5,5 miliona na łapanki!
Fotoradary za każdym rogiem to jeszcze nie koniec nękania kierowców. Wkrótce na drogach pojawią się specjalne bramki nad drogami do tzw. odcinkowego mierzenia prędkości – będą mierzyć średnią prędkość samochodów i motocykli. W razie jej przekroczenia mandat!
Nowa maszynka do pieniędzy i gnębienia kierowców to system odcinkowego pomiaru prędkości.
Z punktu widzenia kierowców może być on bardziej podstępny niż łapanie „na fotoradar”. Wczym tkwi haczyk? Gdy jedziemy drogą, przy której jest ustawiony fotoradar, najpierw widzimy niebieski lub
system
wyśle
nam żółty znak informujący o pomiarze. Mamy czas zwolnić, potem przyspieszamy – tak robią tysiące kierowców! A nowa metoda nie pozwoli na „nadrobienie” czasu.
Bo w nowym systemie pomiar będzie działał na znacznie dłuższym (nomen omen) odcinku. W obszarze zabudowanym odcinek pomiarowy liczyć może do 10 km. Poza miastem, np. na drogach ekspresowych, długość kontrolowanego odcinka dochodzić może nawet do 20 km! Zasada pomiaru będzie prosta. Polega na rozstawieniu co najmniej dwóch bramek z zamontowanymi radarami na dwóch końcach danego odcinka drogi. Na pierwszej zarejestrowany zostanie czas wjazdu danego auta, na drugim zaś – czas wyjazdu. I na tej podstawie obliczana będzie średnia prędkość, z jaką pojazd przebył dystans między bramkami. Jeśli będzie ona zbyt wysoka, kierowca po kilku tygodniach wyjmie ze skrzynki pocztowej srogi mandat.
Już niedługo na ulicach Polski rozstawione będą aż 24 takie urządzenia. Pierwszy z odcinkowych systemów jest już testowany pod Bydgoszczą. Kolejne w najbliższym czasie zostaną rozstawione w całej Polsce. Gdzie dokładnie? Tego jeszcze nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, że podatnicy zapłacą za bat na samych siebie niemal 5,5 mln zł.