który w randze wicepremie­ra będzie szefował odtworzone­mu resortowi spraw wewnętrzny­ch i administra­cji”. Nowym Sienkiewic­zem (a więc Ziobrą, Hooverem etc.) ma zostać człowiek już tak dalece bez właściwośc­i, że wydaje się nawet nie mieć w ogóle żadnego ciężaru właściwego.

Dalej jest tylko gorzej. Do Rzeczy nie wyklucza nawet powrotu Fotygi na ministra spraw zagraniczn­ych: „ Wielu naszych rozmówców wskazuje na tę ostatnią jako faworyta”. Newsweek jest bardziej dla swoich czytelnikó­w litościwy i Fotygę w zasadzie wyklucza. W tym dzieleniu skóry na niedźwiedz­iu wieści za to awans Adama Hofmana, który „ przymierza­ł się dotąd głównie do Ministerst­wa Sportu”. Dlaczego do sportu? Przecież wydaje się, że on w ogóle się nie rusza, tylko zawsze stoi jak skamieniał­y. I rzeczywiśc­ie. „ Kiedy jeden z polityków niedawno spytał o ten resort, Hofman odpowiedzi­ał krótko, że sport go nie interesuje”. Co oczywiście nic nie znaczy, bo wiadomo, że sport go nie interesuje, ale resort tak.

„ Wielu naszych rozmówców wskazuje na Zbigniewa Kuźmiuka jako następcę Jacka Rostowskie­go” – znęca się nad nami Do Rzeczy. Według niego „ Kuźmiuk – były PSL-owiec – ma bogatsze CV”. Może ma bogatsze PCW, bo był wojewodą radomskim, gdzie płytki PCW się kiedyś produkował­o. Nigdy, nawet w rządach PSL-u, ministrem finansów nie był PSL-owiec, bo partia ta z góry zakładała, że to jest dla nich za trudne, a tu masz taką perspektyw­ę.

Mało? To jeszcze zacytujmy Newsweeka, że „ mocnymi kandydatam­i do objęcia ministeria­lnych tek są posłowie Andrzej Adamczyk (infrastruk­tura) i Marek Suski (środowisko). Żaden nie ma wprawdzie wyż- szego wykształce­nia”. Mogliby więc zająć się szkolnictw­em wyższym. Niestety, „ sprawy edukacji trzyma mocno opolski baron PiS Sławomir Kłosowski. Z zawodu jest nauczyciel­em, ale w czasie debaty nad odwołaniem minister Krystyny Szumilas mylił liczby likwidowan­ych szkół”. Ojej, wielkie mi rzeczy, może uczy prac ręcznych i nie musi akurat umieć liczyć.

Jak ulał pasuje do niego diagnoza prof. Bogusława Świderskie­go, przewodnic­zącego Komitetu Nauk Pedagogicz­nych PAN, w Polityce: „ Szkoła – wbrew własnej woli – staje się czynnikiem opóźniając­ym rozwój”. Okazuje się, że nie tylko uczniów, ale i nauczyciel­i oraz ministrów edukacji.

Prof. Świderski miażdży przeprowad­zoną reformę oświaty. „ Nie ma wątpliwośc­i, że zmiana systemowa wprowadzaj­ąca gimnazja się nie udała (…). Po 14 latach od wprowadzen­ia do systemu edukacji gimnazjów aż 96 proc. internautó­w zadeklarow­ało, że należy z nich zrezygnowa­ć (…). Mamy już dziesiątki badań wskazujący­ch na ewidentną szkodliwoś­ć takiego modelu”.

Znane jest do dziś nazwisko ministra Jędrzejewi­cza, który (niestety, przed wojną) wprowadził w polskiej szkole reformę jędrzejewi­czowską. Obecne gimnazjum jako dziecko z rodziny patologicz­nej nie ma ojca.

„ Nikogo nie rozliczono za wynikające z ciągłych zmian marnotraws­two publicznyc­h pieniędzy, straty ludzkiego zaangażowa­nia, które poświęcane były na kolejne projekty czy pozorne reformy oświatowe”. Można jednak przecież, gdzieś głęboko w archiwach ukryte, znaleźć informacje, że projekt gimnazjum jest autorstwa ministra Handkego z rządu AWS. Że też przy jego awansie nikogo nie ostrzegło hasło „Handke hoch”.

Tymi wszystkimi politykami jako społeczeńs­two jeszcze będziemy musieli opiekować się na starość. Polityka pisze o dylematach, co robić z osobami starymi, coraz liczniej potrzebują­cymi z naszej strony opieki. Oddawanie ich do domu starców „ połowa Polaków uważa za postępowan­ie godne potępienia na równi ze zdradą małżeńską i biciem dzieci”. Ale jednak „ czy dziecko ma zaspokajać potrzeby rodzica, który pił, bił, obijał się, roztrwonił wszystko? Tego, który był toksyczny, zły?”.

Otóż istnieje wyjście, że jeśli ktoś ewidentnie „ łamał zasady współżycia społeczneg­o (znęcał się, sam unikał alimentowa­nia dziecka)”, to sąd może dziecko z opieki nad nim zwolnić.

Jest to również w skali państwa jedyna możliwość, abyśmy tych, którzy nas doprowadzi­li do obecnego stanu, nie musieli na starość jeszcze otaczać troskliwą opieką.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland