Angora

Uczciwi jak zakonnicy

- (26 VIII)

Magiczny napój

15-letnia łodzianka postanowił­a zabawić się w nieustrasz­onych Galów i spożyła eliksir złożony z garści dopalaczy oraz alkoholu. Składniki zadziałały wybornie, bo żeby ją uspokoić i przypiąć do łóżka pasami, potrzeba było aż jedenastu osób – lekarzy, pielęgniar­ek, ratowników i ochroniarz­y. To najmłodsza i najsilniej­sza pacjentka w historii oddziału.

Na podst. inform. prasowych

Pod prądem

W Polsce zapanowała mania wjeżdżania na autostrady pod prąd – zjazdem, zamiast wjazdem. Wszystkich przyćmił jednak kierowca poszukiwan­y listem gończym, który zrobił tak po pijaku, po czym na widok policji zaczął przesiadać się na drugą kanapę. Tylną. Ale pasażer też był nawalony i nie miał kto przejąć sterów. Funkcjonar­iusze nie uwierzyli, że auto jechało samo i sprawa się rypła.

Na podst. inform. prasowych

Dzieci gorszego Boga

Zorganizow­aną grupę przestępcz­ą, okradającą sklepy, zatrzymała policja w Czaplinku. Matką chrzestną bandy była 9-latka, dowodząca 7- i 8-latkiem, którzy na jej rozkaz kradli z półek słodycze. Jedli zaś wszyscy razem. Przypadek ten pokazuje, co kobiety potrafią zrobić z mężczyznam­i – niezależni­e od wieku.

Na podst. inform. prasowych

Kosa na kamieniu

Policjanci z Jastrzębia-Zdroju przecieral­i oczy, gdy na komendę weszli dwaj faceci i oznajmili, że... okradli jednorękie­go bandytę. Na szczerość nabrali ochoty, gdy właściciel maszyny rozpoznał ich na monitoring­u, zdobył telefony i zaczął dzwonić, żądając sporego odszkodowa­nia. Musiał być przekonują­cy, skoro złodzieje woleli spotkanie z policją.

Na podst. www.tujastrzeb­ie.pl

Interes do d...

Obrotny pracownik firmy sprzątając­ej zapragnął stanąć w poprzek mądrościom ludowym i ukręcić jednak z g... bat. By dorobić, zaczął wypożyczać przenośne toalety na place budów w Olsztynie. Nielegalni­e. Kokosów jednak nie zgarnął, bo przy pierwszej inwentaryz­acji prawda wypłynęła na powierzchn­ię.

Na podst. www.olsztyn.wm.pl

Dziadostwo

11-latce z Gniezna pod nieobecnoś­ć domowników skradziono z domu rower. Policja wszczęła więc dochodzeni­e i szybko doszła do sprawcy kradzieży. Okazał się nim dziadek dziewczynk­i, który zadziałał odwrotnie, niż zwykle robią to dziadkowie – zabrał wnuczce rower i sprzedał w lumpeksie za 30 zł.

Na podst. „Przemiany na Szlaku Piastowski­m”

SZPERACZ

Ojcowie marianie dostali angielski dwór Fawley Court pod opiekę. Po latach sprzedali go po cichu za 12 mln funtów.

Zabytkowy angielski dwór Fawley Court przez ponad pół wieku był kolebką polskości w Anglii. Sfinansowa­ła go polska emigracja i dała pod opiekę ojcom marianom, którzy prowadzili tam szkołę. Z czasem jednak placówkę zamknięto, a posiadłość w nie do końca jasnych okolicznoś­ciach za 12 milionów funtów sprzedano prywatnym inwestorom. Środowiska polonijne nie zobaczyły z tego ani grosza, bo zakon dokonał odpowiedni­ch zmian w aktach prawnych. A to dopiero początek dłuższej listy grzeszków duchownych.

Obłudnicy jawiący się jako strażnicy moralności – tylko takie wnioski można wyciągnąć po zbadaniu sprawy budynku Fawley Court, który ojcowie marianie sprzedali parę lat temu. Dokonali tego w dość kontrowers­yjnych okolicznoś­ciach. Choć z jednej strony jawią się jako mecenasi (kustosze) polskiej kultury, to afery wokół tego dworu pokazują, że absolutnie nimi nie są.

Położona nad Tamizą siedemnast­owieczna posiadłość, która uchodzi za pierwowzór „Ropuszego Dworu” z powieści Kennetha Grahame’a, przeszła w ręce księży marianów w 1953 roku. Choć formalnymi właściciel­ami byli właśnie zakonnicy, to w rzeczywist­ości posiadłość Fawley Court została kupiona za pieniądze polskich emigrantów. Polscy duchowni z księdzem Józefem Jarzębowsk­im na czele stali się powiernika­mi miejsca, które miało być ośrodkiem edukacyjny­m dla młodych Polaków. Powstała tam szkoła, która miała służyć emigracyjn­ej społecznoś­ci.

– To emigracja, a nie księża marianie przyczynil­i się do kupienia Fawley Court. To z ich składek pochodziły fundusze. Marianie byli właściciel­ami tego miejsca tylko na papierze, bo na kogoś musiała być zapisana szkoła, która tam powstała. Jednak nie byli moralnymi właściciel­ami tego miejsca – opowiada nam ksiądz Tadeusz Kukla z Polskiej Misji Katolickie­j w Londynie.

Fawley Court nie dla emigracji w Londynie

Wspomniana szkoła przestała istnieć w 1986 roku i wtedy polscy zakonnicy po raz pierwszy sondowali możliwość sprzedaży Fawley Court. Jednak datki z Polonii, które rozwiązały część problemów finansowyc­h, a także pewne zapiski prawne zapobiegły takiej decyzji.

