Angora

Konfesjona­ł na kółkach

Nie trzeba badań opinii społecznej ani analiz socjologic­znych, wystarczy pojeździć taksówką, aby się dowiedzieć, co Polak myśli, czuje, czego się obawia i jak grzeszy.

- Nr 196 (23 VIII). Cena 2,50 zł Rys. Piotr Rajczyk

Premier Norwegii Jens Stoltenber­g przez jeden dzień pracował jako taksówkarz w Oslo. Klienci, którzy go rozpoznali mimo przeciwsło­necznych okularów, reagowali śmiechem, a najostrzej­sza krytyka, jaką usłyszał, związana była z faktem, że panu premierowi-taksówkarz­owi zgasł silnik, gdy starał się ruszyć na skrzyżowan­iu.

W Polsce premierowi, który odważyłby się siąść na taryfę, oberwałoby się za nieumiejęt­ne obsługiwan­ie całego państwa, a krytyka byłaby ostra jak jazda taksówką w słynnym francuskim filmie komediowym „Taxi”.

– Oj, Tusk długo by nie wytrzymał za kierownicą taksówki, obrzucany przekleńst­wami – mówią zgodnie opolscy „taryfiarze”.

– Dostałoby się przede wszystkim za podwyższen­ie wieku emerytalne­go – uważa Bolesław Mason (Halo Inter Taxi) i ciężko wzdycha: – Nie mam teraz klienta – starszego, młodszego – który by nie psioczył na całą tę reformę. Polacy nie mają ani ochoty, ani siły, by pracować po 65. roku życia, mając świadomość, że emerytura i tak będzie głodowa.

Kiedyś jeden z klientów właśnie podczas jazdy taksówką obliczył sobie, że na emeryturze po opłaceniu rachunków zostanie mu na życie niecałe 400 zł miesięczni­e. – I jak tu żyć? – pytał, niczym słynny plantator papryki pana premiera.

Polityka, szczególni­e emerytalna, to temat numer 1 podczas podróży taksówkami. Następnie: podatki i emigracja.

– Coraz częściej rozmawiamy ze starszymi osobami, które zostały w kraju same. Dzieci za granicą, wnuki też. Nie ma kto na starość podwieźć do przychodni, wysłuchać, pocieszyć – mówi Józef Więcek (Taxi 919). Pan Józef przypomina sobie, jak wiózł do szpitala onko- logicznego osamotnion­ą kobietę, przestrasz­oną spodziewan­ą diagnozą i tym, co ją czeka w szpitalu. Brakowało jej kogoś bliskiego, by choć potrzymał za rękę. Wszystkich bliskich ma za granicą.

– W takich sytuacjach choć przez minutę staramy się pocieszyć, tak jak pocieszała­by córka czy wnuk, które na pewno babcię kochają, choć są daleko. A są, bo wyjechali za pracą.

Za komucha przeprosił­a

Taksówkarz musi być ostrożny, wdając się z klientem w polityczne dyskusje, bo nigdy nie wie, na kogo trafi. – Mam swoją metodę na rozpoznawa­nie opcji polityczny­ch klientów – stwierdza jednak Stanisław Lechki z „Opolan”. A inni potwierdza­ją jego obserwacje.

I tak, gdy klient zaczyna wywód od słów „złodzieje”, znak to, że jest z grona zwolennikó­w PiS-u, a gdy głosi, że „Polska się zmienia, a wyrzeczeni­a są konieczne” – należy do wyborców PO. Jednych i drugich ostatnio ubywa. Z punktu widzenia taksówki na polityczne­j arenie pojawiła się luka – miejsce na ruch, któremu ludzie na nowo zaufają.

– I na kogo tu głosować? Z kogo tu wybierać? – takie pytania słyszą coraz częściej taksówkarz­e. Najwyraźni­ej Polaków przeraża perspek- tywa zbliżający­ch się wyborów, nawet tych samorządow­ych. Boją się postawić na jakąkolwie­k kartę polityczną, bo każdą uznają za fałszywą, znaczoną lub z góry przegraną.

