Wróg publiczny nr 1
11 kwartale mieliśmy zaledwie 0,5 proc., w drugim 0,8 proc. Podatek VAT, który stanowi największe źródło budżetowych dochodów, zmalał w porównaniu z ubiegłym rokiem o ponad 13 miliardów, dochód z akcyzy o 1 miliard, a podatek CIT pobierany od przedsiębiorców – o prawie 4 miliardy. Wszystkie dochody budżetowe w tym roku mają być niższe niż przewidywano o ok. 24 mld zł. – Pomyliliśmy się – wyznał minister na posiedzeniu Sejmu w sprawie nowelizacji budżetu – ale pomylili się prawie wszyscy. Ci wszyscy to Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który zakładał, że polski PKB urośnie o 2,1 proc.; OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) przepowiadająca nam wzrost aż o 2,5 proc. oraz Komisja Europejska, która prognozowała wzrost PKB rzędu 1,8 proc. Nie sprawdziła się żadna prognoza. Według Rostowskiego niższym wpływom do kasy państwa winna jest też Rada Polityki Pieniężnej utrzymująca zbyt wysokie stopy procentowe. Nieprzewidziany deficyt to jednak nic niezwykłego, bronił się Rostowski z sejmowej trybuny. Aż jedenaście państw europejskich nowelizowało w tym roku swoje budżety, a niektóre zrobiły to nawet więcej niż raz. Na koniec minister nakrzyczał na opozycję: – Dla mnie jest po prostu problemem – mówił Rostowski – że z ław opozycyjnych nie padają żadne propozycje innej polityki gospodarczej, które mógłbym dziś tu i teraz poważnie rozważyć albo nawet przyjąć (…). Nie tylko nie nadajecie się do rządzenia, ale nie nadajecie się do sprawowania funkcji opozycji (…). Członkowie opozycji nie mogą się podać do dymisji, ale w zasadzie powinniście.
Dług nas uzdrowi
Tego już było za wiele. Jeden z posłów SLD wybuchnął: – Panie ministrze, kończ, wstydu oszczędź! Opozycja zaznaczyła, że nowelizacji nie poprze. Sławomir Kopyciński (RP) oznajmił: – Nie stać nas na duet Tusk-Rostowski, który od sześciu lat demoluje finanse i gospodarkę (…). Wszystkie założenia budżetowe rozsypały się jak domek z kart (…). Jak można pomylić się o 24 mld zł? Można! Przyprawiając butę i arogancję chciejstwem. Beata Szydło z PiS: – Pan minister finansów mówi dzisiaj: pomyliłem się, bo wszyscy się pomylili. Tylko co to obchodzi Polaków? Pan jest od tego, żeby się nie mylić. Minister finansów twierdzi, że podwyższenie deficytu dobrze zrobi kulejącej gospodarce. Leszek Balcerowicz jest przeciwnego zdania: – Kiedy Grecy zaciągali długi, to ich rząd też tłumaczył, że stymuluje gospodarkę. Brak reform i spowolnienie sprawiają, że Rostowski szuka uzasadnienia dla swoich kłopotli- wych decyzji. Bez wahania zgadza się z Rostowskim w jednym – opozycja nie miała żadnych pomysłów na uzdrowienie finansów państwa. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów i nauczyciel Rostowskiego, ostrzegał już przed zawieszeniem progu ostrożnościowego: – (...) To fatalny sygnał. Oznacza, że rząd zamiast uzdrawiać i reformować finanse, w tym całą sferę wydatkową, woli zmieniać prawo tak, by móc jeszcze bardziej nas zadłużyć. Dziś mówi wprost: – Jacek Rostowski (…) do historii przejdzie jako minister finansów z największym deficytem (…) w dziejach III RP. Za jego rządów odnotowano ogromny wzrost zadłużenia, który trudno czymkolwiek wytłumaczyć. Krzysztof Kolany, główny analityk portalu Bankier.pl, zauważył: „Pomylili się prawie wszyscy” – mówi dzisiaj minister Rostowski. Zapomniał tylko dodać słów: „w Ministerstwie Finansów”. Nie dziwi więc ogłoszenie o pracę, w którym MF poszukuje „specjalisty do spraw analiz i prognoz”. Najwyraźniej poprzedni progności zostali wyrzuceni z roboty po przygotowaniu tegorocznych założeń budżetowych. Tylko dlaczego ich szef wciąż pozostaje na stanowisku? Może dlatego, że polski dług na tle innych krajów wygląda całkiem niewinnie. Rekordzistami są: Grecja z zadłużeniem równym 160 proc. PKB, Włochy – 130 proc., Portugalia – 127 proc. i Irlandia – 125 proc. Nawet znakomicie prosperujące w kryzysie Niemcy mają dług w wysokości 81,9 proc.
