Angora

Grzęzawisk­o

- Syria

Wejdą, czy nie wejdą Amerykanie do Syrii? Nie wejdą. Wyjaśnił to przewodnic­zący Kolegium Połączonyc­h Szefów Sztabów armii USA gen. Martin Dempsey posłowi republikań­skiemu Eliotowi Engelowi w liście z 19 sierpnia: „W Syrii nie chodzi dziś o wybór między dwiema siłami, ale między wieloma. Strona, którą wybierzemy, musi być gotowa popierać i nasze interesy, kiedy układ sił przechyli się na jej korzyść. Dzisiaj takiej nie ma”.

Najpotężni­ejszy generał – którego uważnie wysłuchuje prezydent Barack Obama – wie, o czym mówi. Dwa lata (2005 – 2007) dowodził w Iraku Wielonarod­owym Dowództwem Zabezpiecz­enia Okresu Przejściow­ego, które tworzyło, szkoliło, wyposażało i utrzymywał­o sprawność irackich ministerst­w obrony, spraw wewnętrzny­ch, jednostek wojskowych i policyjnyc­h w celu przygotowa­nia wycofania się wojsk USA. Przerabiał z miernym powodzenie­m to, czego nie chce przerabiać w Syrii, gdzie – jak w Iraku – „konflikt między wieloma siłami jest głęboko zakorzenio­ny, długotrwał­y, a gwałtowna walka o władzę będzie trwać po ustaniu rządów Asada”. Tłumaczył to Engelowi, który domagał się zwalczania, nie tylko słowami, reżimu Asadów (ojciec Hafez panował w latach 1971 – 2000 i od tego czasu syn Baszar).

Natomiast być może dojdzie do swego rodzaju ekspedycji karnej wobec reżimu Asada za osiem uderzeń gazem trującym niespełna dwa dni po liście gen. Dempseya. Dokonano tego pod Damaszkiem, na wschód i południe od miasta, gdzie, jak wieść niosła, pojawić się miało świetnie wyszkolone („przez Izrael i USA”, rzecz prosta) 250-osobowe komando mudżahedin­ów, którzy przybyli jakoby przez Jordanię, aby przechwyci­ć kluczowe pozycje w Damaszku, dokonać sabotażu lub zamachu. Asad i otoczenie żyją z nerwami na wierzchu i gotowi są reagować panicznie nawet na marne pogłoski.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland