Laska watykańska
Odkąd trafiła do papieskiej komisji, media próbują odkryć, z kim mają do czynienia. I jak to się stało, że kilka miesięcy przed 32. urodzinami dostała tak intratną fuchę w Watykanie. Nie da się tego wytłumaczyć łutem szczęścia ani dobrze wybranymi przez rodziców imionami: Franciszka Immacolata, czyli Niepokalana. Zgrzytem jest trudne do przeczytania nazwisko: Chaouqui.
Mówią o niej „mała czarna”. Pół Włoszka, pół Marokanka. Zamężna z informatykiem prawniczka, absolwentka rzymskiego uniwersytetu La Sapienza. Ładna, lecz niezbyt szykowna, jej uniform składa się z dżinsów i bluzki. Kostium i buty na obcasach wyciąga z szafy na wyjątkowe okazje. Od czasu do czasu się maluje, nie lubi biżuterii. Za to stawia na liczby: wysoki iloraz inteligencji i pokaźną liczbę zer na koncie.
Praktykowała w bardzo dobrych międzynarodowych kancelariach: Pa- via i Ansaldo, Crisci oraz Orrick, głównie jako specjalistka PR. Na krótko przed supernominacją, od marca, była zatrudniona w koncernie Ernst & Young jako rzecznik. Klientami tych prestiżowych biur są osoby powiązane z Watykanem i włoskim rządem oraz najbogatsi biznesmeni. Intrygujące środowisko dla świeżo upieczonej praktykantki adwokackiej (wpisanej do rejestru w 2006 roku). Na tyle pochłonęło jej czas i uwagę, że podejście do egzaminów zakończyło się fiaskiem. Franciszka do tej pory nie uzyskała uprawnień do wykonywania zawodu. To trochę dziwne, gdyż jej znajomi twierdzą, że jest piekielnie ambitna. Gdy ma coś do załatwienia, potrafi być natrętna do bólu. Lubi plotkować i umie to robić. Jest niczym wytrawna agentka służb specjalnych. Mało kto jej się nie wygada. Wie, co kogo frapuje, zdobywa odpowiednie informacje i zręcznie nimi manipuluje. Jej dewiza sukcesu brzmi: kariera żywi się plotką!
Do niedawna na portalach społecznościowych chętnie umieszczała swoje zdjęcia, nawet erotyzujące. Bez ogródek poinformowała, że Benedykta XVI trawi białaczka, kardynał Bertone jest skorumpowany, wielokrotny były minister finansów Tremonti to gej, a jeden z bohaterów afery Vatileaks, skazany papieski majordomus, nie był kretem, a raczej kozłem ofiarnym.
W lipcu, w dniu nominacji na członka poważnej komisji badającej strukturę administracyjno-prawną Stolicy Apostolskiej – powołanej do zreformowania nadszarpniętych aferami watykańskich instytucji – usunęła z internetu fotografie, na których pozowała jak modelka. Bywało, że nieodziana i do tego w męskim towarzystwie. Chociaż strategicznych atrybutów płci nie było widać, to pojętna trzydziestolatka zrozumiała, że w sieci powinny pozostać jedynie oficjalne, godne doradcy pontyfika fotki. Takie, żeby dało się uwierzyć, iż wszyscy są powołani do świętości. Nie wypada się lansować zbyt intymnie komuś, kto będzie zdobywał wiadomości i referował je samemu Ojcu Świętemu po to, by uprościć i zracjonalizować działalność organów kurii.
Wybiła się na bywalczynię salonów, zwłaszcza tych uczęszczanych przez śmietankę Opus Dei. Zna się blisko Justas usłyszał od nich, że Jezus nie jest Bogiem, tylko jednym z proroków, zdenerwował się i postanowił im udowodnić, kto ma rację. Zaczął szukać w książkach – najpierw o chrześcijaństwie, później o islamie. I nagle znalazł odpowiedzi, których poszukiwał przez całe życie!
Zanim przeszedł na islam, Justas zaczął już żyć jak muzułmanin. Przestał pić alkohol, jeść wieprzowinę, zaczął medytować. Pół roku później jeden z jego podwładnych zaproponował, żeby wybrali się do meczetu. Justas obawiał się tego, czuł, że będzie się wyróżniał wśród ciemnoskórych. Nie mógł jednak pracownikowi pokazać, że się boi. Teraz wspomina, że po wejściu do meczetu ogarnęło go uczucie nie do opisania, które towarzyszy mu do dziś.
W chwili konwersji na islam był związany z ateistką. Ich związek nie przetrwał tej próby, mimo że Justas nie naciskał na dziewczynę, starał się jedynie zapoznać ją z islamem. Wiedział oczywiście, że w Wielkiej Brytanii muzułmanie nie są karani za związki nieformalne, jednak chciał się ożenić. Postanowił skorzystać z internetowego portalu matrymonialnego dla wyznawców islamu.