Jacek Rostowski mówi, że pomyłki w liczeniu deficytu w finansach publicznych w tak chwiejnej sytuacji ekonomicznej można było się spodziewać i on się jej spodziewał, a nawet o niej uprzedzał. Problem w tym, że mało kto wierzy, że to była pomyłka. – Minister się nie pomylił – twierdzi rzecznik PiS Adam Hofman – bo doskonale zdawał sobie sprawę, że budżet trzeba będzie nowelizo- wać. To nie była pomyłka, ale oszustwo. Marek Balt z SLD wyraził się o Rostowskim nieco bardziej eufemistycznie, nie używając epitetu „kłamca”: – Gdyby był Pinokiem, miałby dwukilometrowy nos. Ekonomista Ryszard Petru, były doradca Balcerowicza, na swoim blogu pisze: – W ostatnim raporcie Komisja Europejska zwraca uwagę na ciągłe przeszacowywanie przez Polskę dochodów budżetowych w okresie spowolnienia. Innymi słowy, gdy nasza gospodarka spowalnia, dochody budżetowe spadają silniej, niż zwalnia gospodarka, a resort finansów jakoby nie jest w stanie tego przewidzieć. Nie wierzę, że po 24 latach gospodarki rynkowej Ministerstwo Finansów mogło popełniać tak szkolne błędy. To nie był błąd, raczej wiara, że najgorsze już za nami, a jak będzie źle, to będzie można składkę do OFE zawiesić. Zyta Gilowska, szefowa resortu finansów w rządzie PiS, w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”, ujawnia, że Rostowski mylił się również w sprawie o wiele ważniejszej i większej niż 24 mld dodatkowego deficytu, w wysokości długu publicznego: – Tutaj rząd w swoich raportach do Brukseli „pomylił się”, według analiz prof. Stanisława Gomułki (…), aż o5 proc. PKB, czyli około 85 mld zł. Przecież nie można się pomylić o 85
Nos Pinokia
mld, takie „pomyłki” nie istnieją. Ministra skrytykował nawet poseł współrządzącej PSL Eugeniusz Kłopotek. W wywiadzie dla „TOK FM” powiedział, że nie zatrudniłby go jako księgowego w swojej firmie. – Rostowski przez dłuższy czas prowadził trochę wirtualną księgowość. Tusk bezgranicznie mu zawierzył, a teraz chyba już myśli inaczej – opowiadał Kłopotek. – Według mnie duet Tusk – Rostowski powinien odejść. Gdy wyraził coś, co zapewne wielu PSL-owcom przychodzi do głowy, natychmiast został skompromitowany przez szefa Janusza Piechocińskiego: – Gienio przyjechał z wakacji w dobrej formie. Jak państwo wiecie, to zawodnik dużego kalibru.
PiS zażądał powołania komisji śledczej, która miałaby ustalić, jaki jest rzeczywisty stan finansów publicznych. Kaczyński ma nadzieję, że wniosek poprą partie, które nie chcą uchodzić za filię PO. Czy politykom jakiejkolwiek opcji politycznej rzeczywiście na tym zależy? Jeśli okazałoby się, że przekroczyliśmy drugi próg ostrożnościowy, to właśnie ich wydatki, w myśl Konstytucji, powinny pierwsze pójść pod nóż. Chyba że skorzystają z precedensu Rostowskiego i w ogóle zlikwidują progi.
Najlepszy minister
w Europie
Co robi Jacek Rostowski po przyjściu do pracy? Sprawdza rentowność polskich obligacji, a kiedy te spadają, zasiada do Twittera, aby oznajmić światu wspaniałą wiadomość. Dbanie o dobry wizerunek Polski na rynkach finansowych to dla niego (…) zdecydowany priorytet. Trzeba przyznać, że w ostatnich latach nieźle mu to wychodzi – pisze „Puls Biznesu”. – Jacek Rostowski jest obok Leszka Balcerowicza pierwszym ministrem finansów, którego nazwisko, jeszcze przed nominacją, cokolwiek mówiło zagranicznym ekonomistom. Rostowski jest obyty z salonami. Ma wysoko postawionych znajomych, włada pięcioma językami. Dwukrotnie, w 2009 i 2012 roku został wybrany na Ministra Finansów Roku Europejskich Rynków Wschodzących. Już w 2008 r. zagraniczny dziennikarz opowiadał, że Rostowski bryluje na posiedzeniach ministrów finansów Unii Europejskiej: – Mówi świetnie po angielsku, ma język profesora ekonomii z Oxfordu. To na pewno robi wrażenie na ministrach (…) z innych państw. Ponoć Rostowski, w przeciwieństwie do wielu innych polskich polityków, jest w Brukseli poważany i słuchany z uwagą. Mimo to po przekazanej przez Reutersa wieści o możliwej dymisji ministra ekonomista Danske Bank powiedział „Pulsowi Biznesu”: – Mam duży szacunek do Jacka Rostowskiego jako ekonomisty. Bardzo się ucieszyłem, kiedy w 2007 r. dowiedziałem się, że zostanie ministrem finansów. Uchodził wówczas za odważnego reformatora. Później się nieco zawiodłem – okazało się, że (…) raczej przy-