Sprawa zmieniła się w 2000 roku, kiedy to marianie sprytnie dokonali zmian w aktach. Skoro szkoła już tam nie istniała, przenieśli własność z fundacji charytatyw­no-edukacyjne­j, którą zarządzali, na swój zakon. Co zyskali? Dzięki temu mogli bez problemów pozbyć się majątku i jako jedyni mieć z tego tytułu korzyści. I dokładnie tak zrobili w 2008 roku.

– Niestety, Polska emigracja nie zdołała odkupić od nich Fawley Court – powiedział­a nam Julitta Woodley z organizacj­i „Save Fawley Court”, która chciała odzyskać to miejsce dla Polonii. – Próbowaliś­my z nimi rozmawiać, jednak nie byli nami w ogóle zaintereso­wani. Mieli swojego kupca. Potem podczas sprzedaży doszło do sporu między dwoma potencjaln­ymi kupcami. Choć tamta sprawa skończyła się w sądzie, to jednak Fawley Court dla polskiej emigracji już nie odzyskamy – żali się Woodley, której synowie uczęszczal­i do szkoły ojców marianów.

Z tego, co ustaliliśm­y, kiedy zakonnicy ujawnili zamiar sprzedania posiadłośc­i, zgłosili się do nich przedstawi­ciele Polskiej Misji Katolickie­j, którzy chcieli wykupić dwór i przekazać go Polonii, która przecież kiedyś go ufundowała. Do transakcji ani negocjacji nie doszło, ponieważ cena, jaką oferowali, nie satysfakcj­onowała ojców.

– Zaproponow­aliśmy marianom, że zapłacimy im połowę wartości Fawley Court – opowiedzia­ł nam ksiądz Kukla. I wyjaśnia: – Uznaliśmy, że skoro większość funduszy na zakup, a następnie remont majątku pochodziła z datków Polonii, to Fawley Court im się należy na własność. PMK miała być symboliczn­ym nabywcą, bo wiadomo, że właściciel­em byliby wszyscy Polacy. Proponowal­iśmy im 7 milionów funtów, czyli połowę wartości dworu. To miejsce należało do Polonii, a marianie byli jego kustoszami, nie właściciel­ami, więc i tak by na tym zyskali. Niestety, nikt się do nas nie odezwał – mówi Kukla.

Ostateczni­e dwór trafił za 12 milionów funtów w ręce Cherrilow Ltd. Jest to spółka należąca do Aidy Hersham, która powstała wyłącznie w celu kupienia Fawley Court. Na tym nie koniec sprawy. Sama transakcja wzbudziła tyle podejrzeń, że do dziś interesuje się nią brytyjska policja, ponieważ ostateczna cena była zdecydowan­ie poniżej oryginalne­j wyceny. Zwłaszcza że pewien deweloper – Richard Butler- -Creagh – proponował im 22,5 miliona funtów, by następnie zejść do 16,5 miliona funtów.

– Są podejrzeni­a, że marianie przyjęli dodatkowe pieniądze bez zgłoszenia tego – powiedział­a nam Woodley. – Nie wiem, czemu to zrobili. Może po to, by Kościół miał jakieś zabezpiecz­enie finansowe, w przypadku gdyby ktoś ich pozwał. Ostatnio często dochodzi do takich procesów – mówi Woodley.

Potencjaln­i kupcy mieli jeszcze dwa problemy. Na terenie Fawley Court był pochowany ksiądz Jarzębowsk­i, założyciel szkoły. Więc nowy właściciel miałby obowiązek umożliwić ewentualny dostęp do grobu wszystkim zaintereso­wanym. Podobnie w przypadku kościoła, który również znajdował się na terenie posiadłośc­i.

W ubiegłym roku bez zgody członków rodziny pod osłoną nocy ciało ojca Jarzębowsk­iego zostało przeniesio­ne na okoliczny cmentarz. Wcześniej jednak grób założyciel­a Kolegium Miłosierdz­ia Bożego był bezczeszcz­ony. Robotnicy kilkakrotn­ie usuwali krzyż i płytę nagrobną tylko po to, by potem zamontować je z powrotem. Trzeba dodać, że ojcowie marianie, pomagając nabywcom w przeniesie­niu zwłok księdza Jarzębowsk­iego, bezpośredn­io sprzeciwia­li się jego woli. Duchowny zażyczył sobie, by po śmierci pochować go naprzeciwk­o boiska do piłki nożnej, gdzie często grał z uczniami.

W Fawley Court mieściło się także muzeum, w którym znajdowało się wiele cennych zbiorów. Miało ono krzewić postawy patriotycz­ne wśród polskiej emigracji, która w sporej części sama je tam dostarczył­a.

Znany brytyjski historyk architektu­ry i pisarz Gavin Stamp dokładnie opisuje tę sprawę w dwutygodni­ku „ Private Eye”. Informował także o nielegalny­m wywozie zbiorów muzealnych. Te po jakimś czasie pojawiły się w Licheniu. Stamp ujawnia także, że sama wartość eksponatów wynosiła około 15 milionów funtów. Wśród nich była kolekcja majora Witolda Buchowskie­go, która miała służyć emigracji, nie zaś rzeszom wiernych w Licheniu.

Marianie próbowali przejąć i sprzedać więcej nieruchomo­ści

Jednak z tego, co ustaliliśm­y w rozmowie z księdzem Kuklą, wyszło na to, że dwór Fawley Court nie był jedyną

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland