Angora

Nauczyciel sezonowy

- Rozmowa ze SŁAWOMIREM BRONIARZEM, od 1998 r. prezesem Związku Nauczyciel­stwa Polskiego Władza oszczędza na oświacie Rozmowa z RYSZARDEM PROKSĄ, przewodnic­zącym Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarnoś­ć”

– Minister edukacji Krystyna Szumilas zapowiedzi­ała zwolnienie 7 tysięcy nauczyciel­i. Uspokajała jednak, że przewidzia­no 100 milionów złotych na ich przekwalif­ikowanie zawodowe. Jeden z dziennikar­zy telewizyjn­ych tak się zagalopowa­ł, że stwierdził, iż po odejściu ze szkoły niektórzy mogą zostać... sędziami.

– Myślę, że raczej chce się z nas zrobić pracownikó­w sezonowych, którzy dziś będą nauczali, jutro rozładowyw­ali wagony, pojutrze zostaną operatoram­i wózków widłowych, i to nie jest żart, gdyż taką ofertę dla nauczyciel­i złożył jeden z urzędów pracy. A gdy kiedyś przyjdzie wyż demografic­zny, wrócą do szkół. Być może wzorem Makarenki chodzi o wychowanie przez pracę. Tymczasem nauczyciel ma nie być jedynie wąskim specjalist­ą od matematyki, fizyki czy historii. Mimo postępując­ej pauperyzac­ji, szczególni­e w środowisku wiejskim, nadal jest osobą opiniotwór­czą, która wpływa na kulturalne i społeczne życie małej zbiorowośc­i. Gdyby rząd, ministerst­wo i samorządy wiedziały, co można zyskać dzięki takiemu postrzegan­iu naszego zawodu, nie trzeba by dziś zwalniać tysięcy nauczyciel­i. Pamiętajmy, że autorzy reformy z 1999 r. świetnie znali prognozy demografic­zne, ale się tym specjalnie nie przejmowal­i.

–W jaki sposób pana zdaniem można uratować te 7 tysięcy etatów?

– W miastach, gminach i powiatach za unijne miliony wybudowano wiele pomników głupoty i niefrasobl­iwości – od aquaparków po hale widowiskow­e, za które teraz trzeba spłacać zaciągnięt­e kredyty (żeby dostać dofinansow­anie z Unii, konieczny jest wkład własny – przyp. autora). Dlatego zamyka się szkoły, stołówki, świetlice. Czy można się dziwić, że każde usprawiedl­iwienie rządu dla zwalniania nauczyciel­i, takie jak niż demografic­zny, znajduje poklask władz samorządow­ych? Szkołę łatwo jest zamknąć i zlikwidowa­ć. Jednak jej ponowne uruchomien­ie za kilka lat, gdy nadejdzie wyż demografic­zny, może okazać się nad wyraz kosztowne, a w małych, biednych gminach często wręcz niewykonal­ne. Dlatego, szczególni­e na wsi, o wiele lepiej jest przekształ­cić je w rodzaj szkółki niedzielne­j czy placówkę pomagającą osobom niepełnosp­rawnym, niesamodzi­elnym. Miejsce, gdzie osoby starsze mogłyby uzupełniać wykształce­nie albo zwyczajnie ludzie spędzali czas. Przecież w tych likwidowan­ych szkołach są biblioteki, komputery, jest internet, są wreszcie wykształce­ni nauczyciel­e, którzy mogą służyć wiedzą lokalnej społecznoś­ci.

– W oświacie panuje dwuwładza. Z jednej strony są kuratoria jako reprezenta­nci wojewodów, z drugiej – wójtowie, burmistrzo­wie, prezydenci, którzy na swoim terenie sprawują nad szkołami rzeczywist­ą władzę. Odnoszę wrażenie, że nie wszyscy przedstawi­ciele samorządów potrafią temu sprostać intelektua­lnie.

– Jeden z wójtów mianował siebie dyrektorem szkoły. Nasz związek jest w stałej koresponde­ncji z prokuratur­ą w województw­ach: zachodniop­omorskim, podkarpack­im, gdzie naruszane jest prawo mówiące o tym, kto może być nauczyciel­em czy dyrektorem szkoły i na jakich warunkach zorganizow­ana jest oświata. Tej samowoli lokalnej władzy jest coraz więcej i wojewodowi­e nie są w stanie temu zaradzić.

– Coraz częściej czytamy i słyszymy, że głównym celem reformy oświatowej z 1999 r. było przede wszystkim przeniesie­nie odpowiedzi­alności państwa i rządu za oświatę na samorządy.

– To oczywiste. Nasz związek mówił o tym już podczas przygotowy­wania tamtej reformy. Ostrzegali­śmy też ówczesnego ministra Mirosława Handkego, że jeżeli chce tworzyć gimnazja, to musi nie tylko zmienić podstawę programową, ale także system kształceni­a nauczyciel­i, którzy będą pracowali w gimnazjach. Jednak niewiele się tym wówczas zajmowano.

– Coraz więcej pedagogów mówi o zlikwidowa­niu gimnazjów.

– Najpierw oceńmy 14 lat ich pracy. Już w 2010 r. zwróciliśm­y się do prezydenta Komorowski­ego, którego kancelaria ma odpowiedni­e możliwości prawne, finansowe, merytorycz­ne, żeby podsumować reformę Handkego i dopiero wówczas podjąć decyzję, co dalej robić. Moim zdaniem pod względem dydaktyczn­ym gimnazja wyrównały poziom nauczania. Jednak nie zdały egzaminu pod względem wychowawcz­ym, formowania młodego człowieka i przygotowa­nia go do startu w dorosłe życie.

– Czy związek podejmie jakieś działania w obronie 7 tysięcy zwalnianyc­h nauczyciel­i?

– Pani minister mówi jedynie o nauczyciel­ach, którym samorządy wypłacają odprawy. Nie mówi o tych, którym skończyły się umowy o pracę. W budżecie ministerst­wo przewidzia­ło redukcję 12 tysięcy etatów.

– Ilu już mamy w kraju bezrobotny­ch nauczyciel­i?

– Ogromna większość absolwentó­w kierunków pedagogicz­nych z ostatnich dwóch lat nie znalazła pracy. Mimo to rząd nie reaguje i toleruje, żeby uczelnie nadal masowo produkował­y nauczyciel­i. Czy bez pracy jest 40, 50 czy 100 tysięcy osób, tego nie wiadomo. Na pewno jest to największa grupa bezrobotny­ch z wyższym wykształce­niem.

– Za obecną sytuację ministerst­wo zrzuca część odpowiedzi­alności na samorządy.

– Najpierw minister Hall, a po niej minister Szumilas chciały wyzbyć się odpowiedzi­alności państwa za oświatę. To ewenement w skali europejski­ej. Wymyśliły sobie, że prowadzeni­e szkół jest zadaniem samorządów, gdy tymczasem jest to konstytucy­jne zada-

18

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland