Amerykanie szykują wyprawę na Wenus?
W Syrii zaostrza się trwający od 2011 r. konflikt zbrojny pomiędzy siłami reżimu Baszara al-Asada a rebeliantami. Od początku walk zginęło tam ponad 100 tys. ludzi. W dodatku 21 sierpnia na przedmieściach stolicy kraju – Damaszku – użyto gazu bojowego. W wyniku ataku zmarło od kilkuset do 1300 osób, w tym wiele dzieci. Umowy międzynarodowe surowo zakazują używania broni masowego rażenia. Dlatego 26 sierpnia na miejsce masakry pojechali inspektorzy Organizacji Narodów Zjednoczonych, żeby dokładnie sprawdzić, co się tam stało i kto użył takich środków. Odwiedzili m.in. centrum Czerwonego Krzyża, gdzie rozmawiali z lekarzami oraz osobami poszkodowanymi. Po drodze jeden z pojazdów ONZ został ostrzelany przez niezidentyfikowanych snajperów. O atak powszechnie oskarża się armię rządową, ale na razie nie ma ostatecznych dowodów na to, że winna jest właśnie ona.
Coraz bardziej dramatyczna sytuacja zaniepokoiła społeczność międzynarodową. 28 sierpnia zebrali się przedstawiciele państw – stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ. Debatowali przedstawiciele USA, Chin, Wielkiej Brytanii, Francja i Rosji. Nie doszło jednak między nimi do porozumienia w sprawie ewentualnych działań mających uspokoić syryjskie walki wewnętrzne. Mimo to wysocy urzędni- cy wielu państw są ze sobą w stałym kontakcie. Za uderzeniem militarnym na Syrię opowiada się szereg krajów zachodnich. Ewentualna koalicja ma liczyć co najmniej 37 państw. Oprócz USA i Francji prawdopodobnie należeć będzie do niej m.in. Kanada, Australia, Izrael, Egipt, Maroko, Libia oraz kraje wchodzące w skład Rady Współpracy Zatoki Perskiej, czyli Arabia Saudyjska, Kuwejt, Oman, Bahrajn, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Operacja miałaby potrwać maksymalnie dwa dni i polegałaby na wystrzeleniu z morza pocisków manewrujących lub użyciu bombowców dalekiego zasięgu. – Doszliśmy do wniosku, że to syryjski rząd użył broni chemicznej. A jeśli tak, to muszą być międzynarodowe konsekwencje – powiedział prezydent Barack Obama (52 l.) Jednak gdy zamykaliśmy nasz numer nie podjął jeszcze decyzji o działaniach zbrojnych armii amerykańskiej. Jest to bowiem niezwykle ważny ruch, który na wiele lat może zadecydować o pokoju lub wojnie na dużą skalę w tamtym rejonie świata. Przed interwencja zbrojną ostrzegł m.in. rzecznik rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych, który ocenił, że akcja militarna będzie mieć „katastrofalne skutki dla całego regionu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej”.
„Zephyr” (Zefir) to nazwa lądownika, który będzie w stanie wytrzymać ekstremalne warunki panujące na Wenus. Z powodu małej odległości od Słońca na planecie panuje temperatura 450 stopni Celsjusza. Do tego jej atmosfera ma bardzo silne właściwości korozyjne, chmury kwasowe i wiatry porywiste. Aby temu wszystkiemu sprostać, m.in. elektronika nowego urządzeniabędzie zużywać bardzo mało energii. Będzie ono miało żagiel z paneli słonecznych i co jakiś czas ma przemieszczać się po przeważnie płaskiej powierzchni Wenus. Z powodu nieprzyjaznych warunków poprzednie instalacje tego typu wytrzymywały na tym ciele niebieskim zaledwie kilka godzin. Konstruktorem „Zephyra” jest Amerykanin Geoffrey Landis z jednostki badawczej Glenn Research Center w mieście Cleveland.
Astronomowie mówią, że Wenus jest bliźniaczką Ziemi ze względu na wielkość, siłę grawitacji i skład gruntu oraz skał. To jednocześnie jedno z najbardziej nieprzyjaznych miejsc w Układzie Słonecznym. Spośród 9 planet ma jedną z najgęstszych atmosfer. Składa się głównie z dwutlenku węgla. Ciśnienie jest aż 92 razy większe niż na naszym globie.