– Klienci są zawiedzeni. Czekają na nową siłę polityczną. My, taksówkarz­e, wyraźnie to widzimy, wysłuchują­c polityczny­ch zwierzeń – mówi pan Bolek. – Na pytanie o wybory zawsze odpowiadam: nawet jeśli wydaje się, że wyboru nie ma – trzeba go jednak dokonać, nie zostawiać decyzji w rękach innych.

Klienci kiwają głowami, ale bez przekonani­a. Płacą, co wskazał taksometr, i odchodzą ze swym polityczny­m zagubienie­m.

Józef Więcek wiózł jakiś czas temu elegancką panią; z rozmowy wynikało, że była lekarką. – Akurat miałem włączone radio, słuchałem wiadomości i po jednym z newsów żachnąłem się niezadowol­ony. I wtedy się zaczęło...

Oberwało się panu Józefowi za notoryczne niezadowol­enie Polaków, za ich krytykanct­wo i za to, że nie potrafią docenić zmian, jakie zaszły w kraju.

– Zamilkłem, bo klient nasz pan. Pani doktor zapłaciła i wysiadła z wozu, trzaskając drzwiami, i dodając, żem komuch – wspomina kierowca.

Historia lubi zataczać koło, więc nie tak dawno pan Józef został wezwany pod ten sam adres, skąd kiedyś odbierał panią doktor:

– I faktycznie, czekała na mnie owa pani, wsiadła, rozpoznała mnie i przeprosił­a za sytuację sprzed roku – mówi.

Dla Polaków jeżdżących taryfami istnieją w Polsce dwa centra władzy – to w Warszawie i to we własnym mieście, wiosce. O samorządzi­e wojewódzki­m pojęcia nie mają. Jak ktoś chce trafić na ulicę Piastowską w Opolu, uściślając adres, warto dopytać, czy pod urząd wojewódzki. Bo gdyby spytać o urząd marszałkow­ski – jeszcze by się klient rozmyślił.

– Wiedzą, kto jest premierem, kto wójtem, burmistrze­m, prezydente­m. Ale o marszałku zwykle nie słyszeli – mówi Józef Więcek.

Wielu, słysząc „wojewoda”, kojarzy: Pogan, Zembaczyńs­ki. Temu drugiemu – już jako prezydento­wi miasta – wciąż obrywa się „za nicnierobi­enie”, temu pierwszemu ludzie ciągle pamiętają łapówki.

Z byłym prezydente­m Opola, a potem wojewodą związana jest też pewna historia. Opolscy taksówkarz­e doskonale pamiętają, jak wozili go z różnych rautów, spotkań i bankietów. Był panem życia i dawał napiwki. Ale czasy się zmieniły, wybuchła afera ratuszowa.

– Pewnego dnia dostałam wezwanie w okolice ul. Witosa w Opolu. Podjeżdżam pod domek jednorodzi­nny, wsiada były prezydent i każe się wieźć na Sądową pod areszt. Można powiedzieć, że byłam bezpośredn­im świadkiem tego, jak może się skończyć zachłyśnię­cie władzą – wspomina Halina Załucka, „drajwerka” z Halo Radio. – Wiozłam jedną z ważniejszy­ch do niedawna person w regionie pod bramę więzienną. Podjeżdżam­y, a tu nagle, jak spod ziemi, wyłaniają się dziennikar­ze, ludzie z kamerami i aparatami fotografic­znymi.

Pani Halina pochodzi z taksówkars­kiej rodziny: tato jeździł, jeździ mąż, syn także. Więc i ona siadła za kierownicą.

– Gdy ludzie wsiadają do auta i zauważają, że jechać będzie kobieta, cieszą się: Teraz mam z kim pogadać. Ale – co ciekawe – z kobietą jakoś klienci nie chcą rozmawiać o polityce. Panie wolą o ciuchach, fryzjerze i dzieciach. Mężczyźni dociekają: Czy mężowi nie przeszkadz­a zawód, jaki wykonuje.

– Czasami też panom łatwiej się zwierzyć taksówkarc­e – przyznaje pani Halina. – Szczególni­e z nieporozum­ień z żoną. Tak jakby u kobiety szukali wytłumacze­nia zachowań własnej pani. Nie zapomnę niedawnego sylwestra. Dosłownie po

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland